Po wszystkim wcale nie czuję się lepiej, teraz jest chyba jeszcze gorzej. Miałam tylko dla niego zatańczyć, a teraz jest moim… panem. Kurwa! Jak to w ogóle brzmi. Ale nie potrafię nazwać tego inaczej. Przecież jestem na niego skazana, nawet nie mogę uciec, ostrzegł mnie.
Ledwo pokonuję schody na klatce, z trudem przekręcam zamek w drzwiach, ale cieszę się, że jestem już w swoim mieszkaniu. Gdy tylko zamykam za sobą drzwi Martha pojawia się tuż obok. Milczy, a ja razem z nią. Z kieszeni wyciągam gotówkę, jaką dał mi ten facet, kładę ją na komodzie i odwracam się w stronę przyjaciółki. Już po jej minie wiem dokładnie, o czym pomyślała. Kiwam przecząco głową, a jej wyraz twarzy nieco łagodnieje. Nie dziwie się jej, że właśnie to przyszło jej do głowy, bo niby za co ktoś miałby płacić kobiecie tyle kasy?
– Nie wiem na ile to ci poprawi humor, ale zrobiłam wszystko, co zlecił ci szef. Jutro będziesz mogła odpocząć.
Patrzę na nią przez kilka sekund z ogromną wdzięcznością wypisaną na twarzy. Dłużej już nie wytrzymam, te wszystkie emocje wybuchają gdzieś we mnie. Podchodzę do Marthy i zaczynam płakać, a raczej zanosić się płaczem. Przytula mnie mocno, czeka w milczeniu, aż się uspokoję. Nawet nie potrafię ująć w słowa tego, jak bardzo jestem jej wdzięczna, że o nic mnie nie pyta.
– Zostaniesz u mnie na noc? – pytam wciąż w trzymając ją kurczowo w objęciach.
– Jasne. Chcesz się wykąpać przed snem? – pyta z troską.
– Nie, nie dotknął mnie nawet.
– To dobra wiadomość.
Puszczam ją i odchodzę na krok, ocieram łzy dłońmi i staram się choć trochę uspokoić.
– Nie. Tu nie ma nic dobrego. Co z tego, że mnie nie dotknął, skoro od teraz mam być na każde jego wezwanie?
– Co?! – zakrywa dłońmi usta.
– Dokładnie. Mam zjawiać się u niego, kiedy wyśle mi wiadomość. Mam być jego pieprzoną lalką!
– Trzeba to zgłosić. Musisz iść z tym na policję.
– Nie ma takiej kurwa możliwości. Ten facet wie o mnie wszystko, nie mam zamiaru ryzykować, skąd mogę wiedzieć, do czego się posunie, kiedy pójdę na policję? Poza tym wątpię, że oni zrobią cokolwiek.
– Wiesz kim on jest? Jak ma na imię?
– Nie. Nie wiem o nim zupełnie nic.
– A jak wygląda? To jakiś stary zboczeniec?
– Nie wiem, czy ma nawet trzydzieści lat. Jest wysoki, ma dłuższe, czarne włosy, niebieskie oczy, pociągłą twarz z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. Jest przystojny, gdybym poznała go w innych okolicznościach, powiedziałabym, że jest wręcz szalenie pociągający.
– Chociaż tyle, wiem, że to niewiele cię pocieszy, ale to mógłby być jakiś obleśny starzec.
– Teraz to i tak niczego nie zmienia. – mówię zrezygnowana. – Mam słuchać faceta, który nie uznaje sprzeciwu i może zamienić moje życie w piekło. To właśnie mi powiedział.
Martha milczy, bo przecież nie ma na to odpowiedzi, która mogłaby mnie pocieszyć.
Budzę się w południe, zasnęłam dopiero, kiedy na dworze zaczęło powoli świtać. Przez kilka pierwszych sekund czuję się dobrze, ale wspomnienia poprzedniego dnia wróciły. Chce mi się płakać, jednak co by to dało? Zaciskam mocno zęby tłumacząc sobie, że dam radę. Poniekąd Martha ma racje, to mógłby być obleśny facet. Wiem, że niewiele pocieszający jest fakt, że ten mężczyzna jest bardzo przystojny, ale tylko to wydaje mi się być plusem tej sytuacji.
Wstaję z łóżka, zakładam szlafrok i wychodzę z pokoju, rozglądam się za przyjaciółką, ale chyba jej nie ma. W kuchni na stole dostrzegam kartkę.
Przepraszam, że nie poczekałam, aż się obudzisz, ale mam kilka spraw do załatwienia.
Uśmiechnięta buźka pod tekstem odrobine poprawia mi humor. Martha ma talent malarski, choć sama w to nie wierzy, ale mając jedynie długopis w dłoni potrafi zrobić coś, czego nie dokonałoby większość ludzi na tej planecie.
Wzdycham ciężko nad moim losem i zaparzam kawę. Czuję się jak w pułapce, jednak jednego jestem pewna, nie mogę się załamać. Do tej pory żyłam z jedynym szefem tyranem, teraz można powiedzieć, że mam dwóch. Różnią się od siebie nie tylko wyglądem, jednak coś ich łączy. Obaj sprawiają, że mam dość swojego życia.
Gdy wieczorem słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, zaczynam panikować. Podchodzę do telefony ostrożnie, jakbym bała się, że zaraz wybuchnie. To jednak nie ten facet, tylko mój szef idiota, który każe mi przyjść pół godziny wcześniej do pracy. Boże, jak ja go nienawidzę…
Rano od razu mam dość dzisiejszego dnia. Wstaję niewyspana, znów nie mogłam zasnąć. Wyglądam okropnie, a czuję się sto razy gorzej. Staram się wyglądać dobrze, bo mój szef dupek z pewnością nie odpuści sobie chamskiego komentarza, na temat mojego wyglądu. Wymaga ode mnie perfekcyjnej prezencji, chociaż sam wygląda jak otyły, obślizgły karaluch.
Zakładam dopasowaną, czarną spódnice przed kolano i białą koszulę. Makijaż robię już w pośpiechu. Łapię torebkę i praktycznie wybiegam z mieszkania.
Po drodze mijam moją szkołę tańca. Nie wiem, czy w ogóle się tam jeszcze pojawię, przynajmniej nie z własnego wyboru. Ten mężczyzna o mnie nie zapomni, czuję to. Teraz każdy dźwięk przychodzącej wiadomości będzie budził we mnie lęk.
Wchodzę do firmy, od razu idąc do gabinetu szefa, nie spóźniłam się, więc chociaż o to nie będzie musiał się mnie czepiać.
– W końcu jesteś. – a jednak…
– Przecież jestem na czas. – odpowiadam mu zaskoczona.
– Masz wszystkie dokumenty? – kiwam głową i podaje mu je. – Wyglądasz, jakbyś cały weekend nie zajmowała się niczym innym, z wyjątkiem picia. – przygląda mi się z dezaprobatą. – Jak więc udało ci się to wszystko zrobić? Pewnie teraz będę siedział i poprawiał wszystko po tobie.
Kurwa, mam ochotę go zabić, a wcześniej wykrzyczeć mu, co dokładnie o nim myślę. Ze wszystkich sił staram się uspokoić, żeby nie stracić pracy, a jestem o krok od wybuchu agresji.
- Nie piłam, w nocy siedziałam przy pana dokumentach, dlatego tak wyglądam, bo nie miałam kiedy nawet się wyspać. – odpowiadam tak spokojnie, jak tylko jestem w stanie.
Nie mogę wspomnieć o tym, że Martha mi pomogła. Obie wtedy straciłybyśmy pracę, choć niechętnie podpisuję się pod tym, co zrobiła ona, nie mogę postąpić inaczej.
- Zaraz sprawdzę, czy dobrze to zrobiłaś. Zrób mi teraz kawę, a później pójdziesz do działu finansów, potrzebuję sprawozdania zysków firmy za ostatni kwartał. Wcześniej jednak idź do głównej księgowej, ma dać ci faktury ze sprzedaży udziałów, zrób z tego dokładne sprawozdanie.
Z zaciśniętymi pięściami wychodzę z jego biura, wcale nie musiałam być dzisiaj wcześniej, on po prostu chciał mnie podręczyć, a przy okazji zwalić na mnie całą swoją pracę. Już dawno powinnam odejść, ale wcześniej muszę znaleźć coś innego, nie mogę pozwolić sobie na brak dochodów, nawet przez miesiąc.
Kiedy zanoszę kawę temu robalowi, przypominam sobie, że muszę zapłacić czynsz za mieszkanie. Wysyłam wiadomość do właściciela, że dziś to zrobię. Ten mężczyzna dał mi dokładnie tyle pieniędzy, że mogę to zrobić przed czasem. Miałam ich nie ruszać, poczekać na wypłatę, ale trudno, niech się do czegoś przydadzą.
Po pięciu godzinach pracy padam na twarz. Robię tu wszystko, a dostaję pieniądze chyba za parzenie kawy. Mam tego coraz bardziej dość.
Po skończonej pracy nie wracam do domu. Jestem wykończona, ale po prostu nie mam ochoty na siedzenie w czterech ścianach i gapienie się w telewizor. Najpierw odwiedzam właściciela mieszkania i daję mu pieniądze za czynsz. W portfelu zostaje mi już tylko kilka dolarów, jednak decyduje się na pójście do galerii handlowej. Wiem, że nic sobie nie kupię, ale chociaż popatrzę i pomarzę, że kiedyś wyjdę stamtąd z torbami pełnymi zakupów. Nie zależy mi na tym tak bardzo, jednak z drugiej strony, chciałabym wiedzieć jak to jest nie martwić się o pieniądze.
Spaceruję od sklepu do sklepu, oglądam bieliznę, ciuchy, kosmetyki, wszystko, co rzuca mi się w oczy. Humor poprawia mi się odrobinę, jednak wystarczy sekunda, żeby wszystko odleciało. Staje przede mną mężczyzna, blokuje mi przejście, a kiedy unoszę głowę, widzę, że to ten sam człowiek, który kazał mi tańczyć dla siebie.
– Witaj Nicole. Nie spodziewałem się takiej miłej niespodzianki. – mówi z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
– Dzień dobry. – jąkam się. – Właściwie już wychodzę.
– Daj spokój. Skoro się już spotkaliśmy, poświęcisz mi trochę czasu. – mówi niby spokojnie, ale jednocześnie bardzo stanowczo. – Poza tym, nie widzę, żebyś coś sobie kupiła. Nie uciekaj.
– Nie uciekam i nie przyszłam tu, żeby coś kupić. – zerkam na niego nieśmiało, ale nie podoba mi się jego pytająca mima, tak jakby myślał, że przyszłam tu zarobić. – Lubię sobie czasami pochodzić po sklepach i popatrzeć na rzeczy, na które mnie nie stać. – odpowiadam szczerzę, choć nie wiem po co mu się tłumaczę.
– Teraz rozumiem. W takim razie chodź ze mną, kupię ci coś ładnego.
– Nie. Nie chcę, żeby pan mi coś kupował. – mówię stanowczo.
– Przerabialiśmy to już Nicole, pamiętasz? – mówi do mnie jak do dziecka.
– Ale ja nie chcę. Nie jestem dziwką. – niemal warczę.
– A czy ja ci proponuję ubranie za seks? – jest lekko pobudzony. – Nie przypominam sobie, żebym ci to nawet zasugerował.
– Nie znam pana, a pan chce coś mi kupić. – stwierdzam zrezygnowana. – Więc proszę się mi nie dziwić, że nie chcę takich prezentów.
– Oj Nicole. – śmieje się w głos. – Jesteś naprawdę urocza, gdy się wstydzisz, jednak nie drażnij mnie proszę. Bardzo tego nie lubię, rozumiesz? – jego mina poważnieje.
– Proszę pozwolić mi wrócić do domu. – mówię zrezygnowana.
– Ty naprawdę chcesz sprawdzić moją cierpliwość? – kiwam przecząco głową. – A wygląda na to, że tak. Chodź już, przy okazji pomożesz mi wybrać prezent na urodziny matki.
Kładzie mi dłoń na dole pleców i prowadzi przez aleje. Jestem zła, przerażona, zaskoczona i całkowicie skrępowana tą sytuacją.
Wchodzimy do salonu jubilerskiego, do którego zajrzałam gdy przyszłam tu pierwszy raz, szybko wyszłam i więcej już tu nie wracałam. Ceny biżuterii tutaj są zdecydowanie odpowiednie dla garstki ludzi. Zwykły łańcuszek kosztuje tu tyle, ile niejeden używany samochód, w całkiem dobrym stanie.
– Jak myślisz Nicole, co spodoba się kobiecie po pięćdziesiątce, która lubi mieć kontrolę nad wszystkim, potrafi wytrącić z równowagi w ciągu pięciu minut i nikomu nie ufa?
Patrzę na niego i stwierdzam, że pyta chyba poważnie. Jeśli to prawdziwy opis jego matki, wcale się nie dziwię, że syn robi co robi. Odwracam się od niego, przyglądając się biżuterii. Tak naprawdę nie znam się na tym, nigdy nie kupowałam nikomu w prezencie takich rzeczy. Mimo wszystko staram się jakoś pomóc, wyjść stąd jak najszybciej i zamknąć się w mieszkaniu.
W oko wpada mi srebrny naszyjnik z imponującym, turkusowym kamieniem. Przełykam głośno ślinę, gdy dostrzegam jego cenę, nigdy nawet nie widziałam tylu pieniędzy.
– Myślisz, że mojej matce się spodoba? – mężczyzna staje za mną, czuję jego perfumy i oddech na swojej szyi.
– Myślę, że tak, ale nie znam jej. – odpowiadam cicho, starając się zignorować nietypową reakcję mojego ciała, na jego obecność tuż przy mnie.
– No dobrze, więc sprawdzimy, czy miałaś racje.
Mężczyzna kupuje naszyjnik, bez mrugnięcia okiem podaje kartę, gdy słyszy cenę, po czym prosi o zapakowanie na prezent.
Szybko wychodzimy, postanawiam spróbować jeszcze raz.
– Czy mogłabym wrócić do domu? – pytam cicho.
Mężczyzna patrzy na mnie , po czym łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą, zatrzymując się dopiero przy wejściu na podziemny parking. Przyciska mnie plecami do ściany i napiera na mnie swoim ciałem.
– Nicole, prosiłem cię chyba o coś. – mówi karcąco. – Nie lubię się powtarzać laleczko, rozumiesz? – kiwam szybko głową. – A więc już mnie nie prowokuj, niczego od ciebie nie chcę, wymagam jedynie posłuszeństwa, czy to dla ciebie trudne?
– Nie. – odpowiadam cicho.
– A więc chodź już, bo nie mam całego dnia.
CZYTASZ
Pole Girl - PREMIERA WRZESIEŃ 2020
Romance- To mi się podobało Nicole. - mówię jej opierając się o kanapę. - Podejdź. - staje naprzeciwko stolika. - Nie Nicole, podejdź bliżej skarbie. - Robi kilka kroków, zatrzymując się tuż obok mnie. - Nie musisz się mnie bać. Jeśli będziesz grzeczna, ni...