Nie potrafię odnaleźć się w tym świecie.Coś jest ze mną nie tak i nikt nie jest w stanie mi pomóc. Co raz bardziej pragnę się uwolnić tylko nie wiem jak...
-Laura? Laura! - Drgnęłam gdy korepetytorka uderzyła ręką w stół.
-Słuchasz mnie?
-Tak, tak, oczywiście. - przytaknęłam mechanicznie wyrwana z zamyślenia.
-Strasznie długo zastanawiasz się nad tym zadaniem. Przed chwilą bez problemu rozwiązałaś podobne. Coś się stało? Źle się czujesz? - Zmarszczyła brwi strapiona siadając na brzegu ławki i pohylając się nade mną.
- Przepraszam, po prostu jestem zmęczona i potrafię się skupić - spuściłam wzrok i złapałam się za głowę udając znużenie.
Tak naprawdę to nie chce tu być. Mam dość tego wszystkiego...
Dość głupich ludzi...
Dość zapyziałej szkoły...
Dość zrujnowanego świata...
Dość moich ociemniałych rodziców...
Dość, po prostu dość!
-Rozumiem. Zrobię ci kawę. Mamy jeszcze godzinę i jeśli chcesz zaliczyć ten sprawdzian musisz ją wykorzystać na naukę.
Ach , no tak...
Ona też nic nie rozumie. Nikt nie rozumie. Nikt nawet nie próbuje zrozumieć. Przez te siedemnaście wiosen, które egzystuje na tym łez padole czuje się obca.
Obca. Większość pewnie myśli, że wie co to znaczy.
I pewnie mają rację.
Ale ja jestem obca podwójnie, obca do kwadratu, pierwiastek z obca... Cóż nigdy nie byłam dobra z matematyki.
Nie rozumiem tego świata. Ekonomia, technika czy ludzkie zachowania wydają mi się takie przyziemne, takie banalne. Nie wiem co ja tu robię. Ten zgiełk napawa mnie strachem.
Raz nawet próbowałam uciec. Potem było tylko gorzej. Przepisali mi jakieś leki, które sprawiają, że robię się senna, ale przecież nie cierpię na bezsenność.
Byłam też u psychologa. Usłyszałam, że mam fobię społeczną. Nie przejęłam się tym za bardzo. Właściwie czułam się jak paralityk, które dowiaduje się, że choruje na reumatyzm.