Natalia POV
Przez dobre 15 minut siedziałam na ławeczce w ogrodzie przed domem Marcela całując się z Rogerem. To było coś niesamowitego. Był o wiele lepszy niż tiktokowi fuckboye, z którymi się spotykałam. Tak naprawdę nie byli doświadczeni. Tylko on był. Taylor był niesamowity w te klocki. Zahipnotyzował mnie praktycznie swoimi ustami. W końcu jednak postanowiłam otworzyć na chwilkę oczy aby zbadać teren i spostrzegłam, że obserwuje mnie Marcel jednocześnie rozmawiając z chłopakami.
Położyłam dłoń na policzku Rogera i szepnęłam:
-Chodźmy do szopy. Gapią się na nas.
Mężczyzna wziął moją rękę ze swojej twarzy, złapał ją i pozwolił zaprowadzić się do wymienionego miejsca. Otworzyłam mu drzwi, co wyraźnie mu się nie spodobało, ale nie był typem gentelmana, więc nie zamierzałam czekać na taki ruch z jego strony. Weszliśmy do niewielkiej szopy z jasnego drewna. Właściwie nie było tu żadnych narzędzi, a tylko puste półki i rower (z pewnością nie Marcela, bo ten ułom nie umie jeździć). Była też tam stara, jednak niezniszczona czerwona kanapa - prawdopodobnie po prostu nie pasowała do wymyślonego wystroju domu, który mój przyjaciel zmieniał co kilka miesięcy. To jest dopiero wybredność. Nad nami paliła się niewielka lampa, która idealnie pasowała do tego małego miejsca.
Przysiadłam więc na kanapie, a zaraz i Roger pojawił się przy mnie. Spojrzałam się na niego niezręcznie, a on położył dłoń na moim policzku. Po tym przybliżył się do mnie i złączył nasze usta - wróciliśmy do całowania sprzed chwili. Było tu bardziej wygodnie niż myślałam, że będzie - nigdy bym nie pomyślała, że Marcel utrzyma w porządku szopę, jako iż ma bałagan w lodówce. Wracając do mojego lowelasa on nie przestawał się zagłębiać w pocałunku - nawet, gdy myślałam, że nie można posunąć się dalej. Po chwili przesunął rękę, którą miał na mojej twarzy i wyrysował nią linię przechodzącą z policzka przez żebra na właśnie talię. Momentalnie przeszły mnie ciary. Nie, że mi się nie podobało, po prostu żaden tiktokowy fuckboy nie przeszedł tak daleko - a to było coś cudownego. W mojej głowie pojawiła się myśl - jak sprawić, abym nie była tylko Rogerową przygodą na jedną noc, tylko kimś więcej?
Marcel POV
Jeszcze kilka kolejek (no, może nie kilka, bo nagle było już po północy) minęło, Freddie i John tańczyli w salonie do Abby, a ja wymknąłem się na chwilę do ogrodu, by sprawdzić nasze gołąbeczki. Oczywiście byli w szopie, ale chyba po czasie ich napięcie erotyczne spadło, bo leżeli wtuleni w siebie delikatnie przysypiając. Ich usta były prawie złączone, a ciała stykały się w każdym możliwym miejscu.
-Kochani, może wrócicie do nas? Bawimy się wybitnie - zaprosiłem ich donośnie, a oni przerażeni wstali i szybko się rozdzielili.
-Bez przesady, każdy już wie. Po prostu chodźcie - zakomunikowałem i wyszedłem z szopy, a po chwili usłyszałem ich kroki za sobą.
Wbiłem na imprezę z powrotem i zastałem Freddiego śpiewającego na stole, Briana napieprzającego moją gitarą i Johna tańczącego po całym pomieszczeniu. W tym momencie pierwszy raz ucieszyłem się, że mam wyluzowanych sąsiadów, którzy nawet nie mieliby ochoty fatygować się, aby zwrócić nam uwagę. Roger po chwili dodał do piosenki swoje falsetta, a ja i Natalia przysiedliśmy obok kociaża na stole i robiliśmy chórek.
Jak można stwierdzić, bawiliśmy się cudownie wlewając w siebie hektolitry alkoholu, jednak około 4 praktycznie padaliśmy i Bri zarządził ogarnięcie się (oczywiście on praktycznie nic poza pierwszymi 2 piwami nie wypił, ale spodobała mu się moja gitara, więc nie opuścił zabawy szybciej niż my). Za ten ruch Brianowi przydzieliłem największe łóżko - pokoju gościnnego, a Johnowi kanapę z tego pomieszczenia. Oczywiście musiałem dać Rogerowi i Natalii wspólny pokój (niestety, tylko mój był wystarczająco duży by mogli tam się dalej bawić, więc poszli tam). Freddiemu zaproponowałem kanapę, a w tym układzie miałem iść do piwnicy, jednak kiedy chciałem wyjąć pościel on mnie zatrzymał.
-Skoro kanapa się rozkłada, nie musisz iść do zimnego podziemia, możemy spać razem - uśmiechnął się do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
Oczywiście zamieniłem się w buraka i szybko zabiłem kontakt wzrokowy.
-Nie chcę ci zabierać miejsca, wiesz - próbowałem obrócić to w żart, jednak powiedziałem to takim dziwacznym tonem, że nie było dla mnie ratunku.
-Nie martw się, kochanie - wziął ze mnie rękę i poprawił sobie włosy - damy sobie radę - wyszczerzył się i zabrał się za pomoc z rozkładaniem kanapy.
CZYTASZ
Rockuwki z Londynu
FanfictionOpowiadanie/rockowe fanfiction opowiadające o przygodach dwójki pryzjaciół przeniesionych do lat 70, odkrywających całą rock-scenę zza kulis.