Obudziłam się dzisiaj mając wyjątkowo dobry humor. Ubrałam się w moje ulubione żółte ciuchy, umyłam zęby i zjadłam pyszne śniadanie przyrządzone przez moją kochaną mamę. Do szkoły mam bardzo blisko, mimo wszystko wyszłam z domu 40 minut przed lekcjami. Chciałam pójść po Wiktora, z którym umówiłam się na dworcu. Chcieliśmy spędzić ze sobą trochę czasu zanim wejdziemy do cyrku. Gdy przybyłam na dworzec, zastałam Wiktora siedzącego na ławce. Robił coś na swoim telefonie. Po paru sekundach patrzenia się na niego wyczuł to i skierował oczy w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko i podszedł się ze mną przywitać. Chwilę po tym postanowiłam, że mam ochotę na coś słodkiego, więc zaciągnęłam go do biedronki. Kupiłam sobie jakiegoś najtańszego i największego batona. Po wyjściu ze sklepu zaczęliśmy maszerować w stronę parku. Przechodziliśmy obok optyka, gdy nagle przewróciłam się o własne nogi. Upadłam prosto na twarz. Nagle ktoś podał mi rękę. Złapałam ją, myśląc, że to Wiktor. Gdy wstałam dotarło do mnie, że pomógł mi wstać ten cudowny chłopak, którego wczoraj widziałam na korytarzu. Z bliska wydawał się być jeszcze przystojniejszy. Nie mogłam oderwać od niego swojego wzroku. Jego twarz była tak smukła i pociągająca. Rozkoszowałam się tą chwilą, lecz nagle została przerwana przez jego cudowny głos:
- Spadłaś mi z nieba prosto przed nosem.
- Ba-Da-Ksz - zarumieniłam się i próbowałam wydusić jakieś słowo
- Mam na imię Radek a jak mówię na ciebie ślicznotko? - uśmiechnął się cudownie i kontynuował.
- Ga-Ga- Brysia - jakimś cudem udało mi się przedstawić
- Śliczne imię, pięknej kobiety. Niestety muszę już uciekać, mam umówioną wizytę. Masz może kartkę?
- Ja-ja-jasne. Wsadziłam rękę do kieszeni i wyjęłam z niej zgniecioną w kulkę kartkę zeszytu.
Chłopak wziął ją do ręki i zaczął pisać, po czym mi ją wręczył. Radek krzyknął szybkie do zobaczenia i zniknął za drzwiami optyka. Nie zdążyłam mu nawet odpowiedzieć. Gdy po chwili ocknęłam się i dotarło do nie co właśnie się stało, pełna entuzjazmu spojrzałam na kartkę. Był tam jego numer telefonu pod, którym było napisane; "Zadzwoń, słodziaku <3". Nie mogłam uwierzyć w to co się stało tak samo jak Wiktor, który patrzył na wszystko z boku. Od razu zapisałam numer na telefonie i włożyłam kartkę do kieszeni. Wiktor nie mógł wyjść z zachwytu. Strasznie się cieszył, że poznałam Radka. Mimo wszytko jego szczęście nie mogło się równać z moim. Gdy byłam w parku a potem w szkole myślałam tylko o jednym. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i wykonać ten telefon. Zastanawiałam się o czym będziemy rozmawiać. Ten dzień w szkole strasznie się dłużył. Jedynie przerwy na, których spotykałam się z Radkiem, mijały szybko. Czas przy nim płynął jak pojebany. Chciała bym żeby było na odwrót. Wróciłam do domu około 17. Pierwsze co zrobiłam po tym jak zjadłam obiad to wyciągnięcie telefonu i zadzwonienie do Radusia. Lubię jego imię pasuje do tego co robi. Po prostu sprawia, że bardzo się raduję. Nie czekałam, długo aż odbierze. W jego głosie słyszałam radość i podekscytowanie. On pewnie wyczuł to samo w moim tonie. Czas jak zawsze płynął niesłychanie szybko. Nim się zorientowałam było godzina 21. Gadaliśmy bez przerwy prawie 4 godziny. Nawet na chwilę nie zabrakło nam tematu. Z nikim jeszcze tak nie miałam, nawet z Wiktorem. Czułam, że Radek jest wyjątkowy i ja sama czułam się dzięki niemu wyjątkowa. Niestety w pewnym momencie nasza błoga i spokojna rozmowa została przerwana przez kruka, który wleciał do mojego pokoju przez otwarte okno. Zaczęłam krzyczeć i niechcący się rozłączyłam. Ptak za nic chciał wylecieć. Do mojego pokoju szybko przybiegła mama. Moja bohaterka starała się przegonić ptaka rzucając w niego kapciami. Niestety każdy rzut kończył się niepowodzeniem. Ptak był zbyt sprytny. W pewnym momencie zwierze zmieniło swoją taktykę. Zaczęło kołować i atakować moją twarz. Kruk ewidentnie próbował wydrapać mi oczy. Starałam się bronić, lecz ptak był dla mnie zbyt potężny. Mogło dojść do tragedii gdyby nie moja mama, która trafiła ptaka kopniakiem z obrotu. Zwierzę z hukiem trafiło w ścianę i spadło na ziemię. Szybko jednak wstało, krzyknęło i wyleciało przez okno. Z tym ptakiem było coś naprawdę nie tak. Jedyne co po nim zostało to krucze pióro i podrapana twarz. Może to był jakiś znak? Może ktoś, chce mi coś przekazać? Nie mogłam o tym myśleć. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby zbadać stan swojej twarzy. Bardzo tego pożałowałam. Wyglądałam jeszcze gorzej niż wcześniej! Przed tem nie wiedziałam, że jest to w ogóle możliwe. Nie mogłam na siebie patrzeć. Rozpłakałam się i wróciłam do swojego pokoju. Schowałam się pod kołdrę. Nie chciałam już dzisiaj gadać z nikim, nawet z Radkiem. Bałam się co sobie pomyśli gdy mnie zobaczy. Bałam się że zmieni o mnie zdanie. Bałam się, że przestanie we mnie widzieć to coś. Dlaczego to musiało przytrafić się mnie?! Dlaczego właśnie teraz gdy poznałam chłopaka swoich marzeń?! Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Gdy się wypłakałam i uspokoiłam szybko zasnęłam. Tej nocy śniło mi się, również coś bardzo dziwnego. Widziałem wielkiego, chodzącego Big Bena pożerającego niewinnych ludzi. Po jego gigantycznych wskazówkach spływała karmazynowa ciecz. Z jednej strony zegar mnie przerażał a z drugiej strony niebywale bawił. W pewnym momencie momencie Big Ben odwrócił się i zaczął patrzeć na mnie. Byłam tych samych rozmiarów co on. Miałam wrażenie, że patrzy w głąb mojej duszy. Czułam się rozumiana. W pewnym momencie z jego okropnej paszczy usłyszałam ciche słowa.
- Będziesz cierpieć. Będziesz kolejna.
- Wiem - Odpowiedziałam, stojąc w bezruchu.
Byłam jak martwa, chłodna i bez żadnych emocji. Nagle Zegar zaczął biec w moim kierunku. Wtedy ni stąd ni zowąt obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Za godzinę miałam iść do szkoły, ale o tym co działo się tego dnia opowiem następnym razem.
![](https://img.wattpad.com/cover/206455701-288-k743002.jpg)