To tak niepozorny budynek, na jednej z wielu ulic tego miasta, nie różni się niczym od innych, ale jego wnętrze kryje tajemnicę, którą oprócz mnie znają nieliczni. Zawsze o tym myślę, kiedy staję przed jego drzwiami. Dla większości ludzi to zwykła szkoła tańca, nie ciesząca się zbyt wysoką renomą. Dla mnie jednak to idealna przykrywka, dzięki której trzepię niezłą kasę, a przy tym nie kiwam nawet palcem.
Wchodzę głównym wejściem z uśmiechem na ustach. Rozglądam się po dość obskurnym holu, jest tak jak zawsze. Robię kilka kroków, słyszę, że ktoś biegnie w moim kierunku. Ric staje na baczność obok mnie, jak zawsze zdenerwowany i przerażony moją wizytą.
– Witam panie Black. Mam dla pana dobrą wiadomość, klub przynosi coraz większe zyski, tym razem utarg znów przebił poprzedni. – mówi jednym tchem.
¬– A dochody ze szkoły?
Tak naprawdę mnie nie obchodzą, jednak ta instytucja musi się utrzymać. Jedynie przy dodatnich dochodach ma na to szanse. W przeciwnym razie, ktoś w końcu się nią zainteresuje. Opłacam naukę tutaj każdej dziewczynie z klubu, jednak jest ich tylko sześć, to zbyt mało, żeby utrzymać tak dużą szkołę.
– Jesteśmy na plusie, niewiele, ale dobre i to. Zapisało się do nas kilka dziewczyn, niektóre na lekcje, inne przychodzą tu sobie poćwiczyć same. Bez trenera miesięczny pakiet jest trochę tańszy, ale… – unoszę dłoń, nie chcę tego słuchać. – Przepraszam.
Odwracam się w stronę korytarza, idę wolnym krokiem, obserwując każdą salę. Na pierwszej trenują dziewczyny, które tańczą w klubie. Staję na chwilę, żeby sprawdzić, jak im idzie. Specjalnie zatrudniłem jedną z najlepszych trenerek pole dance, żeby nie było dla nich konkurenci w innych klubach. Gdy jedna z dziewczyn mnie zauważa idę dalej, nie chcę rozpraszać ich podczas lekcji. Kolejna sala jest pusta, na następnej trenuje kilka dziewczyn w grupie. Przyglądam się każdej uważnie, ale nie widzę wśród nich materiału nawet na jedną noc. Ostatnia sala jest najmniejsza, zazwyczaj światła w niej są zgaszone, jednak dziś ktoś tu jest. Podchodzę do szyby i przyglądam się dziewczynie, którą na pewno widzę po raz pierwszy. Zapamiętałbym ją.
– Kto to? – pytam Rica nie odrywając wzroku od jasnowłosej ślicznotki.
– Ma na imię Nicole, zapisała się do nas prawie miesiąc temu. Zawsze trenuje sama na tej sali. Nie wiem o niej nic więcej.
– Dlaczego nie poinformowałeś mnie, że przychodzi taka dziewczyna? – mój ton robi się surowy, Ric doskonale zna moje wytyczne.
– Proponowałem jej osobiście prace u pana i to niejednokrotnie. Za każdym razem mi odmawiała.
– Jesteś idiotą. Dziękuj losowi, że dziś mam dobry humor. – uśmiecham się szeroko, gdy dziewczyna oplata rurę swoimi długimi i niewiarygodnie seksownymi nogami. – Twoim obowiązkiem nie jest proponowanie pracy w moim klubie, a informowanie mnie w takich przypadkach.
– Najmocniej pana przepraszam, nie pomyślałem. – głos mu się trzęsie, oddycha coraz głośniej, tchórz.
– Chcę widzieć ją dzisiaj wieczorem w mojej prywatnej sali.
– Panie Black, ale ona się nigdy na to nie zgodzi. – odpowiada przerażony.
– Masz to załatwić, użyj groźby. Gówno mnie obchodzi, jak to zrobisz. – mówię stanowczo.
– Groźby? Czym mogę jej zagrozić? Nic o niej nie wiem.
Odwracam się w jego stronę, karcę go spojrzeniem i obserwuję, jak zaczyna się trząść. Robi krok w tył, patrzy na mnie z wypisanym strachem w oczach. Panika, to idealny opis jego wyrazu twarzy.
– Jak ona ma na nazwisko?
– Read. Nicole Read.
Wyciągam telefon z kieszeni, tylko jedna osoba może dostarczyć mi o niej informacji w krótkim czasie.
– Co jest szefie? – szybko odbiera.
– Nicole Read. Od miesiąca przychodzi do mojej szkoły, nie wiem jak długo mieszka w Portland. – odwracam się w jej stronę. – Chcę dostać jak najwięcej informacji o jej życiu. Potrzebuję czegoś, czym mogę jej zagrozić, przeszukaj jej przeszłość, sprawdź, czy jest coś, czego nie chciałaby stracić. Wszystko wyślij do klubu.
Rozłączam się i zerkam na przestraszonego Ricka.
– Niedługo dostaniesz na tacy wystarczającą liczbę argumentów. Masz to załatwić.
Odwracam się po raz ostatni w stronę dziewczyny. Zauważa mnie, uśmiecham się i odchodzę. Już niedługo będzie tańczyła tylko dla mnie.
Idę na koniec korytarza, otwieram ostatnie drzwi, wchodzę do biura Ricka. To tu znajduje się ukryte przejście do mojego klubu. Przesuwany regał z książkami jest idealna kryjówką dla drzwi, które kryją za sobą schody do mojego raju. Luksusowy klub dla najbardziej wpływowych ludzi w tym mieście, całkowicie dyskretny i tylko dla wybranych.
Jest jeszcze przed południem, więc nie ma tu ludzi z wyjątkiem kilku pracowników. Kiwam głową do barmana, który od razu nalewa mi podwójną whisky. Biorę szklankę do ręki i wracam myślami do dziewczyny, która wywarła na mnie tak duże wrażenie. Nie zdarza mi się to zbyt często, na co dzień otaczam się pięknymi kobietami. Nie przepuszczę jej, będzie moja, choć jeszcze nie wiem w jak chcę ją wykorzystać. Nicole…
Po godzinie jestem w swoim biurze, przeglądam papiery z utargiem z ostatnich kilku dni. Założenie tego klubu, było moją najlepszą życiową decyzją. Już dawno znudziło mi się prowadzenie firmy po moim ojcu, zyski są duże, ale ta praca nie jest dla mnie. Jednak to jedyne co zostawił mi mój staruszek, poza tym, matka nigdy nie wybaczyłaby mi sprzedania wszystkiego, na co pracowali z ojcem przez tyle lat. Ale kto powiedział, że muszę tam siedzieć i pilnować wszystkiego osobiście? Każdy mój pracownik wie, że nie jestem typem człowieka, który daje drugą szanse.
Ric po przejrzeniu dokumentów i nastraszeniu Nicole przyniósł mi informacje o niej. Nie ma tu niczego, co mogłoby mnie zaskoczyć. Pochodzi z normalnej, przykładnej rodziny z Jasper. Mały domek, w pobliżu lasu, w który do zakończenia szkoły mieszkała z rodzicami. W Portland jednak nie wiedzie się jej najlepiej. Praca w marnej korporacji za grosze, wynajmowane mieszkanie, którego właściciel zwiększył czynsz.
– Tu cię mam cukiereczku.
Uśmiecham się na myśl, że właśnie to jest idealnym powodem, dla którego zrobi co jej każę. Jeśli będzie grzeczna, nie będzie musiała martwić się o dach nad głową, ani o pieniądze. Jednak, jeżeli przyjdzie jej do głowy zlekceważenie mnie, wtedy gorzko tego pożałuje.
Gdy na zegarze dochodzi siedemnasta, postanawiam wysłać do niej wiadomość. Niech wie, że nie ucieknie przede mną. Jej numer telefonu przy pozostałych informacjach jest jak prezent od Alexa. Wie, że gdyby miał więcej czasu, dostarczyłby mi cały życiorys Nicole. Może mu to zlecę…
Zostało kilka minut do osiemnastej, dziewczyna przyszła, Ric wysłał mi wiadomość, że się przebiera. Przechodzę do mojej prywatnej sali. Siadam na kanapie ze szklaną whisky i czekam.
Jest kilka minut po osiemnastej, słyszę ruch dobiegający z końca wybiegu. Muzyka zaczyna grać w głośnikach, jednak jej wciąż nie ma. Pojawia się w końcu, idzie wolnym krokiem. Nawet z tej odległości widzę, że się trzęsie. Lubię być powodem silnych emocji u kobiet, niezależnie od tego, jakie one są. Jednak strach jest czymś, co daję mi zastrzyk adrenaliny. Sprawia, że czuję się panem, jej panem…
Nicole staje na scenie, patrzy w moim kierunku, jest przerażona tą sytuacją, a ja zastanawiam się, czy jest wystarczająco silna, by mimo wszystko zatańczyć. Zaczynam się jednak powoli irytować, gdy nic się nie dzieje. Chcę zobaczyć, jak tańczy. Krzyżuję ręce na piersiach, w oczekiwaniu na jej występ. Prostuje się, łapie dłońmi rurę i zaczyna tańczyć. Na początku powoli, daje mi tym okazję do dokładnego przyjrzenia się jej ciału. Jest wyjątkowo seksowną kobietą. Nie umyka mojej uwadze zgrabna pupa i talia osy.
Zaczyna swój pokaz, któremu przyglądam się z niemałą uwagą. Cieszę się, że nie przyjęła propozycji pracy od Rica. Jej taniec jest inny, nie przypomina tego, co pokazują dziewczyny w tym klubie. To połączenie seksu i kobiecości, nie erotyczny układ, mający na celu jedynie podnieść fiuty facetów, którzy oglądają występ. Ona pokazuje coś więcej, coś, czego jeszcze nie widziałem, coś, co chcę oglądać.
Muzyka przestaje grać. Mała staje prosto na scenie, boi się mnie, choć nie wiem, czy powinna, mogę być jej ratunkiem. Obserwuję ją jeszcze przez chwilę, po czym wyciągam dłoń w jej kierunku, dając znak, że ma podejść. Zanim robi krok, ściąga buty i zostawia je na scenie, powili podchodzi do mnie, choć mam wrażenie, że zejście z trzech niewielkich schodków jest dla niej wyzwaniem. Obserwuję w milczeniu każdy jej ruch, a także reakcje, gdy jest już na tyle blisko, by przejrzeć się mojej twarzy. Wciąż jednak się boi, wciąż nie wie, co czeka ją dalej.
– To mi się podobało Nicole. – mówię jej opierając się o kanapę. – Podejdź. – staje naprzeciwko stolika. – Nie Nicole, podejdź bliżej skarbie. – Robi kilka kroków, zatrzymując się tuż obok mnie. – Nie musisz się mnie bać. Jeśli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie. A teraz posłuchaj, chciałbym, żebyś od czasu do czasu tańczyła dla mnie. Co ty na to?
– Czy mogę odmówić? – pyta łamiącym się głosem.
– Nie. – odpowiadam stanowczo. – Bo widzisz, należę do tych ludzi, którym się nie odmawia. Chyba że chcesz mnie za wroga. Chcesz Nicole? – kręci delikatnie głową. – Mądra dziewczynka. – wciągam z kieszeni portfel, a z niego kilka banknotów i kładę je na stolik. – To zapłata za twój dzisiejszy występ. – widzę po jej minie, że nie chcę brać tych pieniędzy. – Pamiętaj, że nie przyjmuję sprzeciwów, jeśli chcesz, żebym był dla ciebie dobry, musisz słuchać tego co mówię, rozumiesz? – znów jedynie kiwa głową. – No dobrze. Możesz wracać do domu. Kiedy będę chciał cię zobaczyć, wyślę ci SMSa. Nie próbuj uciekać, niech nie przychodzi ci do głowy niepojawienie się u mnie. Mogę zmienić twoje życie w piekło, jeśli tylko wywiniesz jakiś numer.
Stoi w bezruchu ze spuszczoną głową. Jest nieśmiała, czy po prostu się mnie boi?
Wstaję z kanapy, biorę pieniądze i podchodzę do niej.
– Wiem o tobie wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że to dla ciebie szansa. Za kilka dni masz zapłacić czynsz, a facet, który wynajmuje ci mieszkanie podniósł go. Twoja pensja ci nie wystarczy, prawda? – Biorę jej dłoń i wciskam pieniądze. – Weź je i idź już.
Wracam na kanapę, obserwuję jak wolno odwraca się ode mnie, wraca na scenę, bierze buty i idzie wzdłuż wybiegu. W końcu ginie z zasięgu mojego spojrzenia.
Siedzę tak jeszcze chwilę, zastanawiając się, czy dobrze robię. Ale przecież nazywam się Damon Black, jestem człowiekiem bez skrupułów i zawsze dostaję to, co chcę, a teraz chcę Nicole.
Po północy wracam do swojego domu, w drzwiach wita mnie wkurwiona Amanda.
– Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?! – wydziera się jak skończona wariatka. – Gdzie byłeś? Czy tak ciężko jest poinformować mnie, że nie wrócisz na kolacje?! Jaki jest sens czekania na ciebie z kolacją, skoro nigdy nie pojawiasz się na czas?!
– Dobrze, że sama jej nie robisz. – odpowiadam jej lekceważąco. – Przestań się drzeć, nie mam siły na wysłuchiwanie twoich kolejnych histerii.
– Ty skończony chamie!
– Zawsze możesz odejść. – mijam ją, przechodzę przez salon do mojego gabinetu.
Dlatego nie lubię normalnego życia, nie potrzebuję kobiety, która będzie witała mnie krzykiem na wejściu, ale właśnie to daję iluzję mojej matce. Iluzję, że jej syn jest przykładnym obywatelem, ma kochającą narzeczoną, a ona wkrótce przywita swoje wnuki na świecie. Nic z tego nie jest prawdą. Daleko mi do uczciwego biznesmena, a Amanda jest jedynie elementem sprytnie wymyślonego przeze mnie planu. Jeśli już chodzi o dzieci, nie lubię ich, nie zamierzam nigdy zostać ojcem.
Wchodzę do sypialni po godzinie, niestety Amanda nie obraziła się na tyle, żeby pójść spać gdzieś indziej. Jest próżna, zakochana w życiu, które prowadzi przy mnie. Brak jej jakiegokolwiek honoru, inaczej już dawno by odeszła. Zgadza się na brak szacunku, byle tylko miała dostęp do moich pieniędzy.
Kładę się po prawej stronie materaca, wracam myślami do blondynki o niebieskich jak ocean oczach. Zastanawiam się czy będzie grzeczna, czy nie pomyśli o wykiwaniu mnie. Nie wiem czy jestem w stanie spełnić swoje groźby, po co miałbym niszczyć jej życie? Ale ze mną lepiej nie zadzierać, nigdy nie wiadomo, co może przyjść mi do głowy. Sam tego nie wiem.
Budzę się o świcie, wstaję z łóżka i idę prosto do łazienki. Muszę wziąć prysznic i pojechać do firmy. To, że nie bywam tam każdego dnia, nie oznacza, że nie muszę kontrolować tego, co się tam dzieje. Poza tym, dziś jest piątek, ulubiony dzień mojej matki na zrobienie niezapowiedzianej kontroli.
CZYTASZ
Pole Girl - PREMIERA WRZESIEŃ 2020
Romance- To mi się podobało Nicole. - mówię jej opierając się o kanapę. - Podejdź. - staje naprzeciwko stolika. - Nie Nicole, podejdź bliżej skarbie. - Robi kilka kroków, zatrzymując się tuż obok mnie. - Nie musisz się mnie bać. Jeśli będziesz grzeczna, ni...