6. DAMON
Obserwuję każdy jej ruch, gdy zbliża się do mnie, tak jak wtedy, kiedy dla mnie tańczyła. Z trudem przełykam ślinę, co po chwili zaczyna mnie bawić. Czy ta dziewczyna zdaje sobie sprawę, co właśnie zrobiła? Czy rozumie jakiego potwora obudziła? Nie, na pewno tego nie rozumie.
Staje przede mną, znów zawstydzona, a jeszcze przed chwilą kipiała seksem.
– Nie wiedziałem, że tak też tańczysz. – mówię, dokładnie się jej przyglądając.
– Nie tańczę, to mój pierwszy raz. – mówi cicho. – Spodziewałam się, że nie wyjdzie, ale zawsze tańczę do muzyki, a przy tej, którą puściłeś inaczej się nie da. Przynajmniej ja nie umiem. – wzrusza ramionami i uśmiecha się delikatnie.
– Po tym co przed chwilą zobaczyłem, mam wrażenie, że umiesz dużo więcej.
– Czyli ci się podobało?
Chyba dochodzi do niej właśnie, o co zapytała. Zależy jej na moim zdaniu, czy po prostu nie przemyślała dobrze swojego pytania? Choć jej ton wskazuje jednoznacznie, że pierwsza opcja jest prawdziwa.
– Tak Nicole, podobało mi się, bardziej niż myślisz.
Wstaję z kanapy, podchodzę do dziewczyny, delikatnie łapiąc ją za brodę. Chcę, by na mnie spojrzała swoimi niebieskimi oczami, a gdy to robi, nie mogę oderwać od niej wzroku.
Jej uroda jest rzadko spotykana, niewinność i seksapil łączą się w jedność, a to tworzy pierdoloną mieszankę wybuchową. Nawet ja nie potrafię przejść obok niej obojętnie.
– Czy mogę już wrócić do domu? – pyta nieśmiało.
Najchętniej zabrałbym ją do swojego domu i pieprzył do samego rana, ale to niemożliwe. Nie teraz.
– Jeszcze nie Nicole. Tak bardzo nie lubisz mojego towarzystwa? – pytam niskim tonem, wciąż trzymając jej słodką buźkę.
– Tak naprawdę nie wiem co mam o tobie myśleć. W ogóle cię nie znam.
– Nie widzę powodu, dla którego miałabyś mnie poznawać bardziej kotku. – odpowiadam jej, uśmiechając się przy tym trochę lekceważąco.
Nie mogę dopuścić jej do siebie, nie zbyt blisko. Jest moją tajemnicą, dziewczyną, którą zamierzam trzymać z daleka od mojego życia. Przynajmniej teraz, gdy nie mogę ryzykować.
– W takim razie pozwól mi pójść do domu. – prosi cicho.
Puszczam ją, cofam się o dwa kroki i z trudem kiwam głową. Nie chcę tego, ale nie mam wyjścia. Chcę, żeby uzależniła się ode mnie, a w końcu przyszła sama, prosząc o to, na co bez wątpienia oboje mamy ochotę. W ten sposób osiągnę to najszybciej, gdy pokażę jej, że jest mi obojętna, ale od czasu do czasu trochę się z nią podroczę. To chytra gra, w której kobieta nie ma szans, prędzej czy później sama przyzna się do tego, jak bardzo mnie pragnie.
Wyprowadzam ją do mojego gabinetu. Z trudem powstrzymuję się, gdy nachyla się po płaszcz, wypinając przy tym pośladki w moją stronę. Krzyczę w myślach, zaciskając mocno pięści. Nicole ubiera się i odwraca do mnie.
– Jak mam stąd wyjść, żeby się nie zgubić?
– Mężczyzna, który cię tu przyprowadził, czeka przed drzwiami. – odpowiadam jej z trudem, przez zaciśnięte gardło.
Nicole kiwa delikatnie głową, podchodzi do drzwi, odwraca się jednak, gdy łapie za klamkę.
– Czy będę ci jutro potrzebna? – pyta cicho, wahając się nad ostatnim słowem.
– Nie wiem. – odpowiadam beznamiętnie.
– Chciałabym zaplanować sobie jakoś wieczór.
Wieczór? Nie wiem dlaczego, ale ta informacja bardzo mi się nie podoba.
