Pakistan to młody kraj założony 1947 roku po odseparowaniu się od Indii. Jednak gdy pierwsi prymitywni ludzie zaczynali żyć w Japonii, w Pakistanie istniała już cywilizacja. Tu, w Pakistanie ludzie kontynuują pięciotysięczną historię subkontynentu Indii.
Droga była długa, nie natrafiali na wiele miejscowości, ale tak było nawet wygodniej, bo nic nie zaprzątało im głowy poza widokami. Po opuszczeniu Delhi planowali nie mieć wielu przystanków, o ile nie będą do tego zmuszeni. Nie spodziewali się, żeby znaleźli jakąś miejscowość tu, w górach. Droga była tak wąska, że gdyby ktoś jechał znad przeciwka, prawdopodobnie nie zmieściliby się na niej oboje i ktoś by z niej wypadł. Zaczęło robić się nieco mgliście, więc istniało ryzyko, że przez brak widoczności i tak będą musieli się zatrzymać.
Anari usiadła pośrodku tylnego siedzenia, między Jotaro a Josephem. Nie miała tam wiele miejsca, gdyż auto było stosunkowo małe, a mężczyźni dosyć duzi. Wolała jednak być ściśnięta, skoro w ten sposób mogła lepiej poznać ich wszystkich i zyskać zaufanie. I tak nie spodziewała się, by coś miało im zagrozić podczas jazdy, a nie chciała wchodzić do portalu. Była tam całkowicie samotna, a czas w przedsionku wrót dłużył się niemiłosiernie. Jedna chwila była jak dni, a tych chwil w zamknięciu miała naprawdę wiele od czasu tego, co się wydarzyło z jej rodziną. Z nimi, choć obcymi i nieco oziębłymi (przynajmniej w stosunku do niej), czuła się jakoś bezpiecznie. Dawało jej to także niemiłe uczucie bycia małą oraz nieporadną, ale jednak to bezpieczeństwo wszystko jej rekompensowało. Miło było zobaczyć czyjś uśmiech rzucony w jej stronę. Polnareffa był pełen energii i flirciarski, jak cały on; Kakyoina ciepły, przypominający uśmiech rodzica dumnego ze swojego dziecka lub próbujący podnieść na duchu. Joseph uśmiechał się dziarsko, w jego duszy wciąż żyła ta młoda, pewna siebie wersja i ciągle wychodziła na światło dzienne, nawet w takich szczegółach. Tylko Jotaro w ogóle się nie uśmiechał. Ogólnie nie okazywał zbyt wielu emocji – poza obojętnością rozróżnić można było tylko irytację oraz złość. A przecież w środku nie był aż taki straszny, jak mogłoby się wydawać.
Podróż przebiegała jej w takim dumaniu. Nie mówiła zbyt wiele, bo i też o niezbyt wiele ją pytano. Niektórzy starali się być mili, ale widać było, że czuli się przy niej niekomfortowo. Największym zaufaniem pałał do niej Polnareff. Uważał, że gdyby była ich wrogiem, już dawno by ich zaatakowała. Nie wyglądała z resztą podejrzanie.
W pewnym momencie Anari zrozumiała, dlaczego pochłonięcie tak dużej ilości wody na poprzednim postoju, było złym pomysłem.— O nie... — wydusiła z siebie, czując, jak od razu zaczyna się czerwienić ze wstydu. — Czy spodziewamy się niedługo trafić na jakąś stację lub malutkie miasteczko? — Zagryzła zaniepokojona wargę.
— Raczej wątpię — odpowiedział na jej pytanie Polnareff prowadzący pojazd. —Dlaczego?
Jej policzki zrobiły się jeszcze czerwieńsze. Nie tylko sam powód zatrzymania ją zawstydzał, ale także nie czuła się komfortowo z faktem, że zatrzymuje ich podróż. Spuściła wzrok.
— Ja... Muszę skorzystać z toalety.
— Yare yare daze, nie możesz się wstrzymać? — zirytował się Jotaro.
Zmarszczyła brwi, będąc teraz nie tylko zawstydzoną, ale i złą. Jotaro nie należał do najprzyjemniejszych osób, miała wrażenie, jakby nie był taki zwłaszcza dla niej.
— Niefortunnie kobiety mają krótszą cewkę moczową — burknęła.
— Oj Jotaro, każdemu mogłoby się zdarzyć. — Próbował obronić ją Jean. — Zresztą ja też chętnie skorzystałbym z toalety. Krzaki nie wydają się gorsze od tych wszystkich wcześniejszych łazienek. — Skrzywił się, mówiąc to. — Gdyby jeszcze były tutaj jakiekolwiek krzaki...
CZYTASZ
|Danse Macabre| Jojo's Bizarre Adventure 3
FanfictionStardust Crusaders w podróży do Egiptu by pokonać Dio, spotykają pewną dziewczynę o nietypowym Standzie. Chociaż wydaje się podejrzana, jej umiejętności mogą bardzo się przydać, gdy walka dla niektórych już się zakończy. Niestety każda próba korzyst...