Wchodzę wyżej i liczę w myślach schody. Nic nadzwyczajnego. Zawsze jest ich tyle samo. Bardziej interesujące by było gdyby nagle zniknęły. Na szczęście nigdy tego nie robią i pozwalają mi się cieszyć ich widokiem. Wchodzę na szczyt starych ruin i spoglądam przed siebie. Widać stąd całe miasto. Widać dymiące kominy i śnieg leżący na dachach. 

Wyciągam czerwoną czapkę z tylniej kieszeni spodni i wsuwam na głowę. Jest strasznie zimno, a ja nie wziąłem kurtki. Przede mną rozpościera się mur z ogromną dziurą, która odsłania ten piękny widok. Sam nie wiem czy piękniejszy jest widok zakurzonego miasta czy kolorowy mural na pozostałej ścianie budynku. Głośno wzdycham i siadam opierając się o niego plecami. Przez chwilę zrzucam małe kamyczki ze schodów, ale gdy tyłek zaczyna mi przymarzać do zimnych cegieł, postanawiam się stąd zawinąć. 

Kiedyś tu było inaczej. Kiedyś to miejsce było pełne śmiechów i rozmów. A nawet gdy było ciche, nie byłem sam. 

Schodzę z powrotem na dół i powoli zmierzam szosą ku miastu. Czuję jak palce u rąk mi zamarzają na kostki lodu, nie mówiąc już o nosie i gałkach ocznych, które powoli zachodzą mgłą, lub raczej szronem. Mijam sklepy i starą bibliotekę z wielką książką na szyldzie. Tego miejsca też nie lubię. Zbyt wiele wspomnień, wyżerających mi mózg. 

Znajduje się już przy mojej ulicy i z daleka widzę jak Markie klęczy w ogródku paląc papierosa, którego dym leci, aż na drugą stronę ulicy, gdzie w końcu znika. Markie cały czas spędza w ogrodzie. Nawet gdy jest zima, niestrudzona stara się odratować kwiaty. Pomimo starań, kwiaty nigdy nie przestają być martwe. Nic dziwnego w końcu śnieg sięga niemal metra. Co gorsze w lecie kwiaty też są suche i zwiędłe. Może to przez smród tego miasta, może przez glebę, a może przez kobietę, która nigdy nie miała ręki do roślin.

- Hej mamo - mówię otwierając furtkę.

Odwraca się jak oparzona i mierzy mnie wzrokiem. Jej suche usta trzymają papierosa, a twarz pochmurnieje spod ciemnych brwi. Na mój widok się lekko rozpromienia i uśmiecha. Jednak ten przyjazny gest nie zmywa jej twarzy stresu i codziennych nerwów.

"Znowu nie masz kurtki. Co ja ci mówiłam!" - Chce powiedzieć jednak tylko przytakuje i odwraca się spowrotem do martwych petuni. Czasem pragnę by na mnie nakrzyczała i zachowała się jak matka, ale nigdy tego nie robi. Stara się nie mieszać w moje życie, by mieć w głowie swoją najidealniejszą wersje syna.

Wchodzę do swojego pokoju. Na jednej ze ścian wisi milin starych zdjęć, z bardziej szczęśliwą wersją mnie. Dzisiaj postanawiam je wszystkie zerwać. Wmawiam sobie, że to przez to, że są stare i nieaktualne, a tak naprawdę to zdesperowany gest zerwania z przeszłością. Wsuwam czapkę spowrotem w tylnią kieszeń i podwijam rękawy swetra. Po czym w szale zrywam wszystko ze ściany na podłogę. Nie wyrzucam żadnego ze zdjęć tylko odwracam tak by znajdujące się na nich twarze nie patrzyły na mnie tylko wąchały podłogę. 

Kładę się na łóżku i wpatruję w sufit. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, które pomorze mi przestać myśleć o wszystkim. Myślę o tym by się utopić w wannie, przez chwilę, a potem o blondynce z sąsiedztwa, która kiedyś mi się tak podobała, a teraz wygląda jak przejechana przez traktor żaba. Może przesadzam. Schodzę na dół i biorę mleko z lodówki. Wracam do pokoju. Loguję się na moje konto społecznościowe. Nic ciekawego się tam nie dzieje, więc wstawiam jakiś stary cover, który zagrałem na pianinie i patrzę na wpadające polubienia. 

Jeden profil przykuwa moją uwagę wyjątkowo mocno. Jego właścicielką jest ciemnoskóra dziewczyna z ogromnymi ciemnymi oczami i burzą loków. Gdy wchodzę w jej konto widzę dużo uśmiechniętych zdjęć. Ma oszałamiający uśmiech. Chwali się też swoimi znajomymi i swoim psem. Zastanawiam się czy naprawdę jest taka szczęśliwa czy stawia pozory. Może za murem białych zębów kryje się jej mroczna postać. Śmieję się pod nosem wyobrażając sobie jej najstraszniejsze wersje. Z tego co widzę obserwuje mnie już dłuższy czas. Najwidoczniej roześmiana dziewczyna lubi moją depresyjną muzykę. Może następnym razem wstawię jak gram na gitarze bardziej chwytny kawałek i wtedy zobaczy, że też jestem wesołym typem w sam raz dla niej. 

Chciałbym, żeby to piękna i szczęśliwa mulatka mieszkała w domu obok, a nie żaba, której życie jest tak smutne, że nie mam ochoty jej nawet podglądać. Nie żebym to robił, po prostu mam okno ustawione centralnie na wprost jej okna.

22 schodkówWhere stories live. Discover now