– Jesteś jutro wolna.
Nicole wychodzi, a ja od razu podchodzę do barku, z którego wyciągam butelkę koniaku. Wlewam alkohol do szklanki, wypijając wszystko za jednym razem. Przymykam oczy, muszę się uspokoić. Wygląda na to, że Nicole nieświadomie zaplanowała także mój wieczór.
Budzę się dopiero po południu, musiałem odespać i wyleczyć w ten sposób kaca. Wczoraj przesadziłem, po czym pijany zaprosiłem do siebie trzy dziewczyny. Amanda zrobiła mi aferę, gdy wróciłem do domu, ale niewiele z tego pamiętam. Byłem zbyt pijany, żeby nawet zareagować na jej krzyki. Nie dopuszczam się do takiego stanu. Nigdy. Nie rozumiem dlaczego wczoraj nie potrafiłem się powstrzymać.
Wstaję wolno z łóżka, wciąż odczuwając ból głowy. Muszę wziąć prysznic i coś zjeść. Dziś do wieczora nie zamierzam ruszać się z domu, jednak później chętnie sprawdzę, co takiego zaplanowała Nicole.
Dopiero późnym południem czuję się dobrze, jednak nie mogę się tym nacieszyć, bo do domu wraca Amanda. Opakowana torbami pełnymi zakupów, wpada wściekła do mojego gabinetu.
– I jak tam? Lepiej się czujesz głupku? – krzyczy wściekła.
Wybucham śmiechem, gdy dochodzi do mnie, jaka ta sytuacja jest komiczna.
– Słyszysz się? Przydałoby ci się też lustro. – dopiero teraz przestaję się śmiać. – Obrażona pusta lala, która jest tak zła na mężczyznę, że postanawia wyładować się, robiąc zakupy za jego pieniądze. Zawsze byłaś taka próżna i bez jakichkolwiek zasad czy zwykłego honoru?
Patrzy na mnie wściekła. Chyba właśnie myśli, co ma odpowiedzieć, daję jej czas. Nie śpieszy mi się, jeszcze nie...
– Jakim prawem cokolwiek mi wyliczasz?! Zostawiasz mnie zawsze samą w domu, nigdy nigdzie mnie nie zabierasz, chyba że jestem ci potrzebna!
– Wyjdź z mojego gabinetu. Na blacie stolika w holu chcę widzieć wszystkie swoje karty, nie waż się pominąć choć jednej. A zanim coś niepotrzebnie powiesz, zastanów się dwa razy, bo mogę zabrać ci także rzeczy, które do tej pory kupiłaś za moją kasę.
Wychodzi wściekła, a pod moim nosem pojawia się delikatny uśmiech. Na zbyt wiele ostatnio sobie pozwala, a ja nie zamierzam tego tolerować, tym bardziej, że niedługo i tak się pożegnamy, wcześniej jednak muszę przygotować na to swoją matkę. Amanda od razu do niej poleci, wciskając historię o tym, jakim jestem bydlakiem. Jednak kiedy mój dom będzie wolny, chętnie pokażę go Nicole.
Jeden z moim pracowników o osiemnastej daje mi znać, że dziewczyna weszła właśnie do klubu „Yellow Panama”. Znam to miejsce, a raczej wiem, gdzie się znajduje. Nicole na pewno nie powinno tam być, niewiele różni się od speluny. Choć wnętrze wygląda dość dobrze, to przychodzą tam ludzie, którzy chcą się tanio najebać i zaliczyć jakąś dupę w kiblu.
Już wcześniej byłem gotowy do wyjścia, więc zostaje mi tylko poinformować o wszystkim Malika, mojego jedynego przyjaciela, a także prawą rękę w firmie. Wie o Nicole, a także o tym, że dziś najprawdopodobniej trochę się zabawimy. Wysyłam mu wiadomość z adresem klubu i wychodzę z domu, po drodze zabierając wszystkie karty, jakie posłusznie zostawiła tu Amanda, która od momentu naszej wymiany zdań zamknęła się w swoim pokoju. Jeśli będę miał odrobine szczęścia, nie wróci do sypialni na noc.
Gdy dojeżdżam na miejsce, Malik czeka już na mnie.
– Nie mogłem się powstrzymać i zadzwoniłem do właściciela tego klubu. Poinformowałem go, że będziesz, obiecał zapewnić nam jakieś normalne miejsce. – informuje mnie, gdy podchodzę do niego.
– Niepotrzebnie to zrobiłeś, nie chce rzucać się w oczy. – odpowiadam mu stanowczo.
– Spoko, to też załatwiłem. Skoro mam tu z tobą siedzieć, to pozwól mi zrobić to w ludzkich warunkach.
Ten człowiek ma jakiegoś pierdolca na tym punkcie. Yellow Panama nie jest schroniskiem dla bezdomnych, jednak w jego oczach, nie różnią się zbyt mocno. Sam jest właścicielem jednego najlepiej zarabiających klubów w Portland, mimo, że otwarty jest jedynie w soboty.
Mijany kolejkę czekającą na wejście do środka. Jeden z ochroniarzy wpuszcza nas do środka i prowadzi do miejsca, z którego mamy idealny widok. Znajduje się na górze, w samym rogu, my widzimy wszystko, jednak nas mało kto zauważa. Zerkam na Mailika, który uśmiecha się szeroko na ten widok. Ma parkiecie zebrało się już sporo ludzi, ale ja od razu dostrzegam Nicole. Tańczy z koleżanką niemal na samym środku, jest w obcisłej, czerwonej sukience, która ledwo zakrywa jej zgrabny tyłek. Wiem już po co tu przyszłaś. Zaciskam dłonie na barierce, po czym puszczam ją i siadam na kanapie przy stoliku.
– Co jest? Nie ma jej?
– Jest. Kręci tyłkiem na środku parkietu. – odpowiadam mu przez zaciśnięte zęby.
– A ty kurwa co, zazdrosny jesteś? – chyba go to bawi.
Nie jestem zazdrosny, ale nie spodziewałem się, że taka dziewczyna jest do tego zdolna. Poza tym, zamiast puszczać się z jakimś napaleńcem, mogła poprosić o to mnie. Chętnie bym ją zaspokoił.
– Chyba muszę pokazać tej małej, że ze mną nie ma żartów. – stwierdzam po chwili.
Bez wahania schodzę w dół, Malik idzie za mną, skoro Nicole przyszła tu z koleżanką, ktoś musi ją od niej odciągnąć.
Gdy stoję już za nią, kładę dłonie na jej biodrach. Chce się odwrócić, ale przetrzymuję ją mocno i przyciągam do siebie.
– To tak się bawisz skarbie? – mruczę jej do ucha, a ona na dźwięk mojego głosu, przestaje ze mną walczyć. – Nie wystarczą ci spotkania ze mną? Potrzebujesz większych emocji? – prowokuję ją do odezwania się.
Odwracam ją do siebie przodem, wpatruje się we mnie, jest zaskoczona moją obecnością i zdezorientowana przez to, co przed chwilą usłyszała. Zbliżam się do niej, w nadziei, że odpowie mi na to.
– To nie tak. – mówi jedynie.
– A jak? Po co tu przyszłaś?
– Chciałam potańczyć, nie mam zamiaru prosić cię o pozwolenie! – krzyczy mi do ucha, a ja z trudem powstrzymuję śmiech.
Znów odwracam ją tyłem i bardzo mocno dociskam do swojego ciała, łapiąc ją jedną ręką w pasie. Drugą dłonią przejeżdżam po jej szyi, po czym przykładam usta do jej ucha.
– Jeśli myślisz, że pozwoliłbym na to, żeby obmacywał cię jakiś zasraniec, to jesteś w dużym błędzie mała. – zaczynam poruszać jej ciałem w rytm muzyki. – Chciałaś potańczyć? Dobrze, zatańczysz ze mną.
Wiem, że chciałaby mi odpowiedzieć, ale nie mam zamiaru jej na to pozwolić. Skoro ja tu rozdaję karty, muszę dokładnie wyznaczyć jej granice, określić zasady naszego układu. Jednak te zasady muszą ulec zmianie, jej taniec to dla mnie za mało, już mi nie wystarczy.
Moje dłonie badają niemal każdy centymetr jej ciała. Robię to tak dokładnie, że dziwię się sam sobie, jakim cudem tak długo wytrzymuje. Po kilku minutach Nicole odwraca się w moją stronę, jej lewa dłoń delikatnie obejmuje mój policzek, a prawa dotyka klatki piersiowej. Przygląda mi się uważnie, zastanawiam się o czym myśli, czy chodzi jej po głowie to samo co mi?
Łapię ją za rękę i wyciągam na zewnątrz, nie interesuje mnie czy chce tego, czy też nie. Opieram ją plecami o mur, staję na przeciwko niej, kładąc dłonie na biodrach dziewczyny.
– Co tu robisz Nicole? – pytam spokojnie.
– Przyszłam tu z koleżanką, jestem pełnoletnia. – widzę, że zaczyna się denerwować.
– Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli. Po co tu przyszłaś? Tylko nie mów mi proszę, że potańczyć, bo bardzo się zdenerwuję. – odpowiadam surowo.
– A czy w takie miejsca nie przychodzi się potańczyć?
– Nicole! – uderzam pięścią w mur, tuż obok jej głowy.
Podskakuje, patrzy na mnie wielkimi, przerażonymi oczami. Ostrzegałem ją, lepiej nie wytrącać mnie z równowagi.
– Chciałam... – mówi cicho, trzęsącym się głosem. – Chciałam się trochę zabawić. Ostatnio nie mam życia towarzyskiego. Siedzę tylko w domu i w pracy, a od kilku dni jestem jeszcze wykorzystywana przez ciebie.
– Wykorzystywana? Daję ci sporo kasy za taniec, który trwa kilka minut. Naprawdę czujesz się wykorzystana przeze mnie Nicole? – spuszcza głowę. – Odpowiedz, chętnie się dowiem, jak ty to widzisz.
– To nie jest normalna sytuacja. – wciąż na mnie nie patrzy.
– Nie jest, ja też nie jestem normalnym człowiekiem, wydaje mi się, że ty także nie jesteś taka normalna, a jedynie udajesz. Powiedz, tak bardzo ci to przeszkadza?
– A twojej dziewczynie? – unosi głowę patrząc mi prosto w oczy.
Myśli, że to co powiedziała w jakikolwiek sposób mnie dotknie? Tak naprawdę dała mi tylko powód do szerokiego uśmiechu. Gdy dostrzega rozbawienie na mojej twarzy, wydaje się zaskoczona.
– To ciekawe, że szukałaś informacji na mój temat. Nie spodziewałem się, że tak bardzo cię interesuję. – posyłam jej wredny uśmiech.
– Nie interesujesz. Po prostu lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia.
Bez ostrzeżenia całuję ją delikatnie, zaskoczona nie rusza się przez kilka sekund, jednak w końcu oddaje pocałunek. Jej delikatne dłonie nieśmiało łapią moją szyję, pogłębiam pocałunek. Wsuwam język w jej słodkie usta, a ona już bez wahania oddaje mi się mojej władzy.
Z trudem to przerywam, ale każda sekunda dłużej wydaje się zbliżać mnie do utracenia samokontroli.
– Pojedziesz ze mną? – szepcze jej w usta.
– Nie mogę, nie przyszłam sama.
– Nie martw się, ja też. A tak się składa, że twoja przyjaciółka jest właśnie z moim kolegą.
Kiwa delikatnie głową, choć nie wydaje się być przekonana, co do mojego pomysłu. Nie tracę czasu, bo zaraz może zmienić zdanie. Łapię ją za rękę i ciągnę w stronę swojego auta.
Byłbym idiotą, gdybym teraz odpuścił.
Choć prawda jest taka, że sam nie wiem, co z nią jeszcze zrobię.
Dlaczego wydaje mi się, że ta dziewczyna nie powinna wchodzić do mojego życia? Nie bardziej, niż do tej pory...___________
Tyle osób prosiło o kolejny, więc... :-*
CZYTASZ
Pole Girl - PREMIERA WRZESIEŃ 2020
Romance- To mi się podobało Nicole. - mówię jej opierając się o kanapę. - Podejdź. - staje naprzeciwko stolika. - Nie Nicole, podejdź bliżej skarbie. - Robi kilka kroków, zatrzymując się tuż obok mnie. - Nie musisz się mnie bać. Jeśli będziesz grzeczna, ni...