1

173 12 13
                                    

Siedziba Voldemorta, rok 1980

— Niech ktoś zabierze stąd to dziecko! Tymi swoimi brudnymi łapami zaraz ubrudzi moje łóżeczko! — zawołała zbulwersowana pani z blond włosami, gdy ocknęła się z szoku. Patrzyła na dziewczynkę z obrzydzeniem, jakby jakieś wyjątkowo brzydkie zwierzę podeszło do jej dziecka. Na jej polecenie, pojawiły się dwa małe, prawie gołe (były odziane jedynie w szmatę, którą przewiązaną w pasie) stworzenia, podeszły do niej i pociągnęły ją na środek pokoju. Dziewczynka zdziwiła się, że to iż one podeszły do jej syna, nie przeszkadza pani. Jednak wraz z jej odejściem, chłopiec zaczął płakać.
— Na co czekasz, Zgredku!? Uspokój Draco i nie pałętaj się pod nogami! Jak zaraz nie weźmiesz się do roboty, to cię w końcu zabiję, będzie spokój! — zagrzmiał pan, który ją tu zaciągnął. Jedno z tych brzydkich stworzeń odszedł od niej i próbował uspokoić chłopca. Czarnowłosa dziewczynka upadła i siedziała na posadzce otoczona strasznymi ludźmi. Przypomniała sobie krzyki, a kolano zaczęło ją boleć. Po prostu nie mogła się nie rozpłakać. Schowała swoją drobną twarz w kolana i nie odważyła się więcej ruszyć.
— Kto z was porwał dziecko? Ona jest taka młoda! Do tego ma piękny głosik! Gdyby nie była mugolką, chętnie bym się nią zajęła. Tom, może... — pani w szykownej sukni zwróciła się, do mężczyzny którego twarz kojarzyła się z wężem. Mówiła pewnie, ale z szacunkiem. To on zdawał się być tu najważniejszy. Może właśnie dlatego w brutalny sposób przerwał owej kobiecie. — Nie nazywaj mnie ,,Tom"! Kleopatro, jeśli obchodzi cię los mugolskiego bachora to może do tego dołączysz!? Jesteś niewdzięczna! Po tym co dla ciebie zrobiłem!? Masz się zwracać do mnie per ,,Panie"! I radzę ci mieć powody, dla których nie chcesz śmierci tego czegoś!
— Abigail, a czy dla ciebie największą karą nie będzie widok cierpiących bliźniaków? Narcyzo, czy to właśnie nie widok cierpiącego Draco nie zabolałby cię najbardziej? A to tylko samotne dziecko. Gdybyście wraz z nią porwaliście jej rodzica, sprawa wyglądałaby inaczej. Mnie ten widok nie satysfakcjonuje. Panie, nie jest jeszcze za późno. Sprowadźmy jej rodziców, w tym czasie skrzaty ją umyją i przebiorą, a ona mogłaby nucić te rymowankę Draco, to go uspokaja — powiedziała kobieta. Właściwie to wymyśliła to na poczekaniu. To dziecko miało słodki głosik i coś arystokratycznego w wyglądzie. Jej rodzice musieli być bogaci. Do tego Kleopatra nie mogła się przyznać nawet przed samą sobą, że nie da rady torturować dziecka.
— Brzmi rozsądnie. Czy ktoś z was wie, skąd zostało porwane to dziecko i byłby w stanie sprowadzić rodziców tego czegoś? Kleopatra ma rację, torturowanie dziecka nie jest wystarczająco satysfakcjonujące — powiedział Czarny Pan. Jeśli sam Lord Voldemort podchwycił pomysł, on był dobry. Tylko czy uda się zlokalizować rodziców dziecka? I czy to wyda jej się bardziej satysfakcjonujące? Tego jeszcze nie wiedziała, ale udało jej się odroczyć przynajmniej na chwilę zamordowanie dziecka. — Panie, to dziecko zostało zabrane z jakiegoś dużego domu w Londynie. Chyba właśnie w nim mieszka — powiedział jeden z mężczyzn.
— Więc zróbmy tak, jak zasugerowała nasza Kleopatra, sprowadźcie tutaj rodziców tego bachora, a niech skrzaty umyją tego bachora. Tylko nie chce czekać za długo! Rozumiemy się!? — warknął mężczyzna. Dziwne, brzydkie stworzenia, które oni nazywali ,,skrzaty", podniosły dziewczynkę i zaczęły ją gdzieś ciągnąć. Po chwili dziecko poczuło nieprzyjemne szarpnięcie i znalazło się w wielkiej, pięknej łazience, prawie takiej, jaką miała w domu. — Jak się nazywasz? Ja jestem Zgredek — to pytanie zadało jedno z małych istot.
Dziewczynka jednak nie odpowiedziała, rozglądała się oszołomiona po pomieszczeniu, nie mogąc uwierzyć, że jeszcze żyje. Nie miała jednak ochoty na rozmowy z tymi dziwnymi stworzeniami. Nie chciała się odzywać. Wolała poczekać, aż sytuacja się rozwinie. Poza tym poco dziwnym istotą było jej imię? Znaleźli wiele dziwnych zamienników. Część z nich słyszała. Doskonale wiedziała, kim jest bachor, ale padło również określenie mungol, a ona nie wiedziała czym jest mungol.
— Jak cisza, to cisza — powiedział skrzat, a następnie odkręcił kurek w wielkiej wannie, która zapełniła się wodą i bańkami w najróżniejszych kolorach. Skrzat dotknął swoją kościstą ręką, odkręcił inny kurek, a następnie powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy. Dziewczynka przyglądała się temu oszołomiona. — Pobierzcie od niej pomiary i znajdźcie jakiś odpowiedni strój — polecił skrzat, który zajmował się wodą. Latająca miara pod kontrolą tych dziwnych skrzatów zmierzyła dosłownie wszystko, co się dało. — Ciszo, umiesz sama umyć włosy?
Dziewczynka pokręciła głową, w domu zawsze robiła to jej mama. Chociaż zwykle ktoś inny z nią się bawił, z każdym z rodziców miała swój własny rytuał. Razem jedynie zawsze jeździli do opery. Na jej brudną twarzyczkę wkradł się uśmiech. Trochę rozbawiło ją to, że skrzat nazwał ją ,,cisza", mimo rozbawienia, zdecydowanie bardziej podobało jej się to słowo niż mungol. Skrzat również uśmiechnął się pogodnie. Czarodzieje mieli rację, ta dziewczynka miała w sobie coś niezwykłego.
W tym czasie inne skrzaty się przeniosły, a Zgredek polecił jej wejść do wody, sam zasłonił oczy. Dziewczynka zdjęła z siebie zniszczoną sukienkę i ostrożnie weszła do wanny, ze względu śliską podłogę. Chociaż wanna wydawała się wyższa, mogła się spokojnie położyć na wodzie i nie tonąć, ale też nie wypłynęła całkiem na wierzch. Istota skądś wiedziała, kiedy może otworzyć oczy, w tym momencie umyła dziewczynce włosy.
Kąpiel była bardzo długa i przyjemna, nawet tak oczywista czynność miała w sobie coś magicznego. To była pierwsza kąpiel dziewczynki odkąd została zabrana do marmurowego domu. Jednak była niemal pewna, że ta była przyjemniejsza. Nie wyszła z wody do puki nie zaczęły znikać kolorowe bąbelki, a jej skóra się pomarszczyła się. Zgredek pomógł jej się wytrzeć i przesuszył jej włosy. W tym momencie pojawiły się inne skrzaty.
Miały ze sobą nową nowy strój. Zgredek pomógł jej włożyć czerwoną sukienkę, czarne pończochy i białe buciki. Następnie posadził dziewczynkę na krzesełku i zaczął czesać. Dziewczynka krzywiła się, czując jak skrzat szarpie jej kołtuny. Zawsze musiała długo czesać włosy, a dawno tego nie robiła. — Ciszo, tęsknisz za kimś?
— Tęsknie za moim misiem, tęsknie za rodzicami, przyjaciółkami, domem, muzyką i śpiewaniem — odpowiedziała dziewczynka. Właściwie nie wiedziała, czemu zwierzyła się tej istocie. Przecież to i tak niczego nie zmieni. Ona zawsze będzie tylko tą mungolką, która już nie długo zginie. — To może nam zaśpiewasz? — zapytało stworzenie.
Dziewczynka spełniła swoją prośbę, zaśpiewała swoją ulubioną kołysankę, często ją śpiewała gdy była sama. Dziwne stworzenia słuchały jej z oczarowaniem.

Siedziba Voldemorta, rok 1980 /Komnata w której przebywają Śmierciożercy/

— To... Panie, chciałabym porozmawiać na osobności, jeżeli to oczywiście nie problem? — zapytała Kleopatra. Jeśli chciała coś ugrać, musiała porozmawiać z Lordem w cztery oczy, wtedy łatwiej jej ulegał. Mimo to miała duże wątpliwości, czy uda jej się go przekonać. Wiedziała, że dziecko nie wyjdzie z tego domu żywe, jednak może mogłaby go przekonać, żeby dziewczynka umarła szybką śmiercią. — Byłabym wdzięczna.
— Kleopatro, nie myl się, jeśli jeszcze raz zaczniesz wymawiać imię ,,Tom", ukarzę cię! Nie podejrzewałbym cię o brak szacunku, ale najwyraźniej się pomyliłem. Mimo to możemy porozmawiać — odpowiedział Lord Voldemort. Podniósł się i wyprowadził swoją ulubioną śmierciożerczynie z komnaty. Chciał, żeby Kleopatra była zadowolona, jednak ostatnio jej nie poznawał. Kobieta zdawała się łagodnieć, to trzeba było ukrócić. — Dobrze się stało, Kleopatro, mamy do pomówienia.
— Oczywiście, Panie. Zdaje sobie sprawę, że mieszają mi się formy, za co przepraszam. Wcześniej na osobności mogłam wymawiać ,,Tom", jednak czy mogłabym najpierw o coś poprosić? — zapytała kobieta. Byli już w innej komnacie, znacznie pustszej i ciemniejszej. Voldemort sprawił, że jego podwładna przylgnęła do ściany. Ona jednak nie bała się, nawet jeśli dawała nad sobą zdominować. Właśnie to Voldemort w niej lubił. Nie była tchórzem, ale znała swoje miejsce. — Czy ta dziewczynka musi zostać torturowana? Wolałabym, żeby zginęła szybką śmiercią.
Lord już miał odpowiedź. Jednak wypowiedź uprzedziło wzięcie głębszego oddechu, jednak wielkie drzwi się otworzyły. W drzwiach stał skruszony Lucjusz Malfoy. Mężczyzna doskonale wiedział, że żaden z nich nie życzy sobie, żeby im przeszkadzać. Jednak to nie mogło czekać. Nawet nie wiedział, jakim sposobem to on miał przekazać złe wieści Czarnemu Panowi i Kleopatrze. Bał się, że wyżyją się na nim, jak na posłańcu w starożytności.
— Lucjuszu, czyżbyś nie słyszał Kleopatry? Chcemy porozmawiać na osobności i nie życzę sobie, żeby ktoś nam przeszkadzał, czy to nie jest zrozumiałe? Czy dla ciebie proste gesty są zbyt skomplikowane? — zapytał szyderczo pan Śmierciożerców. W Kleopatrze się gotowało, już miała usłyszeć odpowiedź na swoje pytanie! Czy Lucjusz nie mógł im bezczelnie przerwać kilka chwil później? Cóż za brak wyczucia. Nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć. — Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!? Co to za brak szacunku! Jeżeli go nie masz, to sama cię go nauczę!
— Bardzo przepraszam — powiedział szybko Lucjusz. — Nie chciałem przeszkadzać, Panie, jednak ta sprawa nie może czekać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziewczynka od MugoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz