5. Wszechświat wcale się o nas nie troszczy

345 22 16
                                    

Wszechświat działa tak, że czasami daje ludziom znaki. Ze wszystkich sił stara się przekazać jakąś wiadomość, mając tylko słabą nadzieję, że ktoś z nich da radę je odczytać. Nie może zrobić nic więcej. Pozostaje mu tylko ostrzegać przed niebezpieczeństwem, ale sam nie jest w stanie niczemu zapobiec.

Tego dnia wszechświat krzyczał wystarczająco rozpaczliwie. Burze wstrząsały każdą wioską i miastem. Niebo poczerniało, zasnuwając jakiekolwiek światło. Co jakiś czas z kłębów ciemnych chmur wyłaniały się pioruny, a grzmoty ogłuszająco spadały na ziemię. Bezpańskie psy podkulały ogony i usiłowały znaleźć schronienie w lesie, jednak płoszyły je dzikie ryki innych zwierząt. Rośliny zdawały się gnić od przelotnego spojrzenia. Dolina Godryka stawała się pobojowiskiem, jakby przeszło przez nią tornado.

Nie było to jednak jedyne miejsce, w którym rozgrywał się dramat. Mugole nie wiedzieli co nadciąga, w odróżnieniu od czarodziejów. Ludzie bez magicznych zdolności wpadali w popłoch, krzycząc coś o nadchodzącej zagładzie i wpadając na siebie na ulicach.

- No dalej... - szeptał pod nosem młody mężczyzna, stojący na krawędzi dachu wysokiego budynku. Jego włosy mokły w strugach deszczu, a ciałem wstrząsały dreszcze wymieszane ze słabym szlochem. Obok niego pojawił się Carrow, bezwzględny śmierciożerca, który wyróżniał się większym okrucieństwem niż reszta jego towarzystwa.

- Przecież tego chcesz, prawda? - zapytał czarodziej ironicznym głosem, podchodząc do wystraszonego chłopaka. Położył swoją powykręcaną dłoń na jego plecach i zacmokał z dezaprobatą.
- Nie... mo-ogę... - odparł mugol z czkawką. - Nieeee!

Carrow odwrócił się od swojej ofiary, kręcąc powolnie głową. Czuł obrzydzenie do słabego człowieka, jednak niesamowicie bawiło go to, jak bił się z myślami, tylko po to, żeby ostatecznie i tak poddać się jego woli. Było coś cholernie nęcącego w świadomości, że każdy zatańczy ci tak, jak mu zagrasz. Wyjął z kieszeni różdżkę, z której zaczęły się sypać ciemne iskry. Wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu, w którym wcale nie było radości, a dzika żądza, pogarda i nienawiść.

- Crucio! - wychrypiał śmierciożerca, patrząc z uwielbieniem jak mugol trzęsie się w konwulsjach bólu. Spojrzenie młodego mężczyzny zamgliło się, a kończyny stały się wiotkie. Jego upadkowi z dachu towarzyszył tylko świst powietrza rozpraszany przez ulewę.

- Mugole nawet skakać nie potrafią - skwitował Carrow i deportował się z daleka od tego miejsca, pozostawiając po sobie tylko dym i Mroczny Znak pod niebem.

***
Malfoy i Dołohow przeprawiali się przez gęsty las, klnąc pod nosem na wszystkie bóstwa tego świata. Droga dłużyła się niemiłosiernie, choćby dlatego, że nienawidzili swojego towarzystwa.

- Dyszysz jak stary kundel - stwierdził Dołohow, odwracając się przez ramię do Lucjusza. Blondwłosy mężczyzna posłał mu złowrogie spojrzenie.
- Zaraz Ty będziesz tak dyszał jak potraktuję cię Cruciatusem.
- Nie ośmieszaj się - odpowiedział mu śmierciożerca, łamiąc pod stopami grubą gałąź. Jęknął i podniósł nogę do góry. - Przeklęte krzaki!

Czarodzieje pogardzali sobą, odkąd większe grono zauważyło zmianę w podejściu Lucjusza. Nie był już tą osobą, która zrobiłaby wszystko w imię Czarnego Pana, dla obrony świata magii i ideologii czystej krwi. Coraz śmielej wyrażał swoje wątpliwości, zdecydowanie tracąc status oddanego bezgranicznie sługi. Mimo to, nie opuścił szeregów Voldemorta i nigdy się go nie wyrzekł. Hamował go strach i bezsilność względem czarnoksiężnika.

- Pokonują Cię gałęzie, a chcesz dyskutować ze mną. Może to Ty się przestań ośmieszać - prychnął Malfoy, uderzając laską w drugą stopę swojego kompana. Dołohow tylko syknął i skrzywił się z niechęcią.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 16, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie mieliśmy wyboru || hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz