Czego nie zrobisz dla miłości

569 60 71
                                    

Napisałam pierwszy rozdział na początku kwietnia. Teraz mamy koniec grudnia. Nieźle, prawda? Jakimś cudem to opowiadanie strasznie spodobało się wielu osobom, i parę z nich chciało kontynuację, więc teraz ją tutaj publikuję. Zgaduję, że nikt jej nie wyświetli, ale co tam. Nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału. Ostatnio wszystkie moje prace się pogorszyły. Ale cóż, i tak ofiaruję Wam drugi rozdział. Mam nadzieję, że osiągnie chociaż połowę takiego sukcesu, jaki osiągnął poprzedni rozdział. Enjoy :D



Była godzina 40:90 w sierocińcu Grace Field House. Święta zbliżały się wielkimi krokami, ale na dworze temperatura osiągała 11 stopni Celsjusza, a śniegu nie było, bo globalne ocieplenie. Ale za to padało. Padało tak bardzo, że dziura, w której siedziała Emma, napełniła się wodą, przez co rudowłosa była zmuszona przybrać pozycję "deski" i unosić się tak długo, aż ktoś wreszcie zauważy jej zniknięcie.

Emma była w stanie zaakceptować wizję spędzenia reszty życia w tej dziurze. Ba, była nawet w stanie zaakceptować fakt, że Ray chciał zjeść jej bułkę z dżemem. Ale to, z czym nie mogła się pogodzić, to bezczelne zachowanie Normana, który zmiażdżył jej bułkę. Jak on mógł tak postąpić? Emma po raz pierwszy poważnie się na niego obraziła.

Wracając do klimatu świąt, ostatnio dzieci dobrały się do składu z bronią, zajumały siekierę, i ścięły jedno z drzew z lasu. Teraz właśnie ubierały swoją prowizoryczną choinkę. Wszyscy, oprócz Emmy i dwóch innych osób.

Wszyscy wiemy, że Norman czuł do Emmy coś więcej, niż zwykłą przyjaźń, dlatego na wieść, że się na niego obraziła, zdiagnozował u siebie depresję. Przefarbował swoje włosy tuszem z pióra Isabelli, zaczął słuchać Billie Eilish oraz My Chemical Romance, oraz założył konto na Instagramie z "głębokimi" cytatami.

Z Rayem natomiast wcale nie było lepiej.

Stał się jeszcze większym emo, niż wcześniej. Śmierć bułki z dżemem negatywnie na niego wpłynęła. Parę razy próbował powiesić się na sznurówkach ze swoich butów, jednak za każdym razem gałęzie się łamały, więc Isabella była zmuszona na czas nieokreślony zawiesić pracę nad swoją tajną plantacją marihuany w jej tajnej piwnicy pod sierocińcem, i pilnować swojego wychowanka. W końcu została doprowadzona do ostateczności i musiała zmienić mu obuwie na kapcie. Ray już nie wiedział co zrobić, więc zamknął się w sypialni i nie wpuszczał nikogo, co stanowiło problem, bo w owej sypialni nie sypiał tylko on, więc dzieci musiały spać na korytarzach.

Pewnego dnia jednak coś do niego dotarło. Zrozumiał, że nie może wiecznie pogrążać się w rozpaczy, dlatego zrobił to, co zrobiłby każdy normalny człowiek na jego miejscu, czyli postanowił przywrócić swoją miłość do życia.

Była godzina 25:72. Ray właśnie wrócił z biblioteki z książką o przyzywaniu duchów. Wyskoczył z sypialni przez rozwalone okno, którego dalej nie naprawiono, odbił się od Emmy w dziurze, jednak jej brzuch zadziałał jak trampolina, przez co wzbił się hen wysoko i poleciał aż do Centrali.

-Nosz kurna Ray, gdzie ty się niby wybierasz?! - bulwersowała się Emma.

Dziewczyna zdała sobie sprawę, że Ray właśnie poszybował do miejsca pełnego demonów, dlatego postanowiła go uratować, jednak nie mogła zrobić tego sama. Ogarnęła, że zamiast robić "deskę" jak jakiś debil, mogła zwyczajnie wyjść z owej dziury, co zrobiła. Szybko pobiegła do sierocińca, by obudzić śpiącego na korytarzu Normana.

Parę dni później udało im się opracować plan. Stworzyli skrzydła jak Dedal, wspięli się na dach i wylecieli. Norman ciągle przypominał Emmie, żeby nie leciała zbyt blisko słońca, więc Emma ostatecznie się wkurzyła, wyjęła flarę i w niego strzeliła. Chłopak zaczął spadać. Zauważyły to demony z Centrali. Wtedy wszyscy skoczyli im na spotkanie. Właśnie, skoczyli. Demony zapomniały, że nie umieją latać, dlatego wszystkie wpadły do przepaści.

Tymczasem Ray prowadził w Centrali zaciętą walkę z demonami. Gdy tylko tam wylądował, zobaczył, że demony prowadzą eksperymenty na zgniecionej bułce z dżemem, którą prawdopodobnie przekazała im Isabella. Ray włączył protecc mode i poszedł na istny rampage. Chwilę potem wszystkie demony były już martwe. Jednak od upragnionego celu dzieliła go jeszcze jedna przeszkoda. Sans Undertale.

Sans Undertale stał przed bułką z dżemem i nie pozwalał Rayowi do niej dojść. Szkielet zaczął tańczyć default dance, co odepchnęło Raya. Emo już przygotowywał się na porażkę, gdy na ratunek przyleciała mu Emma z Isabellą. Kobieta wyciągnęła łyżkę stołową i wskazała nią na Sansa.

-Ty! To ty podeptałeś mi moją marihuanę! Zginiesz za to!

Wtedy czarnowłosa rzuciła się na szkieleta i zaczęła go brutalnie bić. Ray to wykorzystał. Zabrał bułkę i wskoczył na Emmę, która wyleciała z centrali.

W końcu wylądowali przed sierocińcem. Ray nigdy nie był szczęśliwszy. On i jego miłość ponownie byli razem. Nagle on i Emma usłyszeli krzyk. Spojrzeli w górę i ujrzeli Normana, który niepokojąco szybko spadał, kręcąc się wokół własnej osi. Emma zdążyła uskoczyć. Ray już nie. Niebieskooki walnął centralnie w niego, a raczej centralnie w bułkę z dżemem, która przykleiła mu się do czoła. Norman jeszcze chwilę jechał przed siebie na brzuchu, a potem uderzył w ścianę sierocińca. Bułka z dżemem odkleiła się od jego czoła i wpadła do dziury, gdzie w ciągu sekundy zeżarły ją piranie, które wzięły się tam kompletnie z nikąd. Ray ponownie pogrążył się w rozpaczy, a dźwięki Isabelli okładającej Sansa dalej można było usłyszeć.


Osobliwa noc w Grace Field House //The Promised Neverland (Ray x Bułka z Dżemem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz