Rozdział 13

317 26 14
                                    

Astarte parsknęła a jej śmiech wypełnił całą salę. Napięta atmosfera natychmiast prysła. Chłopak patrzył na nią jakby oszalała.

-Ja córą tego nietoperza?- zapytała ocierając łzy rozbawienia.

Gardian jednak nie podzielał jej wesołości. Stał lustrując uważnie jej twarz.

-Jesteś potężna- powiedział nagle co sprawiło,że rozbawienie dziewczyny nieco przygasło,zostawiając na twarzy tylko lekki grymas uśmiechu.

-Feyra posiada moce wszystkich książąt, a Rhysand to najpotężniejszy z nich.- mówił powoli, ale każde kolejne słowo coraz mniej przypadało Astarte do gustu.- Nie widziałem ich nigdy. Może to co mówi Tamlim...Może to prawda- Gardian zawahał się wypowiadając ostatnie zdanie.

Na twarzy dziewczyny wymalowała się konsternacja, miała wrażenie jakby coś bardzo ciężkiego przygwoździło jej stopy do podłogi a w brzuchu poczuła wielką ołowianą gule ciągnącą ją w dół.

W tym momencie do komnaty wpadł Tamlin. Oboje momentalnie cali się spięli. Ten mężczyzna działał na nich jak ultradźwięki na psy. Gardian znalazł się przy boku Astarte która wyprostowała się udając silną i gotową w każdej chwili na atak. Wyglądało to nieco komicznie zważając na to,że stała boso w sporo za dużym podkoszulku i bufoniastych spodniach sięgających jej do łydek.

Tamlin zmierzył ich wzrokiem,nieco dłużej zatrzymując go na dziewczynie, co nie uszło uwadze Gardiana.

-Przygotowałem śniadanie-wychrypiał cicho  i spojrzał prosto w oczy dziewczyny-Jeśli chcecie zjedźcie ze mną- jego głos był ostry lecz Astarte wyczuła w nim nutkę desperacji i prośby, obawiała się mężczyzny, jednak coś podopowiadało jej,ze powinni zjeść z nim posiłek.

-My nie..-zaczął Gardian lecz w tej samej chwili weszła mu w słowo-.

-Gdzie mamy przyjść?-zapytała z pewną rezerwą, lecz  popatrzyła wprost w zielone oczy stojącego przed nią mężczyzny.

Dostrzegła w nich coś mrocznego i pochłaniającego, z jednej strony ją to przerażało a z drugiej sprawiało,że zaczynała czuć współczucie do tego człowieka. W tej chwili miała ochotę poznać historie Tamlina i dowiedzieć się co zrobiło z niego bestie która stała przed nią jeszcze poprzedniego dnia, zaniedbana i zdesperowana do tego stopnia, że uciekła się do usiłowania porwania osoby,która choć trochę przypominała jej ukochaną.

-Na dół, kiedy zejdziecie z schodów skręćcie w prawo, idźcie prosto i traficie do kuchni.- powiedział i kiedy Astarte kiwnęła głową w geście zrozumienia momentalnie opuścił pomieszczenie i zniknął w ciemnych czeluściach dworu.

-Dlaczego się zgodziłaś?-zapytał nieco zaskoczony,stojący przy jej boku chłopak.

Astarte jednak nie była mu w stanie tego wytłumaczyć, czuła pewnego rodzaju obowiązek, wiedziała, że musi tak postąpić. Popatrzyła tylko na jego twarz, piętno na policzku w tej chwili wydawało jej się integralną częścią chłopaka, nie mogła go sobie bez niego wyobrazić. Patrzyła na jego twarz nieco za długo ponieważ odchrząknął już nerwowo.

-Po prostu z nim zjedzmy.

***

Po paru minutach schodzili po wielkich, podniszczonych, wyścielonych gdzieniegdzie łodygami schodach, z łatwością znaleźli kuchnie w której gospodarz krzątał się znosząc na stół przeróżne produkty. Leżały tam już jakieś dżemy,chleb. masło i masa świeżego mięsa.

Astarte wolała nie zastanawiać się nad jego pochodzeniem. Weszli z chłopakiem ramie w rami do pomieszczenia i spojrzeli na Tamlina.Znowu uderzyło ją pozorne podobieństwo pomiędzy dwójka blondynów. Jednak ich nosy były zupełnie innego kształtu, a co najważniejsze w oczach Tamlina brakowało tego dzikiego blasku, choć z pozoru to on powinien go mieć jako przerośnięta, włochata bestia.

Dwór Zagubionych NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz