Jestem w lesie. Mgła w powietrzu jest taka gęsta, że nie widzę własnych dłoni. Boję się. Ciemne drzewa, które mnie otaczają sprawiają wrażenie upiorów. Powoli idę przed siebie. Słyszę jakiś dźwięk, zupełnie jakby gdzieś w oddali ktoś złamał gałęź. Zaczynam biec. Czuję, że za mną się coś czai. Coś co nie ma dobrych zamiarów. Mimo że przez cały czas uciekam tak szybko jak tylko mi nogi na to pozwalają, czuję jakby to coś się do mnie cały czas zbliżało. Chcę krzyczeć, wołać o pomoc, ale nie mogę wydusić z siebie nawet szeptu. Jest już blisko. Czuję oddech tego czegoś na plecach. Nagle prześladowca znika tak szybko jak się pojawił. Za to w oddali w moją stronę kroczy powoli inna postać. Nie widzę jej za dobrze przez mgłę, ale wiem że nie muszę się obawiać. Strach powoli znika, zupełnie jakby wydarzenia sprzed paru sekund nigdy nie miały miejsca. Teraz, gdy postać jest już blisko widzę, że to ty. W rękach trzymasz jakieś zawiniątko. Jesteś już na tyle blisko, że zauważam co to jest: dziecko. Małe i bezbronne. Obejmuję was oboje ramionami. Mgła powoli zaczyna się rozpraszać i dopiero teraz widzę piękno tego miejsca. Dookoła nas są najróżniejsze kolory, nawet takie, które nie mają prawa bytu w lesie. Trwamy razem przytuleni. Ja, ty oraz nasz mały cud. My.