* 4 *

1.2K 159 196
                                    

Poranek zaczął się od dobrej i złej wiadomości. Dobrą było to że ku mojej największej radości chłopak poraniony przez wilkołaki nadal żył i wyglądał dużo lepiej. Spał jeszcze smacznie kiedy z ciężkim sercem musiałem wstać z łóżka, izba się wychłodziła i trzeba było napalić w kominku. Okryłem go dodatkowym kocem i sprawdziłem dla pewności czy wszystkie opatrunki wyglądają dobrze. Babka wybrała się na drobne zakupy pod zamek. Stąd zła wiadomość. 

Tylko przekroczyła próg swojej chatki a już wiedziałem że coś się wydarzyło. Położyła koszyk na stoliku i usiadła przy nim wlepiając we mnie spojrzenie.

- Coś nie tak? - zapytałem przegarniając pod kominkiem. - Jakieś wieści?

- Szukają Cię i z tego co wiem to nie tylko oni. Przeczesują cały las i drogę do tego księstwa za lasem. Podobno tam miałeś rozkaz się wybrać ale nie dotarłeś. 

Zamrugałem nerwowo nie rozumiejąc kto mógłby jeszcze mnie szukać. Wtedy przypomniałem sobie że miałem wyruszyć poznać kobietę którą matka wybrała mi na żonę. Zaśmiałem się nerwowo i usiadłem na przeciwko drobnej staruszki. 

- Nie śmiała bym się na twoim miejscu. W końcu znajdzie się ktoś kto powie gdzie jesteś to zaszkodzi i tobie i temu chłopcu. O sobie nawet nie wspominam. - westchnęła a ja spiąłem się na jej słowa jak struna. 

- Wiec mam odejść? - zapytałem zupełnie retorycznie, ona tylko kolejny raz westchnęła.

- Jeśli wybór należał by do mnie to mógłbyś zostać tu już na zawsze Kochanieńki, wiesz ze kocham Cię jak własne dziecko, ale sam rozumiesz ze jeśli Cię tu znajdą... - sięgnęła przez stół i ujęła moje dłonie, chyba bardziej martwiła się tym że mogę być na nią zły niż tym że grozi jej niebezpieczeństwo. - Musisz uciekać skarbie. Twój Ojciec podobno wpadł w okrutny szał gdy dowiedział się o twoim zniknięciu i prawdopodobnym złamaniu umowy między królestwem a księstwem. 

- Rozumiem. A co z nim? Jest zbyt słaby żeby go przenosić... Zresztą na dobrą sprawę nie do końca jeszcze wiem gdzie. nie przemyślałem zupełnie tej ucieczki... Planowałem to od lat bez jakiegokolwiek myślenia o konsekwencjach. Nie chcę by ktoś ucierpiał przez moje impulsywne decyzje. 

- On może zostać. Nie będzie dla nikogo niespodzianką że znów kogoś leczę. To jest najmniejszy problem. Nie martw mnie fakt że zostanie wilkołakiem. Wiem że poprowadzisz go tak że nie będzie najmniejszym zagrożeniem. 

- Miałem mu pomóc...  W gruncie rzeczy nie wiemy kim naprawdę jest i czy w sam sobie nie jest niebezpieczny. Takiej osobie nie zdołam w ogóle pomóc bo ma już zło we krwi. 

- Syriuszu Kochanieńki. - westchnęła i ścisnęła bardziej moją dłoń - O każdym można tak powiedzieć. Ważne jak ta osoba zostanie poprowadzona. - dodała i spojrzała w stronę łóżka uśmiechając się pogodnie - Od tego chłopca bije przyjemna ciepła aura, jest delikatna i jasna. Myślę że to bardzo dobre dziecko. Niezwykle skrzywdzone i to może je złamać ale będzie mieć doskonałego nauczyciela. - wróciła do mnie spojrzeniem ale jeszcze skinęła na łóżko. 

Obróciłem się i zobaczyłem że chłopak obrócił się do nas przodem. Miał lekko uchylone powieki. Ogień z kominka odbijał się w Jego zielonych oczach w których widziałem delikatne złote, wilcze przebłyski. Zawiesiłem się chwilę na tym widoku nie zdając sobie sprawy że patrzę mu w oczy niepokojąco długo. to co widziałem było zwyczajnie zbyt piękne... Do rzeczywistości przywróciła mnie dopiero Babka która zdążyła już wstać. Położyła mi dłoń na ramieniu i lekko mną poruszyła. 

Podskoczyłem na krześle zdając sobie jednocześnie sprawę ze to musiało niezwykle dziwnie wyglądać. Uciekłem spojrzeniem ale Chłopak na łóżku nie wyglądał na pogniewanego. Zdążyłem dostrzec że uśmiecha się lekko czym zakłopotał mnie jeszcze bardziej. 

Czerwony Kapturek [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz