-Rozdział pierwszy-

776 58 15
                                    

Dzień jak co dzień, słoneczny i pełen smogu w sumie jak to w Nowym Yorku. Jack wstał o 8.30, gdzie za jakieś 20 minut miał zacząć lekcje.
-Zajebiście, przecisnąć się teraz przez te głupie korki bożeeee-powiedział chłopak.
*Czy mam mu dzisiaj powiedzieć, bo jeśli nie teraz, to kiedy? *
Zastanawiał się Jack.
-Dobra, nie ma czasu teraz o tym myśleć, pora wstać.- Jednym pocieszeniem dla chłopaka było że zobaczy Finna.
Szybko się ogarnął, wziął to co miał w torbie i wyszedł.
------
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - powiedzał gdy wchodził, zmęczony i zdyszany.
-To już kolejny raz w tym tygodniu panie Grazer.
-Naprawdę przepraszam, obiecuję że się poprawię.
-WOW, tym razem 15 minut spóźnienia nowy rekord.-zaśmiał się Finn.
-Weź spadaj.

Zadzwonił dzwonek
Wszyscy wyszli z klasy. Finn złapał Jacka za rękę,gdy ten wychodził.
-Co ty robisz?-Czuł już jak jego policzki robią się czerwone.
-Przepraszam księżniczko, chciałem tylko cię poprosić czy mógłbyś przyjść do mnie dzisiaj, bo niezbyt rozumiem matematyke?-Zapytał Finn.
-A te twoje indywidualne lekcje w domu ci nie pomagają? - zaśmiał się chłopak.
-Wolę posiedzieć z przyjacielem, ale jeśli nie chcesz. Twoja strata.
-Przecież żartuję, wpadnę do ciebie, o której mam być? - zapytał.
-Jak chcesz, ja już idę także do zobaczenia.

Gdy Jack wracał do domu zastanawiał się czy powiedzieć Finnowi co do niego czuje. To nie była miłość, to było jakieś dziwne, przyjemne uczycie. Zarezerwowane tylko dla niego.
-------
17.30
Czas się już chyba zbierać.
Gdy tak szedł i szedł nadal myślał o sytuacji sprzed paru miesięcy...
Ale nagle z rytmu wybiły go głosy ze świata rzeczywistego.
-Uważaj jak idziesz gówniarzu!!!-krzyknął agresywny mężczyzna.
-Przepraszam-odparł zdezorientowany chłopak. Chyba nie powinien myśleć o takich rzeczach na ulicy.
Lepiej się pospieszę, bo zaraz dostanę wiadomość typu ,,Gdzie jesteś idiotko, mam ci wysłać zaproszenie?!"- pomyślał uśmiechając się do siebie w duchu po czym przyspieszając kroku udał się do wyznaczonego celu.
-------
Gdy był już na miejscu zobaczył otwarte drzwi i wszedł.
-Hej, jest tu ktoś?! - przestraszony Jack poszedł do pokoju Finna.
-Buuuu!!!
-Kurwa, ty jesteś jakiś chory psychicznie czy jak?!
-Gdybyś widział swoją minę haha- zachihotal Finn.
-Naprawdę cię to śmieszy, ciekawe kto by ci pomógł z matematyką debilu?
-Kocham jak się denerwujesz, wyglądasz wtedy tak słodko
-To fajnie się bawisz-na twarzy Jacka pojawiły się rumieńce.
-Jestem aż taki gorący? - zaśmiał się
-Tak, znaczy nie... Po prostu zacznijmy już uczyć się tej matmy.

Po jakieś 2 godzinnej nauce chłopcy byli wykończeni. Pograli w jakąś nową grę Finna. Później pooglądali  filmy.
Było już po 21, a jutro kolejny dzień beznadziejnej nauki. Plus był taki, że za parę dni koniec roku, ale wszystko ma swoje minusy, a to oznaczało rostanie się z klasą, a w najgorszym wypadku z Finnem.

Właściciel domu zasnął. Przez przypadek jego głowa zsunęła się na ramię Jacka.
-Jest taki słodki jak śpi.-Jego piękne piegi, brązowe oczy jak i długie kręcone włosy. Był taki piękny. Tylko szkoda ze Jack, był pizdą i bał się powiedzieć co do niego czuje. Zaczął powoli głaskać jego włosy, tak by chłopak się nie obudził. Finn przez sen mruknął. Jack zdał sobie sprawę ze musi iść, więc próbował zejść z kanapy nie budząc przyjaciela, jednak bezskutecznie.

-Idziesz już?-zapytał brązowooki.
-Spędziłem z tobą w tym domu zbyt dużo czasu, już wystarczy.- zaśmiał się.
-Tylko uważaj na siebie
-Ty masz gorączkę? Finn Wolfhard i martwić się o kogoś omg.
-Idź już lepiej bo cię ktoś porwie.
-Bardzo śmieszne, dobra do zobaczenia jutro.

Wyszedł, nie miał odwagi mu nic powiedzieć.

Siemaneczko ziomeczki
Mamy nadzieję ze spodoba wam się ta książka i ktoś chociaż będzie ja czytal,a jak narazie miłego dnia lub nocy i oczywiście czytania. :)

To part ||Fack||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz