Szkoła to więzienie dla takich jak ja.
Dzisiaj doszła do nas dziewczyna, nazywała się Olivia, miala 16 lat i w sumie tylko tyle wiem.
Mało mnie to obchodziło, jednak po lekcjach razem z Alanem podeszliśmy do niej i chwilę pogadaliśmy.
Okazało się, że przyjechała ze starszym bratem niedawno do miasta i dla tego się przepisała do naszego małego więzienia.~~~~~~~ W Domu ~~~~~~ ~~~~~~~ ~~~
- Stary zagadaj do niej! - tak jak myślałem, Alan od razu musiał zaczynać swoje gadki jak to dobrze mieć dziewczyne.
- Zwariowałeś?!
- Ja?! Chyba ty! Stary, piękna ruda dziewczyna, jasna cera, piękny uśmiech.. Czego chcieć więcej?!
- To się z nią umów mądralo - miałem powoli już tego dosyć
- Przecież mam dziewczynę!
Nie wytrzymałem wziąłem plecak i wybiegłem z domu.
Po pięciu minutach biegu dotarłem pod kawiarenkę, w której pracowała moja ciocia.
Podszedłem do lady i zamówiłem kawałek szarlotki.
Zająłem miejsce i czekałem na zamówienie.~~~~~ ~~~~~ ~~~~~ 10 minut później ~
- Pańska szarlotka - kelnerka położyła przede mną jeszcze ciepłą szarlotkę i odeszła za lade, wraz ze swoim wymuszonym uśmiechem.
Zacząłem jeść, dawno nie miałem tak dobrego wypieku w ustach... Moja ciocia idealnie prowadzi te kawiarnię, piękne białe stoliki, zasłony w kwiaty, wiele różnych dodatków i innych dupereli, które tylko dodają uroku.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos starca, który z niewiadomych przyczyn przysiadł się do mnie.
- Triia Cię potrzebuje.
- Słucham? - całkowicie nie rozumiałem człowieka, jaka Triia? - To chyba pomyłka...
- Nie chłopcze, Triia Cię potrzebuje. Jutro o świcie. Tutaj. Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy i swój talizman.
*SKĄD ON WIE O MOIM TALIZMANIE?!*
- Nie zastanawiaj się tak! Lepiej leć się pakuj, bo jak nie przyjdziesz sam. To ja przyjdę po Ciebie - ten mężczyzna mnie przerażał, nie mam pojęcia dlaczego, ale posłuchałem go.
Po 15 minutach byłem w domu, Alan nie widział co powiedzieć.
Zatkało go jak zacząłem się pakować.
Tak bez słowa.~~~ o Świcie, następnego dnia ~~~ ~~~
Przybyłem, ale starzec nie był sam.
Ona tam była.
Ta sama dziewczyna, która była nowa w naszym mieście machała mi ochoczo na przywitanie.
Zatkało mnie.
Byli tam jeszcze jacyś chłopacy. Jeden wyglądał na gotowego na wszystko, drobny brunet w okularkach,ale drugi - może był umięśniony, ale głupi był jak nie wiem.
UZNAŁ MNIE ZA DZIEWCZYNĘ!
Okej rozumiem to, że mam dość długie włosy, ale nie mam damskiej urody czy coś takiego!
Po tym wybryku te jego mięśnie nawet mu nie pomogą!Zacząłem zmierzać w jego kierunku, chłopak utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Światło z jego komórki oświetlało jego policzek.
Byłem jakieś 20 centymetrów od niego.
Przywaliłem mu.
Nie spodziewał się.
Upadł.
Chyba mu złamałem nos.
Dobrze mu tak.Olivia przerażona ukryla się za starcem, natomiast brunet nawet nie drgnął. Uśmiechał się lekko za książki.
Minęło trochę czasu.
Ruda zajmujowała się Maksem - to ten chłopak, któremu złamałem nos - a Janek - ten drugi - nadal siedział nad książką.
Lecz po chwili zawitał wiatr i dało się usłyszeć flet.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzelismy w tamtym kierunku, nie mogłem uwierzyć!
W naszą stronę szła ONA.
To była ona.
Nie, ona zginęła.
To była próba, czy coś takiego!
Nie mogłem dać się na to nabrać!!!
To nie mogła być ona..
CZYTASZ
Łza deszczu
De TodoDeszcz. Stuk, puk, puk, stuk, puk. O parapet.. Każdy pomija z daleka deszcz, parasole rozkłada, ale nie ona.. Ona jest inna.