Kruk otulił czarnymi potężnymi skrzydłami
małą bezbronną kulkę z parszywymi istotami.
Zgasł spokój dla tysiąca świetlistych pociech, które przysłonił.
Wcześniej całą mą siłę beznadziejnie roztrwonił.
Nie musiałam widzieć pogardy, nie musiłam się nią przejmować.
Może wtedy udało by mi się więcej sensu zachować.
Teraz zostałam jedynie wygasłym pożarem,
siedzącym, obrzuconym młodości ciężarem.
Analizując marzenia, troski i nadzieje,
chciałabym móc liczyć na strachu pozbawienie.
Zatopiona, zmęczona, znudzona, rozbita.
I mimo prób naprawy chwieje się orbita.
I wszystko co robie mały ma skutek.
I czuję się jak dziwak, ten jeden wyrzutek.
I kłuje, gdy spogląda na mnie z głupim usmiechem.
I mniej mi zależy z każdym kolejnym oddechem.
I kształcę się i kształce, a nikt nie docenia.
I ciągle i ciągle chcę wiecznego uśpienia.
I kłócę się z czarną damą, wszystko zaczyna błyskać.
I nie mogę z tego świata uciec, muszę czas zyskać.
I czasu i czasu i czasu... wiążą sznury!
Wiążą, rozrywają te poważne bzdury.
I chcę, jak ja pragnę cholernego uznania!
I wiem, że to głupie, niewystarczające do przeklinania.
I krzyczę i krzyczę, bo łamie mi serce,
a takie zachowanie nie przystoi panience.~~~
Na górze róże i dużo błękitu,
nie zdam egzaminów, to wszystko jest do kitu.~Aluś
CZYTASZ
Wierszydła
PoetryGdy upośledzony ścisłowiec stwierdzi, że pisanie wierszy to dobry pomysł. Nie polecam.