Freydis
W niewielkim, srebrnym lustrze zamiast swojego odbicia widziała ogień, jaki dręczył ją minionej nocy. Jej dłonie drżały od chwili, gdy się przebudziła. Przez to nie mogła prosto zapleść warkoczy. Ciągle rozpuszczała włosy i rozpoczynała ich układanie od nowa i od nowa…
Zawsze starała się wyglądać godnie, niczym dama z Kopenhamn, mimo iż nigdy takową nie była. Urodziła się tutaj, na Bornholmie i dopóki nie została żoną jarla, nie czuła potrzeby szczególnego wyróżnienia. A przynajmniej tak sobie wmawiała, urozmaicając historię o prostej dziewczynie z północy wyspy. Chciała wyglądać dobrze i teraz miała ku temu sposobność. Dlatego jej warkocze musiały być zaplecione równo, suknia, chociażby barwą, wyróżniająca, a głowa i szyja świecące od zachodnich klejnotów. Tak fizycznie podkreślała to, kim była. Jarlanką. Panią. Królową.
— Pani. — Usłyszała cichy głos swojej służącej. Gitla stała w przejściu, pochylała głowę i patrzyła na swoje splecione dłonie. Jej włosy były rozpuszczone, ciemne i siwe. Zwracała nimi na siebie uwagę, bo dodawały jej młodej twarzy lat. — Pan Knut i wikingowie wrócili.
Zacisnęła wargi i ruchem ręki nakazała jej odejść. Znów spojrzała w lustro. Sińce pod jej oczami były niezmiernie irytujące. Kontrastowały na tle naturalnie rumianej cery i złotych włosów. Ostatecznie związała je w niedbały, niski kok, a następnie założyła na głowę diadem, by odciągnąć wzrok ludu od dzisiejszych mankamentów. Wstała i założyła płaszcz. Mimo lata, poranki wciąż były chłodne.
Opuściła swój pokój i udała się do głównej sali domostwa, która teraz świeciła pustkami. Wielkie, długie stoły ustawione były pod ścianami, wszystkie pochodnie zgaszone, a dwa trony postawione z tyłu na drewnianej platformie, nie wskazywały na to, by to miejsce miało swojego pana. Patrząc na nie, skrzywiła się, ale zaraz po tym przeniosła spojrzenie na dwie osoby, wychodzące z innego pomieszczenia. Pierwszą z nich była jej córka, Arsa, która dumnie ruszyła w jej kierunku, drugą zaś Gitla.
— Idź i obudź jarla — powiedziała do kobiety, która natychmiast zatrzymała się, kiwnęła głową i zawróciła. W tym czasie Arsa zdążyła stanąć u jej boku. Już miała odezwać się do matki, gdy w otwartych wrotach stanął Knut.
— Freydis! Siostro! — Zawołał, po czym ruszył ku niej i przywitał ją krótkim, acz mocnym uściskiem. Kobieta powitała go jedynie wymuszonym uśmiechem. Gdy tylko w przejściu stanął jej syn, poświęciła jemu całą swoją uwagę.
— Ivar — rzekła, wydychając powietrze i od razu łapiąc go za ręce. Przyglądała się uważnie twarzy młodzieńca. Chłopak skrzywił się, wyrwał z jej uścisku i odsunął.
— Jestem cały matko, jak mogłaś w to wątpić?
— Nie śmiałabym. — Gładko skłamała. — Pewnie wyróżniłeś się w bitwie.
Ivar nie odpowiedział. Spojrzał jedynie na wuja, który udawał, że wcale ich nie słyszy. Mężczyźnie nigdy nie wychodziło kłamanie, a jakoś nie chciał narażać się ani Freydis ani swojemu jedynemu siostrzeńcowi. Lepiej niech każdy wierzy lub przynajmniej udaje, że syn ich jarla odziedziczył walecznego ducha po ojcu.
— Arso, mam dla ciebie podarunek. — Knut sięgnął do swojej skórzanej torby, uważnie obserwując reakcje siostrzenicy. Oczy Arsy na dźwięk słowa podarunek zaświeciły się i poszerzyły, a sama widocznie nie radziła sobie ze swoim brakiem cierpliwości. W końcu wiking wyjął z torby lalkę. Czystą, szmacianą i nową lalkę. Znalazł ją w jednym ze słowiańskich domostw. Wyglądała na świeżo uszytą. Miała sukienkę i włosy z jasnych nici. Żadna dziewczynka by takową nie pogardziła.
CZYTASZ
Jara
FantasyŻycie Jaromiry miało być proste - służyć i umrzeć dla boga słońca. Stało się jednak inaczej, gdyż nagle trafiła w sam środek wojny między dwojgiem braci o władzę nad Bornholmem. Musi zatem wybrać - zemstę na Normanach za wymordowanie jej ludu, czy p...