~ 2 ~

76 1 1
                                    


Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Kroki były co raz głośniejsze. Kurdeee. Gdzie by tu się schować?

Kuchnia - odpada. Jak tam wbiegnę, to Elizabeth i Andrew zobaczą mnie.
Pokój... - ale ja głupia jestem. Nie biegam już tak szybko jak przed ciążą.
Moja ostatnia deska ratunku... Łazienka.

Wbiegłam do niej delikatnie uderzając brzuchem o umywalkę, na co cicho syknęłam.

- Juliet, wszystko ok? - aha czyli nie tak cicho jak myślałam. Liz zapytała przez drzwi z troską.

- Tak, jest ok. Tylko się uderzyłam w zlew - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- W brzuch?

- Tak, ale bardzo del - nie dane mi było dokończyć, bo kobieta zaczęła szarpać za klamkę, aż w końcu otworzyła drzwi.
- Jezu, Juliet. Nic Ci nie jest kochanie? Pokaż ten brzuch - powiedziała podwijając mój t-shirt do góry.

- Liz, spokojnie. Naprawdę nic się nie stało. 

- Jul, jesteś w siódmym miesiącu ciąży. Musisz na siebie uważać - powiedziała z pełną powagą.

- Wiem. Przepraszam, że cię przestraszyłam.

- Nic się nie stało. A teraz zbieramy się, bo za dwadzieścia minut masz u mnie wizytę.

O matko. Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko zleciał. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju. Z szuflady białej komody wyciągnęłam szarą teczkę z nadrukiem emotki dziecka i ruszyłam po schodach w dół. W przedpokoju spotkałam gotową blondynkę. 

- Idziemy? - zapytała kobieta.

- Jasne, jestem gotowa - odpowiedziałam i ruszyłyśmy razem do samochodu kobiety.

Droga minęła nam szybko. Nim się obejrzałam byłyśmy na parkingu pod kliniką, w której pracuje Liz.

- Juliet, ja idę się przebrać, a ty poczekaj przed moim gabinetem dobrze?

- Jasne, dzięki.

Blondynka weszła od budynku przez rozsuwane drzwi, a ja skierowałam się bezpośrednio na plastikowe siedzenie przed jej gabinetem. Zajęłam miejsce obok niewysokiej brunetki. Podejrzewam, że była dopiero w pierwszych miesiącach ciąży, bo nie było widać u niej zarysu dzidziusia, ale trzymała rękę na małym wypukleniu na sukience. Uśmiechnęła się do mnie, na co odpowiedziałam tym samym.

- Jestem Kylie - podała mi rękę.

- Juliet - odpowiedziałam dziewczynie.

- Który miesiąc? - zapytała prosto z mostu.

- Siódmy, a u ciebie?

- Aaa, świeża sprawa. Dopiero piąty tydzień - zaśmiała się.

- Gratuluję Kylie.

- Dziękuję Ci bardzo. Pierwszy dzidziuś? - zapytała spoglądając na mój brzuch.

- Tak - odpowiedziałam niepewnie.

- Boisz się? - powiedziała ściskając moją dłoń.

- Tochę. Bałam się samej ciąży. Teraz przeraża mnie tylko poród - uśmiechnęłam się sztucznie. Nie chciałam pokazywać mojego zmartwienia, ale serio bardzo obawiałam się tego, że nie dam rady urodzić  i wychować dziecka w wieku osiemnastu lat.

- Będzie dobrze. Pierwszy raz jest najgorszy. Potem już wiesz czego się spodziewać, ale muszę Ci powiedzieć, że przytulić tą małą, brudną, płaczącą istotkę to najpiękniejsze uczucie na ziemi - powiedziała wlewając we mnie otuchę.

- Dziękuję Ci za te słowa. Czyli to nie pierwsze maleństwo? - zapytałam.

- Nie. To drugie. Pierwsze właśnie tu idzie - powiedziała wpatrzona w jakieś miejsce za mną.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam biegnącą w kierunku brunetki malutką dziewczynkę. Kylie schyliła się i wzięła dziecko na ręce kręcąc się z nim do okoła własnej osi. Dziewczynka wtuliła się w mamę i piszczała z radości. Bardzo chciałam, żeby moje relacje z dzidziusiem były takie same. Żebym była cudowną matką, ale co raz częściej zaczęłam wątpić, że będę potrafiła je wychować.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos dziecka:

- Mamusiu, a co to za pani? - zapytała uśmiechnięta dziewczynka.

Podniosłam się z krzesełka i spojrzałam na nią.

- Cześć. Jestem Juiet, a ty? Jak masz na imię?

- Ashley - odpowiedziała nieśmiało.

- Miło mi cię poznać Ashley. Powiesz mi ile masz latek? - zapytałam.

- Tsyyyyy - krzyknęła uradowana.

- To już duża dziewczyna z ciebie.

- Wiem wiem. Tata tes tak mówi. A ty ile mas latek?

- Ashley, nie wolno tak pytać! - skarciła ją matka.

- Pseplasam - spuściła nisko główkę. Na ten widok zrobiło mi się smutno.

- Nic się nie stało kochanie. Nie martw się. Ja mam osiemnaście lat.

- Aaa, to ty jus stala jestes - powiedziała dziewczynka.

-  No może i tak - zaśmiałam się razem z Kylie.

- Ash, a tatuś z tobą nie przyszedł? - kobieta zwróciła się do córki.

- Nie. Pojechal do placy - sepleniła malutka.

- Juliet - Kylie spojrzała na mnie. - Mogłabyś zająć się chwilkę Ashley? Ja muszę iść do toalety.

- Jasne, nie ma problemu - odparłam. - Chodź do mnie ślicznotko - wyciągnęłam ręce do dziewczynki, a ona od razu puściła szyję mamy i złapała się moich barków.

Stay with US ^^ L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz