Natalia POV
To był dzien jak codzień. Wracałam do domu ze szkoły słuchając „I want to hold your hand" omijając te wszystkie popowe księżniczki. Oczywiscie wszystkie wyglądające tak samo - istne klony. Zawsze myslalam, ze wszyscy spoza mojego środowiska są tacy sami - moze po prostu rock wydawał mi sie taki inny. W każdym razie byłam już na przystanku. Moja uwagę zwrócił chłopak - na oko parę lat starszy ode mnie, takie dobre 20. Miał piekne, długie, ciemne włosy i delikatnego wąsa. W świetle lampy można było dostrzec jego piekne, brązowe oczy i okropnie długie rzęsy. Miał na sobie koszulkę Iron Maiden i czarne, podarte rurki. Na plecach miał plecak converse. No normalnie cycus pizdeczka delikatesik elegancja francja (tak, znalazłam gdzies na miejskim.pl ze to oznacza taki superowy - nie nadążam za moim otoczeniem..). Był po prostu piekny. Dopiero po chwili skapnęłam sie, ze pora wsiadać do autobusu, kiedy on szybko wszedł jednym krokiem omijając kilka schodków. Wpadłam do srodku transportu jak poparzona, z racji tego że drzwi zamknęły sie dosłownie sekundę po moim wejściu.
Okazało sie jak zawsze, ze wysiadł 2 przystanki przede mną, ale takie uroki mieszkania pół godziny drogi od szkoły - nikt nie mieszka blisko. Opuszczając autobus zawsze praktycznie nikogo już nie było.
Weszłam do domu wyłączając muzykę i zdejmując moje glany już w wejściu. A moja mama od razu na mnie nakrzyczała, ze sie włóczę. Nigdy nie nadąża za moim planem i myśli, że jej uciekam. A ja tak naprawdę jestem dobra dziewczynka. Chociaż ojciec, tez byś sie przydał, wiec wracaj z tym mlekiem a nie sobie panienki na boku znajdujesz.
Uciekłam do swojego pokoju, włączyłam Killer Queen i przytuliłam się do mojej poduszki z wizerunkiem Freddiego Mercurego. Mój plecak powędrował w róg pokoju. Moja mama mnie nigdy nie słucha!
Nawet nie czułam, kiedy zasnęłam, ale przy Mercurym wszystko możliwe. No cóż, obudziłam sie w każdym razie w na pewno nie moim pokoju. Moje ściany zmieniły barwy z szarości na czerwień - nie było mojego odtwarzacza, moja poduszka zmieniła się w kocyk i nie mogłam znaleźć mojego telefonu. Nie wiedziałam, co się stało, pobiegłam do mamy. Ona natomiast leżała w podmienionym pokoju dziennym na kanapie i przysypiała oglądając w telewizji KONCERT QUEEN! Momentalnie zrozumiałam, ze jestesmy w latach 70...
Spanikowałam chwilowo, jednak szybko zmieniłam zdanie kiedy zrozumiałam co mnie czeka. Spojrzałam w moja szafę - same piękne rzeczy. Postanowiłam wykręcić numer do Marcela, mojego najlepszego przyjaciela.
-Jejuśku, hej kochanie, mógłbyś przejść się na plac przy szkole? Musimy się spotkać -zagadałam od razu po usłyszeniu, ze sie dodzwoniłam.
-Jezu, co to znowuż za sensacja, jest po 17 w zimę, powinnaś robić lekcje albo spać jak zawsze - mój przyjaciel sie zdziwił, jednak nie zabrakło entuzjazmu w jego głosie.
-Proszę, skarbie, musisz. Widzimy się za pół godziny, okej? Do zobaczenia, będę na tyłach - rozłączyłam się kiedy usłyszałam, ze mój przyjaciel chce kontynuować rozmowę.
CZYTASZ
Rockuwki z Londynu
FanfictionOpowiadanie/rockowe fanfiction opowiadające o przygodach dwójki pryzjaciół przeniesionych do lat 70, odkrywających całą rock-scenę zza kulis.