Rozdział 7

47 4 0
                                    

Obudziłam się dopiero o 11. Promienie słoneczne wpadające przez okno ,nie pozwalały na chwilę relaksu w łóżku. Z jęknięciem wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki ,aby się odświeżyć. Po wykonaniu 'porannej' toalety poszłam do swojego pokoju ,w którym zobaczyłam siedzącego na łóżku Hazzę trzymającego się rękoma za głowę i mówiącego coś pod nosem.

-Hej ,jak się czujesz? - zapytałam podczas wybierania ciuchów z szafki. Przez przypadek trzasnęłam drzwiami podczas zamykania.

-Robisz to specjalnie?! - syczy przez zęby i rzuca się na łóżko twarzą do poduszki

-Przepraszam. - podchodzę do niego i głaszczę tył jego głowy - Chodź dupku ,zjemy coś. - klepnęłam go jeszcze w tyłek i wyszłam z pokoju.

Zajęło mu 20 minut zejście na dół i to w fatalnym stanie ,gdy ja tym czasem zdążyłam zrobić jajecznicę ,grzanki i herbatę z miodem.

-Jest już po 12 ,a my na 19 mamy być w klubie ,tak? - pytam gdy zabraliśmy się za posiłek 

-Nie chce dziś pić...- jęczy i przeciąga ręką po twarzy 

-Ale ja się tylko zapytałam czy mamy być tam na 19 iii nie będziesz pić ,dziś ja szaleję. - posłałam mu promienny uśmiech.

-Ale ty ich nie znasz przecież.. - marszczy brwi i bierze łyk herbaty 

-No to mam świetną okazję do poznania. Masz coś przeciwko? - przyglądam się mu się z uśmiechem

-Nie..ugh.. - wypuszcza głośno powietrze i przeciera oczy - Muszę jechać do domu się ogarnąć bo wyglądam jak trup. 

-A tak w ogóle to odkupujesz mi vany ,obrzygałeś mi je wczoraj. - rzucam w niego ścierką krzycząc 'fuuu' 

-Obrzy...co zrobiłem? Boże ,nic nie pamiętam...Coś jeszcze się wydarzyło? - patrzy na mnie zażenowany

-No jeszcze całowałeś się z Jamesem no i... - nagle Harry przyłożył swoją rękę do mojej buzi ,uniemożliwiając mi mowę. 

-Powiedz że żartujesz... - jest taki przerażony ,że mam chęć skłamać ,ale się powstrzymuje. 

-Nie martw się. - loczek robi obrzydzoną-zrozpaczoną minę i kładzie głowę na stole i zakrywa ją rękoma - Ej ,podobno dobrze całujesz. - głaszczę go po włosach i próbuję powstrzymać się od śmiechu 

-Ale mi kurwa pocieszenie... - podnosi się do pozycji siedzącej i wywraca oczami - I się suko ze mnie nie śmiej! - krzyknął ,a ja już nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Wczoraj wydawało mi się to obrzydliwe a dziś mega śmieszne.

-Och ,wybacz ale wczoraj to ja cię  uratowałam z tego całego przedstawienia ,więc się odpieprz - bronię się ,a on pokazuje mi język - Jakież to dojrzałe... - wywracam oczami i wkładam naczynia do zmywarki 

-Dobra, wracam do siebie - informuje mnie po czym idzie na górę ,jak sądzę po swoje rzeczy

-No chyba nie chcesz teraz jechać? Wciąż jestem pijany! - krzyczę z kuchni 

-Najwyżej odwiedzisz mnie w pierdlu! - odkrzykuje ,a ja zaczynam się śmiać. 

Jest taki pewny siebie. 

- Z czego się śmiejesz? Nie chcesz mnie odwiedzać? - pyta gdy wchodzi do kuchni 

-Myślisz ,że będę się w tedy do ciebie przyznawać? Harry ,litości ja się z kryminalistami nie zadaję - uśmiecham się lekko i klepię go po twarzy - A teraz wypad ,jak na razie mam cię dość - wypycham go z domu i udaję się do salonu gdzie kładę się na kanapie i oglądam 'Czarodzieje z Weverly Place'.

Don't Let Me GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz