Naruto
Wczoraj Sasuke mnie całkowicie zlał. Odrzucił telefon ode mnie i nie odpisywał. Przynajmniej miałem pewność, że wrócił do domu. Może się obraził o to, że wyszedłem z chłopakami i go nie zabrałem? Nie mam pojęcia. Spróbuję teraz do niego napisać.
- Hej
Ku mojemu zdziwieniu Sasuke odpisał od razu.
- Co chcesz?
Stwierdziłem, że nie będę pisać całej sytuacji, tylko od razu do niego zadzwonię. Wyszukałem jego kontakt i zadzwoniłem.
Odebrał.- Sasuke, co ty sobie myślisz?! Czemu mnie tak zlewasz? Dlaczego cały dzień ciebie nie było?!
- Nie interesuj się moim życiem.
- Ja... Martwiłem się o ciebie! Bałem się że coś Ci się stało!
Ups. Powiedziałem chyba za dużo. Sasuke przez chwilę się nie odzywał.
- Jak widzisz nic mi się nie stało, coś jeszcze?
- S-Sasuke...Dlaczego taki jesteś...?
Rozłączył się. Coś się musiało stać. Odkąd się przyjaźnimy, nigdy nie był taki wredny. Muszę mu pomóc. Przyjdę dziś do niego. Zrobię to teraz.
Natychmiast wstałem i założyłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy, po czym wybiegłem z domu, zamykając drzwi na klucz.
Mieszkaliśmy dość blisko siebie, więc dobiegłem do jego domu w parę minut. Zadzwoniłem.- O Naruto, to ty? Sasuke wrócił wczoraj do domu, ale przed chwilą właśnie wyszedł.
Serio? Czyżby przewidział, że będę chciał się spotkać i o tym pogadać? Sasuke...
- Ee... Eeech... Dobrze, dziękuję, dowidzenia!
Nie czekając na odpowiedź kobiety podbiegłem przed siebie. Właściwie, to gdzie ja biegnę? Gdzie teraz może być Sasuke? Zatrzymałem się, żeby się zastanowić. Sasuke lubi ciche i spokojne miejsca.... Może udał się tam, gdzie spotkałem go na rolkach? Często tam chodzi....To jest to. Tam na pewno go znajdę.
Naprawdę szybko tam biegłem. Ledwo mogłem złapać powietrze, a płuca już mnie bardzo bolały. Ale nie obchodziło mnie to. Sasuke był ważniejszy. Heh. Chyba mam obsesję na twoim punkcie, Sasuke...Sasuke
Jak zwykle siedziałem w moim ulubionym miejscu. Czuję, że tutaj moje problemy się nie liczą. Nikt tu nie przychodzi, oprócz mnie i... Naruto... Cholera. On tu może przyjść. Nie... Jest za głupi żeby na to wpaść, że mogę tu być. Pewnie ten głupek mnie szuka. Dlaczego mu aż tak zależy? Potraktowałem go jak śmiecia, a on i tak nie odpuszcza... Zawsze taki był... Chwila... Czemu znowu o nim myślę?! Położyłem ręce na kolanach i ukrylem w nich głowę.
Mam dość. Naprawdę mam kurwa dość. Madary, siebie i wszystkiego. Moje życie już naprawdę nie ma sensu. Mam to gdzieś co pomyślą inni. Pewnie się nie przejmą. A Madara będzie zły. I dobrze. Tak będzie nawet lepiej.- Sasuke?
Ten głos. Nie wiedziałem, czy to mój wytwór wyobraźni, czy faktycznie ktoś się do mnie odezwał...
Podniosłem głowę. Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. To był Naruto. Naprawdę to był on. Moje zdziwienie przerodziło się w złość. Popatrzyłem na niego.- Idź stąd.
Chłopak cicho westchnął. Zaraz go wkurzę i mnie walnie. Znienawidzi mnie i da mi święty spokój.
- Co się stało? - spytał mnie naprawdę czule, że trochę mnie to wytrąciło z równowagi.
- Nic.
- Sasukeeee... Wiem, że nie lubisz mówić o swoich problemach, ale... Jesteśmy przyjaciółmi... Daj sobie pomóc..
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Odejdź stąd.
Popatrzyłem na Naruto i zobaczyłem że oczy mu łzawią. Co ja mu zrobiłem?!
- E-Ej! Czemu ryczysz?!
Poczułem się trochę, jakbym był winny. Kiedy widzę jego smutną twarz robi mi się... Przykro?
- W porządku, Sasuke... Prz-przyzwyczaiłem się już....
Skrzywiłem się.
- Do czego?
- Odkąd pamiętam, każdy człowiek, jakiego spotkałem, z jakim chciałem pogadać odtrącał mnie.. "Odejdź stąd" po prostu pomyślałem, że mnie nienawidzisz i tak jakoś... Nie przejmuj się tym, naprawdę - uśmiechnął się do mnie szczerze i wytarł łzy.
Co ja zrobiłem... Jestem jakimś potworem. Zawsze jak innych tak traktowałem, to nic nie czułem, a kiedy skrzywdziłem Naruto... To zabolało.
- Sasuke, proszę.. Daj sobie pomóc...
- Nie da się mi pomóc.
- Na pewno się da, musisz w to uwierzyć... Zawsze da się coś wymyślić.
Jak on potrafi być takim optymistą? Zazdroszę mu tej cechy.
- Powiedz mi, proszę...
Nie wytrzymałem... Pierwszy raz w życiu uległem naleganiom drugiej osoby... Uzumaki, złamałeś mnie.
Naruto
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Kiedy Sasuke mi powiedział o całej sytuacji poczułem wielki żal jak i frustrację. Ten Madara... Za kogo on się uważa? Pierwszy raz zobaczyłem, że Sasuke płacze. Tylko to mnie postrzymywało, żeby teraz nie iść najebać Madarze.
- Nie masz z nim szans... N-nie pokonasz go... On jest szalony...
- Sasuke.
Popatrzyłem mu prosto w oczy i położyłem mu rękę na ramieniu, przez co się trochę zmieszał.
- Będzie dobrze. Znajdę sposób żeby cię od niego uwolnić. Obiecuję. Zaufaj mi.
Saskowi zabłysnęły oczy. Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Po raz pierwszy nie patrzył na mnie obojętnym wzrokiem. Chyba uwierzył w moje słowa.
- Dlaczego robisz to wszystko dla mnie? Kim ja dla ciebie jestem?!
- Moim przyjacielem.
Moim ukochanym.
Nie mogę się dłużej powstrzymać. Muszę to zrobić. Teraz nawet czuję, że może on też mnie kocha..
Gwałtownie się do niego zbliżyłem, żeby go pocałować. Nasze twarze były tak blisko. Przymknąłem oczy.- C-CO TY DO CHOLERY WYPRAWIASZ?!
Sasuke spoliczkował mnie z całej siły. Złapałem się na piekący policzek. To był błąd. Popatrzyłem na jego twarz i zobaczyłem przerażenie i złość. Chciałem się odezwać, ale zabrakło mi słów.
- Nie zbliżaj się do mnie.
Powiedział to takim szyderczym i odurzającym głosem.
Podniósł się szybko i jak najszybciej się ode mnie oddalił.Kurwa. Co ja najlepszego narobiłem.
Powinienem go wspierać w trudnej chwili jako przyjaciel, a nie dodawać mu zmartwień. Zwierzył mi się, zaufał mi.. A ja to tak okropnie wykorzystałem. Brzydzę się sobą.
Poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. Nie zasłużyłem na Sasuke. Równie dobrze mona mnie porównać do Madary.
Zaczęło padać, ale ja miałem to gdzieś. Niechętnie wstałem i założyłem kaptur na głowę. Ruszyłem w stronę domu.Przepraszam, Sasuke...
CZYTASZ
Nie zostawiaj mnie, proszę... // NaruSasu
FanfictionPodam tu pare informacji na temat opowiadania. WARTO PRZECZYTAĆ ŻEBY POTEM SIĘ POŁAPAĆ Japonia. Akcja odbywa się w dzisiejszych czasach. Naruto, jak i reszta jego roczników kończą gimnazjum i udają się do liceum. W nowej klasie nikt się nie zna. (a...