11. HOW TO BE JEALOUS WHILE NOT BEING JEALOUS.

2.4K 247 345
                                    

     Od samego rana miałam tak podły humor, że gdy Zoe weszła, żeby zawołać mnie na śniadanie, mało nie rzuciłam w nią telefonem.

Dokładnie tym, po który wróciłam się w stronę Smokołaka.

Ale, co poradzę na to, że złamane serce nie służy mi w relacjach międzyludzkich? Czy tam poturbowane, jeden pies. Tak czy inaczej, najchętniej zostałabym w pokoju, oglądając czerskie seriale i zajadając się cukierkami spod poduszki, ale pan Harrington był już za bardzo zły o wczoraj, żeby zostawić mnie w hotelu samą.

Tym bardziej, że, jak się okazało, mieliśmy wracać do domu.

Kończyłam europejską przygodę bez entuzjazmu, chłopaka, czy jakichkolwiek chęci do życia.

     — Nie ma mnie! — krzyknęłam, kiedy bełkot jakiegoś przystojnego aktorzyny zagłuszyło pukanie do drzwi. Właśnie kończyłam się pakować, bo nie rozumiałam ani słowa z czeskiego, a czymś musiałam zająć i głowę, i ręce. — Serio, jeśli nie jesteś nauczycielem albo dostawcą pizzy, to nara.

Drzwi się otworzyły, ku mojemu niezadowoleniu, a w nich nie stał niestety koleś z żarciem. Ani nauczyciel.

— A ciebie co ugryzło? — zapytał Ned, ciągnąc za sobą klamkę. W ręce trzymał odblokowany telefon i machał nim trochę zbyt chaotycznie na boki, jakby chciał zwrócić na niego moją uwagę. — Jess kazała mi sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mówi, że nie odbierasz.

Ściągnęłam brwi i nachyliłam się nad walizką, żeby sięgnąć po ładującą się komórkę.

— Cholera, zapomniałam włączyć dzwonki — mruknęłam i wcisnęłam prędko ikonkę głośnika. — Dzięki, zaraz do niej oddzwonię.

Ned skinął głową, mrucząc coś cicho i przez dłuższą chwilę patrzył na mnie spod przymrużonych powiek. Zdawałam sobie sprawę, że wyglądam nieciekawie, po kilku godzinach wiercenia się w łóżku i wlepiania gał w akcję jakiejś starej opery mydlanej, ale nie musiał tego aż tak pokazywać. Nawet jeśli przypominałam małpę, nadal nie było to zoo.

— Serio, stara, co ci?

Wrzuciłam bluzkę chamsko do walizki i zacisnęłam pięści. Nie mogłam nakrzyczeć na Neda, bo był Bogu ducha winny, ale naprawdę niewiele brakowało, żebym zaczęła drzeć się nawet na gołębie, siedzące na balkonie.

Głupi balkon. Wszystko jego wina.

— Zapytaj przyjaciela — odburknęłam, niezbyt miło i zabrałam z kupki kolejnego ciucha. — Co? Nie pochwalił ci się, co wczoraj zrobił?

Ned zamrugał i potrząsnął głową, chyba nieprzygotowany, że wydrę z siebie tyle decybeli. Zaraz potem podszedł do mojego łóżka od drugiej strony i sam też wziął do ręki jakieś ubranie, żeby zacząć je powoli składać.

Robił to źle, ale niech już mu będzie.

— Czyli... jesteś zła o Michelle? — zapytał, ściągając brwi.

Teraz to ja nie ogarniałam.

— Co? Jak to o Michelle?

— No wiesz, o to, że Peter poszedł z nią wczoraj na ten most. — Ned wzruszył ramionami, nie podnosząc jednak wzroku znad ubrania i ułożył go z dumą na odpowiednim stosie. Chyba nawet nie był świadomy, w jakie bagno właśnie wdepnął.

— Ned... — warknęłam, gdy brat przez kilka kolejnych chwil nic nie mówił. — Na cholerę Peter zabrał ją na jakiś most?

No i chyba się biedak zorientował. Bo spojrzał na mnie tak, jakby stanął na minie, a to, czy ta nie rozwali mu połowy ryja, zależało od mojej bardzo nerwowej osoby.

HOMETOWN • SPIDER-MAN: FAR FROM HOME. [2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz