(ro)złączeni

16 4 0
                                    

Siedzę na łące z tobą. Razem oglądamy  chmury leniwie przesuwające się po błękitnym niebie. Otaczają nas maki, chabry i stokrotki. Śmiejesz się serdecznie z żartu, który ci opowiedziałem. Zaczynamy rozmawiać o drobnostkach takich jak nasze oceny szkolne.w końcu przychodzą rozmowy o nas samych. Ręką zrywam jeden z maków leżących nieopodal. Podaję go tobie i opowiadam co ciebie czuję, a ty przez cały ten czas słuchasz mnie uważnie. Gdy już kończę powoli zbliżasz się do mnie. Nasze twarze są już na tyle blisko, że czuję twój oddech. Przykładasz swoje usta do moich. Potem powoli się odsuwamy się od siebie. Uśmiechasz się. W ręce nadal trzymasz mój podarunek. Nagle nad nami pojawiają się ciemne chmury burzowe. Zaczyna grzmić. Wstajemy razem i zaczynamy iść w przeciwną stronę niż burza. W pewnym momencie ziemia pod naszymi nogami się rozstępuje. Ty stoisz na jednej połowie, a ja na drugiej
Wiem, że bardzo się boisz. Oddalamy się od siebie coraz bardziej. Chcę przejść na twoją stronę, ale nie mogę, czuję że mam nogi jak z ołowiu. Wciąż trzymam cię za rękę, ale jest mi coraz trudniej. Wokół nas wiatr łamie drzewa. Zaczynam krzyczeć. Nie daję rady i puszczam twoją dłoń. Przepaść między nami jest nie do przebycia. Łzy cisną mi się do oczu. Nie mogę cię stracić. Odbiegam trochę do tyłu, a następnie biegnę do przepaści. Wokoło burza trwa w najlepsze , ale dla mnie się to nie liczy. Gdy już jestem na na skraju skaczę. Przez chwilę lecę w powietrzu, by potem dotknąć drugiej krawędzi. Nie udało mi się. Moja stopa ześlizguje się na mokrej trawie. Spadam. Słyszę ostatni raz twoje wołanie. Staje się ono coraz słabsze aż w końcu całkowicie cichnie...

SnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz