Ciel Phantomhive
Przygotowania do balu, który Elizabeth gdzieś podczas rozwieszania na ścianach kocich sylwetek wyciętych z papieru nazwała "kocim balem" trwały w najlepsze. Kiedy tylko zobaczyła biegające kulki alergiczne zapragnęła całkowicie zmienić styl przyjęcia na taki z motywem kotów. Niezbyt podobał mi się ten pomysł, gdyż bardziej dziecinnie niedało się zrobić przyjęcia dla zabójczyni, ale może była w tym jakaś metoda. Może kobieta ta poczuje się pewniej w takim a nie innym wystroju.
Rozsiadłem się wygodnie w fotelu z notatkami w dłoni. Jeszcze dzisiaj odbyć się miało przyjęcie, na którym prawdopodobnie pojawi się ta kobieta. Czułem się bezpieczny z racji kontraktu, jednak pojawić się tam też mieli inni goście w tym Lizzy. I jej życie miał za zadanie obronić Sebastian, jednak kiedy miałby wybierać... to oczywiste, że demon wybrałby duszę związaną kontraktem.
Takie rozważania przyniosły mi lekki niepokój, zacząłem rozmasowywać energicznie skronie.
Duchh twierdzi, że zabijanie ją bawi. Bardzo możliwe, że ma rację. Tylko, że patrząc na fotografie pokiereszowanych, czasem przebitych na wylot ciał mam wrażenie jakby było za tym coś jeszcze. Zmrużyłem oczy zirytowany, bo znów ta sprawa zajmowała wszystkie moje myśli. To nie tak, że nie jest ważna, zwyczajnie powinienem skupić się również na innych rzeczach. Sam już nie wiem co powinienem myśleć...
W pomieszczeniu rozległ się odgłos pukania.
- Wejść - rzuciłem i po chwili w progu stanął Sebastian a za nim chudy, na oko trzydziestoletni mężczyzna o jasnej cerze i płowych włosach. Nie miałem pojęcia kim był.
- Hrabia Richard Fubberry - przedstawił go demon, wskazując na niego otwartą dłonią. Mężczyzna widocznie przejęty, przetarł chusteczką pot z czoła. Ledwo zauważalnie drgnęła mi brew. Sebastian najwyraźniej zauważył ten akt ignorancji i skinieniem głowy pośpieszył gościa.
- Hrabio Phantomhive... - zaczął nieśmiało. Nie wyglądał na typowego bogacza mimo, że z pewnością posiadał duży majątek. Nawet jeśli jego ubrania były drogie, to postawa jego samego była zgarbiona i mało majestatyczna. Nie dziwiłem się więc, że zamiast traktować mnie jak 'dziecko' okazał mi jakiś szacunek. Nie to co większość... Przymknąłem powieki na kilka sekund, stukając paznokciami o biurko. Fubberry jest tak mało charakterystyczny, że ledwo pamiętam kim właściwie jest i czego chce.
- Usiądź - wskazałem mu krzesło po drugiej stronie i cicho westchnąłem. Mało ciekawe to zajęcie. Wolałbym już pomęczyć się z Lizzy, choć nie jest to w moim stylu...
Na myśl przyszedł mi widok Elizabeth po mojej śmierci. Jestem świadom, że nie bedzie to dla niej najmilszy czas w życiu. Szczególnie, że już raz doświadczyła żałoby po rodzinie Phantomhive...
- Wiem, że jesteś blisko Królowej, Hrabio... Boże chroń Królową... - powiedział cicho, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jakby jego głos był za szklaną ścianą. Nie mogłem skupić wzroku na jego twarzy, która cały czas się rozmazywała robiąc miejsce wyobrażeniu płaczącej Lizzy. Marszczę nieprzyjemnie brwi.
-... w-wiem, że to duża prośba, ale proszę, na Boga! - w końcu wróciłem do rzeczywistości. Spojrzałem na Sebastiana, aby chociaż trochę upewnić się czy błagania Fubberrego były jakkolwiek sensowne. Usta demona wykrzywione były w lekkim uśmiechu.
- Dobrze więc - wstałem powoli i ścisnąłem rękę mężczyźnie. Była zimna - Michaelis doprowadzi Pana do wyjścia - skinąłem mu głową na pożegnanie i znów opadłem na miękki fotel. Kamerdyner wychodząc miał dziwnie zadowolony, chytry wyraz twarzy.
CZYTASZ
PAMIETAJ O SMIERCI | kuroshitsuji
FanfictionZaledwie szesnastoletni hrabia Phantomhive i jego kamerdyner stają przed wyzwaniem schwytania kobiety mordującej 'Psy' Królowej Wiktorii. Jednak nic nie jest tak proste jak śmierć. Gdyż dla Śmierci wszyscy są równi. | SEBACIEL, ale jak najbardzie...