Nagle trzasnęły drzwi. Potem kolejne. Otworzyłam oczy i zdumiona stwierdziłam, że jest już widno. Co prawda, wciąż miałam naciągniętą na twarz kołdrę, ale przebijały przez nią słoneczne promienie. Pierwszy raz w życiu byłam za nie niewyobrażalnie wdzięczna.
Na oddziale, jak każdego ranka, panowało poruszenie, jednak zdawało się być inne niż zwykle. Piguły kręciły się po korytarzu, niemiłosiernie stukając drewniakami. Słyszałam ich nerwowe, podniecone głosy. Powoli zsunęłam kołdrę i spojrzałam na tarczę ściennego zegara. Była piąta pięćdziesiąt. Za wcześnie na pobudkę. Zwykle któraś z pielęgniarek zwlekała się z fotela nie wcześniej niż szósta. A teraz miałam wrażenie, że już cały szpital stoi na nogach. A raczej na nich biega. Wstałam i z drżącym sercem podeszłam do okna.
Świtało.
Wokół stacji w promieniu kilku metrów porozciągano milicyjną taśmę w biało-czerwone paski. Dalej stał ambulans, do którego sanitariusze wkładali nosze. Czarny, wypukły worek, który na nich spoczywał, mógł mieć tylko jedną zawartość. Dwóch milicjantów rozmawiało ze sobą, a jakiś gość w kombinezonie pochylał się nad pokaźną plamą rozcieńczonej nocnym deszczem krwi.
Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Serce omal nie wyskoczyło mi gardłem. Wpadła Anka. Zwykle, przed śniadaniem takie zachowanie by nie przeszło. Najwyraźniej, morderstwo tuż pod szpitalnym murem całkowicie zdezorganizowało oddziałowe życie.
– Widziałaś to? – Anka przysiadła na parapecie i ani przez moment nie patrząc mi w oczy, obserwowała wydarzenia zza okna.
– Ta – burknęłam. – Aż za dobrze.
– A nie mówiłam, że pod lasem łaził jakiś podejrzany typ? To na pewno jego sprawka.
– Miał krótką, ciemną kurtkę z kapturem?
– No tak, przecież mówiłam. – Na moment łaskawie odwróciła głowę w moją stronę.
– Widziałam jak kogoś zabijał.
– Co? – Anka aż usiadła z wrażenia.
Westchnęłam tylko, wciąż patrząc przez okno. Karetka właśnie odjeżdżała, a mundurowi wciąż byli zajęci zabezpieczaniem dowodów.
– On mnie widział. I teraz pewnie będzie chciał mnie zlikwidować.
– Chyba żartujesz...
– Tak, żartuję! Zmyślam sobie, bo nie mam nic lepszego do roboty! – wrzasnęłam na nią i się rozryczałam.
Anka podeszła i chwyciła mnie za dłoń, którą od razu wyszarpnęłam.
– Musisz o tym powiedzieć pigułom. Albo lekarzowi. Niech to zgłoszą na milicję – przekonywała mnie.
– Nie ma mowy! Będę przesłuchiwana, a potem to już ten drań na pewno po mnie przyjdzie. Jak nic nie powiem, może mi odpuści. Czy ty wiesz, co to zemsta mordercy na przypadkowym świadku? Bo ja czytałam o takich rzeczach nie raz.
Drewniaki w korytarzu zdawały się zbliżać do mojego pokoju. Wygoniłam Ankę i kazałam jej trzymać gębę na kłódkę, a sama poszłam się wysikać. Na drugim końcu korytarza dwóch milicjantów ściszonym głosem rozmawiało z ordynatorem. W kiblu puściłam pawia. Opłukałam się i na roztrzęsionych nogach przemknęłam do pokoju. Starałam się nie wychodzić z łóżka, dopóki nie zrobi się spokojniej. Poza tym piguły pilnowały, żebyśmy bez potrzeby nie opuszczali swoich sal.
*Cały dzień leżałam jak otępiała. Jednak wieczorem nie wytrzymałam. Musiałam pogadać z Anką. Od rana nie pokazała się u mnie. Obraziła się, czy co? Po obchodzie wymknęłam się na opustoszały korytarz. Pozorny spokój mąciły stłumione rozmowy za drzwiami. Stanęłam pod piątką, w której leżał Maciek. Zajrzałam do niego. Spał spokojnie, więc tylko zostawiłam uchylone drzwi, bo brzdąc bał się ciemności.
Tuż przed szóstką zaczęłam bardzo uważać na kroki. Najwolniej jak umiałam nacisnęłam klamkę i wślizgnęłam się do środka. Na łóżku znajdującym się najbliżej drzwi siedziała Anka. Chyba wyczuła, że przyjdę. Pod oknem spała Zuzka. Oddychała tak cicho i płytko. Przez chwilę myślałam, że umarła.
– Co z Zuzką? – spytałam, żeby się upewnić, że nic jej nie jest.
– Chyba dobrze. Dostała prochy i śpi.
Anka była jakaś przybita. Jej oszczędność w słowach mogła świadczyć o zbliżającej się fali depresji. Akurat teraz, gdy potrzebowałam jej wsparcia, energii, która zastępowała mi moją własną.
– Podobno Maciek dobrze rokuje. Ma wyjść w przyszłym tygodniu –powiedziała bez emocji.
– Serio?
– Słyszałam jak ordynator gadał z jego starymi – wymruczała, przeglądając kolejno każdy obgryziony paznokieć, jakby szukała jakiegoś ocalałego kawałka.
– Przecież ostatnio miał przerzuty. Było coraz gorzej...
– Widocznie stał się cud – skwitowała beznamiętnie, dokonując zębami egzekucji na znalezionym zadziorku.
– A mówili coś o tym mordercy? Nie mam dzisiejszej gazety, bo Aneta nie przyszła na swój dyżur.
– Nic nie słyszałam. Zresztą, co mnie to obchodzi?
– Jak to? Zapomniałaś już, że on mnie widział? To chyba normalne, że chcę wiedzieć, czy go złapali, albo czy mają chociaż jakiś trop.
– Nic nie wiem – burknęła i przekręciła się na bok,naciągając kołdrę pod samą szyję. – Chce mi się spać.
– Dzięki za pomoc, wiesz? Świetna z ciebie koleżanka. Tylko jak ty masz swoje fanaberie, to ja muszę cię wysłuchiwać. A teraz, gdy cię potrzebuję, odwracasz się dupą i idziesz spać.
Milczała. Wstałam ze złością i podeszłam do drzwi. Gdy wkurzona ostrożnie zamykałam je za sobą, jeszcze raz spojrzałam na jej łóżko. Kołdra delikatnie się poruszała. Ale jakoś tak nierówno.
Anka płakała.
poczułam ogromną pustkę. Tak naprawdę nie miałam teraz nikogo, na kim mogłabym się oprzeć. Anka zamknęła się w swoim świecie, Aneta była prawdopodobnie na zwolnieniu, Maciek, który był mi jak brat i dla którego chciało mi się coś w ogóle robić, miał nas opuścić na zawsze. Sama już nie wiedziałam, czy się cieszę z jego cudownego wyleczenia, czy jest mi z tym źle. Chyba zaczynałam wariować.
Zrezygnowana człapałam z powrotem do swojego pokoju, wiedząc, żeod naporu myśli długo nie zasnę, kiedy coś zwróciło mojąuwagę. Drzwi od piątki były zamknięte, a przecież zostawiłam jeuchylone. Zajrzałam do środka. Łóżko Maćka było puste, akołdra leżała na podłodze. Szybko przeleciałam wzrokiem po małejsali, ale nigdzie go nie było. Chyba wyszedł, co było do niegozupełnie niepodobne. W nocy bał się wytknąć nos poza swójpokój. Pomyślałam, że jedynym miejscem, w którym mogę goznaleźć, jest łazienka. Przejrzałam wszystkie kabiny. Nie byłogo tam. Spanikowana, stanęłam na korytarzu i nie wiedziałam, corobić. Nie mogłam zgłosić zniknięcia Maćka w dyżurce. Musiałamgo odnaleźć sama.
![](https://img.wattpad.com/cover/206456489-288-k654604.jpg)
YOU ARE READING
Przysługa [opowiadanie]
Mystery / ThrillerŻycie zamknięte w klaustrofobicznej przestrzeni szpitalnego oddziału, brutalne morderstwo i wybawienie, które przychodzi w najmniej oczekiwanej postaci. Poznajcie Laurę - dziewczynkę, która bardzo pragnęła śmierci. +++ Link do recenzji "Przysługi" a...