18.

4.3K 243 38
                                    

- Kompletnie zwariowałeś, Malfoy! - Głos dziewczyny ociekał niedowierzaniem.

Spoglądała na niego jakby kompletnie postradał zmysły. On w odpowiedzi zerknął na świeże blizny na jej nadgarstkach i poczuł falę nowej energii do walki.

- Dlaczego? - Zapytał spokojnie i dla kontrastu zmierzwił włosy z irytacją. - Równie dobrze możesz zamieszkać ze mną skoro i tak spędzasz tu większość czasu. Mam mnóstwo miejsca.

- To nie brzmi właściwie. - Zaprotestowała niepewnie i zagryzła wargę.

- Och, walić to. Jesteś tam sama jak palec, przychodzą ci do głowy głupie pomysły. Łatwiej mi cię pilnować, gdy jesteśmy razem. - Mruknął i pociągnął zdrowego łyka ze szklanki wypełnionej jego ulubionym wysokoprocentowym płynem.

- Nie musisz mnie niańczyć! - Obruszyła się podrywając się na równe nogi. - Niczego od ciebie nie potrzebuję! - Jej oczy rzucały gromy. Stała miażdżąc go wzrokiem, z rękami opartymi na biodrach i rumieńcem na twarzy.

- Przestań się unosić, Granger. Wiesz, że Tangler niedługo będzie robił ocenę. Chyba chcemy w końcu przez to przejść, nie? Nie możemy dopuścić do kolejnego incydentu...

- Ale czy musimy ZAMIESZKAĆ razem?! - Jej głos pełen był wątpliwości.

Zaczęła nerwowo przechadzać się wzdłuż ściany mrucząc pod nosem. Pewnie go obrażając.

A ona po prostu nie ufała sobie na tyle, by spędzać każdą noc w tym samym miejscu, co on. Zbyt mocno na nią działał, czego zdawał się w ogóle nie być świadomy. Z drugiej jednak strony bardzo bała się samotności i rzeczy, które działy się w jej głowie, kiedy była sama.

- Zgódź się. - Jego ton był łagodniejszy. W głowie wciąż miał wspomnienia z tej koszmarnej nocy, gdy prawie się zabiła. Wzdrygnął się na samą myśl i zwilżył usta trunkiem.

- Dlaczego? - Spoglądała na niego podejrzliwie. - Aż tak ci zależy na tym certyfikacie, prawda?- Wydawała się być lekko zasmucona.

Nie poznawała go. Na pewno nie był już tym wstrętnym gnojkiem, z którym miała nieprzyjemność obcować w szkole. Wyzwolony spod wpływu rodziny, Voldemorta i parszywych szkolnych przyjaciół wydawał się być kompletnie innym człowiekiem, ale wciąż uparcie dążącym do celu.

Był w tym tak cholernie pociągający... Za każdym razem, gdy na niego patrzyła, miała ochotę dotknąć jego twarzy, błądzić rękami po silnych ramionach i dotknąć ustami jego skóry...

- Po prostu się zgódź, Granger. - Powiedział twardym głosem, ale spojrzał na nią prosząco.

W jednej chwili podjęła decyzję, mając nadzieję, że nie będzie jej gorzko żałować.

- DOBRA. - Odparła, a on odetchnął z ulgą.

- Świetnie, chodźmy coś zjeść, Liwiusz przygotował na obiad zapiekankę z kurczakiem. - Zakomunikował wstając nagle i pociągnął ją w stronę kuchni.

Było mu cholernie dobrze na duszy.

***

- Yyy, że co? - Blaise Zabini siedział osłupiały na białej kanapie, a w dłoni dzierżył tak dobrze mu znane kryształowe naczynie z bursztynową zawartością.

- Ona. Tu. Mieszka. - Wycedził przez zęby blondyn. - Czego nie rozumiesz, Zabini?

- Jak do tego doszło, do cholery?! - Czarnoskóry chłopak nie potrafił otrząsnąć się z szoku.

- To długa historia. - Blondyn westchnął ciężko czując ciepło rozgrzewającego go od środka alkoholu.

- Mam czas, Draco. - Blaise nie zamierzał odpuścić. Coś dziwnego miało miejsce i koniecznie musiał się dowiedzieć co.

W tym samym momencie na piętrze pojawiła się Hermiona ubrana w kuse szorty od piżamy i top. Stopy miała bose, a włosy związane w luźnego koka na czubku głowy. Kilka kosmyków wydostało się z supła i zwisało luźno wokół jej zarumienionej twarzy. Zupełnie nie krępowała się obecnością dwóch facetów siedzących na dole. Pewnie związane to było z dużą ilością ognistej, którą w siebie wlała. Ostatnio maksymalnie ograniczała alkohol, ale dzisiejszy wieczór był wyjątkiem. Chciała wprowadzić się w dobry nastrój i uspokoić umysł, bo chaos, który miała w głowie zaczął ją przytłaczać. Chaos miał na imię Draco Malfoy.

- Cześć, Blaise! - Pomachała mu radośnie. - Dostałeś mój list? - Zapytała chichocząc. Oparła się o balustradę i wpatrywała się w czarnoskórego Ślizgona z szerokim uśmiechem.

- Cześć, Granger! - Odparł wyszczerzając zęby. - Pewnie, że dostałem. Powinienem za niego obsypać cię złotem!

- Jaki list? - Malfoy złowieszczo zmrużył oczy i posłał kumplowi śmiercionośne spojrzenie.

- Hermiona pomaga mi zdobyć Ginny. - Odparł bardzo z siebie zadowolony, na co ona przyklasnęła radośnie.

Draco zdawał się być ukontentowany odpowiedzią, ale nie zwracał za bardzo uwagi na przyjaciela, bo jego głodny wzrok błądził po ciele dziewczyny. Nachylała się przez barierkę na górze, idealnie eksponując swój biust i nagie ramiona. Blizny brzydko odcinały się na jej skórze, ale zdawała się tym nie przejmować, bo właśnie coś nuciła cicho pod nosem.

Tylko zbyt trzeźwy Blaise spoglądał na jej ręce zdezorientowanym wzrokiem.

- Nie chcesz wiedzieć. - Blondyn mruknął cicho widząc jego spojrzenie.

- Idę do biblioteki! - Hermiona postanowiła głośno zakomunikować i tanecznym krokiem skierowała się do drzwi prowadzących do jej ulubionego pomieszczenia, za którymi sekundę później zniknęła.

- No więc? - Zabini nie zamierzał odpuścić. Utkwił w przyjacielu świdrujące spojrzenie. - Wytłumaczysz mi, co tu się dzieje?

Draco Malfoy wyglądał na bardzo skrępowanego, co chyba zdarzyło mu się po raz pierwszy w życiu. Nerwowo stukał palcami o udo.

- Dracze? Zaczynam się niepokoić... - Czarnowłosy chłopak poczuł liźnięcie strachu na karku.

Młody Malfoy w końcu pociągnął zdrowego łyka ze szklanki i powiedział zdesperowanym głosem:

- Blaise, kurwa, ja się chyba zakochałem...

W tym momencie Zabiniemu zabrakło słów. Co nigdy jeszcze w jego osiemnastoletnim życiu nie miało miejsca.

Terapia // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz