Obudziłam się dopiero o 11. Promienie słoneczne wpadające przez okno ,nie pozwalały na chwilę relaksu w łóżku. Z jęknięciem wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki ,aby się odświeżyć. Po wykonaniu 'porannej' toalety poszłam do swojego pokoju ,w którym zobaczyłam siedzącego na łóżku Hazzę trzymającego się rękoma za głowę i mówiącego coś pod nosem.
-Hej ,jak się czujesz? - zapytałam podczas wybierania ciuchów z szafki. Przez przypadek trzasnęłam drzwiami podczas zamykania.
-Robisz to specjalnie?! - syczy przez zęby i rzuca się na łóżko twarzą do poduszki
-Przepraszam. - podchodzę do niego i głaszczę tył jego głowy - Chodź dupku ,zjemy coś. - klepnęłam go jeszcze w tyłek i wyszłam z pokoju.
Zajęło mu 20 minut zejście na dół i to w fatalnym stanie ,gdy ja tym czasem zdążyłam zrobić jajecznicę ,grzanki i herbatę z miodem.
-Jest już po 12 ,a my na 19 mamy być w klubie ,tak? - pytam gdy zabraliśmy się za posiłek
-Nie chce dziś pić...- jęczy i przeciąga ręką po twarzy
-Ale ja się tylko zapytałam czy mamy być tam na 19 iii nie będziesz pić ,dziś ja szaleję. - posłałam mu promienny uśmiech.
-Ale ty ich nie znasz przecież.. - marszczy brwi i bierze łyk herbaty
-No to mam świetną okazję do poznania. Masz coś przeciwko? - przyglądam się mu się z uśmiechem
-Nie..ugh.. - wypuszcza głośno powietrze i przeciera oczy - Muszę jechać do domu się ogarnąć bo wyglądam jak trup.
-A tak w ogóle to odkupujesz mi vany ,obrzygałeś mi je wczoraj. - rzucam w niego ścierką krzycząc 'fuuu'
-Obrzy...co zrobiłem? Boże ,nic nie pamiętam...Coś jeszcze się wydarzyło? - patrzy na mnie zażenowany
-No jeszcze całowałeś się z Jamesem no i... - nagle Harry przyłożył swoją rękę do mojej buzi ,uniemożliwiając mi mowę.
-Powiedz że żartujesz... - jest taki przerażony ,że mam chęć skłamać ,ale się powstrzymuje.
-Nie martw się. - loczek robi obrzydzoną-zrozpaczoną minę i kładzie głowę na stole i zakrywa ją rękoma - Ej ,podobno dobrze całujesz. - głaszczę go po włosach i próbuję powstrzymać się od śmiechu
-Ale mi kurwa pocieszenie... - podnosi się do pozycji siedzącej i wywraca oczami - I się suko ze mnie nie śmiej! - krzyknął ,a ja już nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Wczoraj wydawało mi się to obrzydliwe a dziś mega śmieszne.
-Och ,wybacz ale wczoraj to ja cię uratowałam z tego całego przedstawienia ,więc się odpieprz - bronię się ,a on pokazuje mi język - Jakież to dojrzałe... - wywracam oczami i wkładam naczynia do zmywarki
-Dobra, wracam do siebie - informuje mnie po czym idzie na górę ,jak sądzę po swoje rzeczy
-No chyba nie chcesz teraz jechać? Wciąż jestem pijany! - krzyczę z kuchni
-Najwyżej odwiedzisz mnie w pierdlu! - odkrzykuje ,a ja zaczynam się śmiać.
Jest taki pewny siebie.
- Z czego się śmiejesz? Nie chcesz mnie odwiedzać? - pyta gdy wchodzi do kuchni
-Myślisz ,że będę się w tedy do ciebie przyznawać? Harry ,litości ja się z kryminalistami nie zadaję - uśmiecham się lekko i klepię go po twarzy - A teraz wypad ,jak na razie mam cię dość - wypycham go z domu i udaję się do salonu gdzie kładę się na kanapie i oglądam 'Czarodzieje z Weverly Place'.