▪◇ROZDZIAŁ 5◇▪

60 16 1
                                    



Na początku sytuacja wyglądała naprawdę beznadziejnie, ale im dłużej rozmawiałam z Alestą, moje przerażenie powoli opadało. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Co prawda moje serce nadal waliło jak opętane, ale zaczynałam spoglądać na całą tę sprawę z Jeonem z innej perspektywy.

Mimo wszystko w dalszym ciągu nie była ona przyjemna.

— Masz rację, jesteś naprawdę idiotką i tym razem nie mówię tego tylko dla zasady. Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś, co zrobiłaś z Ggukiem?

Trudno było zignorować wyraźne zdenerwowanie mojej do niedawna przyjaciółki, jednak w pewnym sensie doskonale rozumiałam jej reakcję. Żywiła do Jeongguka te same uczucia, co ja. Śmiało mogłabym postawić się w jej miejscu. Jak sama bym zareagowała?

Wybuchem złości? Płaczem? Szczęściem? Alesta i tak wyjątkowo trzymała emocje na wodzy. Widziałam, jak zaciska nerwowo pięści, a jej brwi drżą; tak czy siak nie pozwalała emocjami przejąć nad nią władzy.

— Okej, wszystko w porządku, Tity. Naprawdę. Nie jestem zła.

Podała mi kolejną paczkę chusteczek i poklepała po głowie. Dopiero teraz zaczynałam zdawać sobie sprawę, jak bardzo mi jej brakowało.

— Nie jesteś zła? Naprawdę?

— Powinnam być, ale nie jestem. No... może trochę. — Skrzywiła się. — Tak, jestem suką i nasza przyjaźń przechodziła ostatnio ciężki okres, ale potrafię sobie wyobrazić, przez co przechodziłaś. Dla mnie samej śmierć Gguka nie była łatwa, ale starałam się o tym nie myśleć. Nie miałam wyboru. Musiałam żyć dalej. Myślisz, że gdybyś powiedziała mi od razu, wyzywała bym cię od idiotek? — Zaśmiała się cicho, wciąż klepiąc mnie po plecach. — Jasne, znając mnie, na pewno by się nie obyło bez latających talerzy, ale potem bym ci pomogła. Nie zostawiłabym cię samej, znasz mnie.

Po raz setny pociągnęłam nosem. Wyciągnęłam chusteczkę i odwzajemniłam uśmiech przyjaciółki.

— Masz rację. Powinnam była od razu powiedzieć. Myślisz, że Youngi też powinien wiedzieć?

— Hola, hola! Zwolnij dziewczyno, poczekaj chwilę. — Uniosła ręce do góry — Nie teraz. Nie przy tych wiadomościach, które dostaje od Jeona. Mógłby ci zrobić niespodziewany najazd na chatę, a tego nie chcemy, o nie. Najlepiej na razie nikomu o tym nie mówić. Przynajmniej dopóki nie ustalimy, o co chodzi z tymi wiadomościami.

— Masz rację. Może powinnam iść po telefon Jeona? Albo... albo może pójdziemy tam razem? Nie wiem, czy jestem gotowa na to, by tam wracać.

— Wiesz, że Jeon nie zrobiłby ci krzywdy? — Westchnęła ze smętną miną. — Co jak co, ale ty nie masz o co się obawiać.

— A co jeśli...

Urwałam w połowie, czując, że nie jestem w stanie dokończyć tego zdania. Poczułam, jakby jakaś ogromna gula utknęła mi w gardle i uniemożliwiła wyduszenie z siebie jakiegokolwiek słowa. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.

— Jeśli co?

— A co jeśli tak naprawdę to nie jest on?

— O czym ty...

— Nie przeszło ci przez myśl, że ten wynalazek się nie udał? Że ta sztuczna inteligencja, to po prostu zwykły robot, który zachował wspomnienia Jeona?

—  Mhm. I dlatego się o ciebie martwi? Przeczesuje cały monitoring, by cię znaleźć? Myślisz, że zwykły robot groziłby komuś z twojego powodu? — Popukała się w głowę. — Nie wierzę w to. Fakt, tutaj już wszystko śmierdzi, ale nie możemy wyciągać pochopnych wniosków, jasne? Poza tym... Rany, ile ty masz na głowie. Nagle to całe włamanie, Yoongi, wiadomości, a teraz jeszcze to zachowanie Jeona. Powinniśmy najpierw zająć się włamaniem, tak myślę. W końcu wiadomości i Jeon na razie nie są sprawą życia i śmierci. Nic się nie dzieje, fajerwerków nie ma, głowy nie latają. A jeżeli to włamanie miało coś wspólnego z Medicafortem, to właśnie tego powinnaś zacząć się obawiać.

Cyberpunk love 《bts horror au》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz