Ociężale weszłam do domu po całym dniu różnych zajęć, białe buty Fila zdjęłam w przedpokoju i z wielką, czarną, sportową torbą weszłam do kuchni, odłożyłam ją na blat i opadłam na wysokie czarne krzesło przy wyspie kuchennej.
- Zdejmij torbę. - głos mojej mamy był nadzwyczajnie spokojny i pełen opanowania, było to dość dziwne przy jej wybuchowym charakterze.
Przez chwile przyglądałam się jej plecom, wycierała talerze i chowała je do szafki nad blatem.- Głucha jesteś? - zapytała już bardziej zirytowany głosem.
Westchnęłam cicho i wstałam z siedzenia zabierając torbę i idąc w stronę wyjścia z pomieszczenia.- Wróć tu. Jeszcze nie skończyłam. - odwróciłam się przodem do matki, która stała oparta biodrem o blat.
To wszystko nie wróżyło nic dobrego.
- Myślisz, że dla kogo ja z twoim ojcem to wszystko robimy, co? - milczałam, patrząc na podłogę przede mną. - Mówię do ciebie! - krzyknęła prostując się, wzdrygnęłam się lekko. - Jesteś niewdzięczna, gówniaro.
- Ale nic nie zrobiłam. - odezwałam się słabym głosem.
- Nic nie zrobiłaś? - prychnęła. - Nic nie zrobiłaś? Jak ci nie wstyd?! - rzuciła we mnie ścierką, którą miała na blacie, ta bezwładnie opadła na podłogę. - Tyle dla ciebie robimy z ojcem, a ty tego nie szanujesz! Dzwonili do mnie. Mówili, że na zajęciach nie jesteś skupiona, a na treningach wszystko psujesz.. Nawet nie wiesz jaki to wstyd. - powiedziała z odrazą.
- Przepraszam. - niepewnie na nią spojrzałam, a ta rzuciła mi pogardliwe spojrzenie i w szybkim tempie znalazła się przede mną ściskając moja szczękę.
- I co mi to da? Twoje nędzne przepraszam nic nie znaczy, rozumiesz? Ugh.. że ty tu jeszcze mieszkasz. - odtrąciła moją twarz, a mi w oczach zebrały się łzy.
- Poprawie się, obiecuje.
- Gówno prawda. Zejdź mi z oczu. - odwróciła się do mnie plecami.
Zalana łzami pobiegłam na górę do swojego pokoju naprzeciwko schodów, zamknęłam drzwi i zjechałam po nich plecami wybuchając płaczem.
Siedziałam tak dobre dziesięć minut, nie słyszałam tego wszystkiego pierwszy raz, ale i tak boli.
Boli mnie świadomość, że właśni rodzice mówią mi takie rzeczy.
Traciłam rodziców, straciłam rodzine, straciłam przyjaciół, jedyną osobą, która ze mną została był Chris.
Chłopak z sąsiedztwa, ale wiedziałam, że i jego niedługo stracę.
Pół roku temu wyjechał by spełniać marzenia i zostać idolem w jednej z koreańskich wytwórni, tak jak każdy, na początku mieliśmy kontakt, pisaliśmy i rozmawialiśmy codziennie, później przestał mieć czas i z każdym dniem wiedziałam, że co dobre musi się kiedyś skończyć.
Wzięłam głęboki oddech i wycierając mokre policzki wstałam z ziemi. Uchyliłam jedno okno w moim pokoju i położyłam się na łóżku, wzięłam telefon do ręki i gapiłam się w tapetę, na której byłam ja z chłopakiem.
Zrobiliśmy je dwa miesiące przed jego wyjazdem, poszliśmy wtedy do kina i na lody, na samo wspomnienie tamtego dnia uśmiechnęłam się słabo, a po policzku spłynęła mi samotna łza.
Odłożyłam komórkę na etażerkę i położyłam się przodem do okna, patrzyłam w ciemne niebo, myślałam o Chrisie tak jak każdego wieczoru.
Serce zakuło mnie w momencie gdy pomyślałam, że stracę jedyną osobę, którą kocham.
Było za późno bym mogła mu o tym powiedzieć.
Jedyne co trzymało mnie w małej nadziei to obietnica, którą złożyłam mu rok temu.
Zasnęłam.
Naprawdę cię kocham, Channie.
CZYTASZ
Channie / Bang Chan
Fanfic- To się nie uda. - powiedziałam szybko. - Nie wiesz tego. Chociaż spróbujmy. Jeśli się uda to.. to przysięgam, że już nigdy nie puszczę twojej ręki.. - A co jeśli się nie uda? - zapytałam cicho, a w jego oczach pojawiły się łzy. - To wtedy odejdę...