Prolog

26 2 1
                                    


Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Po wojnie ludzie myśleli że nadejdą spokojne czasy i będą mogli w ciszy przy cieple kominka opalanego drewnem i w rodzinnym gronie cieszyć się dostatkiem żywności. Brakiem krzyków, które było słychać zza wybitych okien , odgłosami strzałów , wybuchów bomb i wiecznego proszenia o medykamenty... Gdyby tylko tak było... Dwa lata po wojnie średnia medialna populacji znacząco spadła. Cały świat próbował rozwiązać światowy kryzys. Powstały różne organizacje, ruchy a nawet sekty. Władze próbowały zachęcić do naturalnego zwiększenia populacji. Kiedy nawet to nie przynosiło rezultatów a z roku na rok było coraz gorzej i już każdy myślał że to już koniec rasy ludzkiej , w ostatniej chwili pewien naukowiec odkrył pewną metodę „wskrzeszania umarłych".

Polegała ona na pobudzaniu komórek wirusem wstrzykniętym do organizmu. Była ona bardzo ryzykowna ale względu na brak czasu i innych możliwości kraje z wysoką technologią przystąpiły do działania. Po roku badań i testów, pierwszy udany eksperyment wyszedł na gołębiu. Wiadomość szybko się rozniosła. Ludzie zaczęli mieć nadzieje że, jest jakaś szansa na przetrwanie. Jednak z czasem szanse coraz szybciej malały, nie było już czasu na badania i kolejne obserwacje wirusa , trzeba było pójść na żywioł i zacząć testy na ludziach...

Ze względu na niedostosowanie dawek do organizmu , wirus zaczął mutować. Po paru dniach na wszystkich kanałach w telewizji zaczęto mówić o strasznej rzezi w laboratoriach w których były prowadzone badania. Następnego o agresywnym zachowaniu ludzi w krajach niedaleko laboratorii, po następnych czterech dobach zaczął się mord na ulicach. Następnie ludzie zauważyli rozkładające się żywe chodzące osoby. Odnotowano to jako początek epidemii. Zaczęto wprowadzać kwarantanny i godziny policyjne. Jednak dużo to nie dało. Minęły praktycznie dwa tygodnie zanim trafiło to do nas.

Przed ustanowieniem u nas kwarantanny mój dziadek powiedział że ma za miastem schron na wypadek klęsk żywiołowych, miał tam żywność i co o dziwę trochę broni. Po docieraniu pierwszych zarażonych do miasta zaczęła się panika... Gdzie się nie obejrzałeś mogłeś zobaczyć zarażonego gryzącego i obdzierającego ze skóry człowieka. Jedynym rozwiązaniem było uciekać, nie patrzeć się za siebie ani nie przestać biec. Ci którym udało się ujść z życiem mieli dużo szczęścia a inni... inni już byli zagryzani albo byli tymi co gryźli. Ludzie już nie wierzyli w przetrwanie myśleli że to już koniec... Ale to tylko początek końca...

RadioactiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz