Descriptive Chapter

23 0 0
                                    

Brunet powoli prowadził swoją dziewczynę do odpowiedniego stolika. Specjalnie na tę okazję zarezerwował miejsce w jednej z najekskluzywniejszych restauracji w całym Londynie. Był podekscytowany dzisiejszym wieczorem, ale jednocześnie odczuwał niepokój związany ze swoim planem. Już dawno podjął tę decyzję, ale wciąż odwlekał to na późniejszy czas. Może tchórzył? A może jednak nie był do końca pewien? Z rozmyślań wyrwał go niski, nieco chropowaty głos kelnera.

- Oto pański stolik. Proszę się rozgościć.

- Dziękujemy.

Chłopak skinął lekko głową. Odsunął delikatnie krzesło i pomógł dziewczynie usiąść. Po chwili sam zajął miejsce naprzeciw swej wybranki.

Menu przedstawiało się bardzo smakowicie. Różnorodne dania, od skromnych, subtelnych przystawek do olśniewających, bajecznych deserów, zapierały dech w piersi. Nic więc dziwnego, że wybór jedzenia zajął im dłuższą chwilę.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? - znów usłyszał głos wysokiego kelnera.

- Oczywiście. Pomono, wybrałaś już coś dla siebie?

Dziewczyna delikatnie zarumieniła się pod spojrzeniami dwóch mężczyzn, ale szybko udzieliła odpowiedzi czekającemu kelnerowi.

- Dla mnie będzie to samo. I butelkę Syrah'u do tego.

- Który rocznik?

- Dobry.

Pomona starała się wstrzymać śmiech widząc zakłopotaną minę kelnera. Po chwili mężczyzna odszedł, a w tedy pozwoliła sobie na lekki chichot.

Rozejrzała się po sali. Wcześniej była zbyt pochłonięta zastanawianiem się, czy jej prezent na półrocznicę nie jest zbyt skromny, by przyjrzeć się wystrojowi. Pomieszczenie było bardzo wysokie, co nie umknęło jej uwadze. Ogromne okna, które za dnia zapewne wpuszczały promienie słoneczne, teraz ukazywały gwieździste, bezchmurne niebo. Na myśl o gwiazdach przypomniała sobie o Sybilli, ale szybko się opamiętała i wróciła do podziwiana architektury.
Kolorem przewodnim okazała się butelkowa zieleń i srebro.
Meble były wykonane z ciemnego, hebanowego drewna, które wręcz idealnie komponowało się ze ślizgońskimi barwami.
Przeróżne obrazy, przedstawiające kolejnych właścicieli lokalu wprowadzały lekko historyczny nastrój.
Z sufitu zwisały, nad każdym stołem, piękne, kryształowe żyrandole.
Dzięki emitowanemu przez nie światłu, mogła dokładnie widzieć twarz swojego chłopaka. Uśmiechał się do niej lekko, nieco nerwowo zerkając na zegarek.

- Monsieur et Madam, przepraszam, że przeszkadzam, ale dania są już gotowe. I oczywiście wino. Dobre. - ostatni wyraz wręcz wysyczał. Czuł się znieważony. Znał się na winach, ba, miał własną winnicę, ale goście mają różne gusta. Chciał być uprzejmy, a został zmieszany z błotem.

Nalał do kieliszków odpowiednią ilość alkoholu i odstawił butelkę obok.

- Życzę smacznego. - powiedział na odchodne.

Teraz młoda para zajęła się kosztowaniem potraw. Każdy kęs sprawiał, że podniebienie szalało z rozkoszy. Idealne połączenie różnych struktur, smaków, przypraw. To była istna bajka.

Kiedy skończyli jeść przyszedł czas na oczekiwany moment. Gdyby mógł to najchętniej by uciekł, ale jego honor mu na to nie pozwalał. Delikatnie sięgnął do kieszeni marynarki. Poczuł, że znajduje się tam małe pudełeczko.

Co może pójść nie tak? Najwyżej zostanie wyśmiany i odrzucony. To było mało prawdopodobne. Kobieta, która siedziała naprzeciw niego nie skrzywdziłaby muchy. No dobrze, muchę może tak.

Koniec. Musi zrobić to teraz. Wstał. Trochę zbyt gwałtownie, bo krzesło o mało co nie upadło z hukiem na podłogę. Cholera. Zaczął iść. Już idzie czy tylko mu się wydaje? Czy wszyscy na niego patrzą? Cholera. Podszedł do dziewczyny.

- Severusie, coś się stało? Już idziemy?

Uklęknął przed nią. Dziewczyna nie za bardzo wiedziała co zrobić, więc po prostu siedziała i patrzyła. Cholera. Czy naprawdę wszyscy się na nich patrzą? Sięgnął do kieszeni marynarki. Nic nie wyczuł. Cholera. Nie ta kieszeń. Sięgnął do drugiej. Uf, jest w niej pudełeczko. Wyjął je. Odezwał się w końcu lekko drgającym ze stresu głosem.

- Pomono, jesteś dla mnie ogromnie ważna. Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Kogoś tak uroczego i bezbronnego, a jednak tak silnego i niebezpiecznego.

Zaśmiał się lekko mentalnie. Przypomniał sobie, kiedy raz chciał zrobić niespodziankę swojej dziewczynie i wrócił wcześniej z pracy. Wybrał najszybszy sposób powrotu, czyli aportację. Nie spodziewał się po swojej dziewczynie takiej agresji, chociaż rana po widelcu już się zagoiła. Ta po łyżce jeszcze nie.
Cholera. Przecież właśnie klęczy przed swoją dziewczyną.

- I z tego powodu, chcąc wyrazić jak bardzo cię kocham, muszę się ciebie o coś zapytać. Pomono Sprout, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Cisza.

Rozejrzał się. Wszyscy w restauracji na nich patrzyli. Zapewne wyczekiwali głośnego „TAK!", by móc zacząć bić brawa, ale dziewczyna nie wydawała z siebie żadnych dźwięków. Czyli jednak?

Spojrzał na nią. Spodziewał się ujrzeć raczej pogardę czy złość,  a zobaczył łzy. Łzy szczęścia. Po chwili trzymał w ramionach dziewczynę wciąż szepczącą do jego ucha „tak", a ludzie na sali nagrodzili ich gromkimi brawami. Zgodziła się! Nie krył szczęścia i jeszcze mocniej przytulił do siebie swoją dziewczynę, nie, narzeczoną.

Cały teatrzyk nie trwał zbyt długo. Ludzie w końcu wrócili do swoich spaw rzucając im ukradkowe spojrzenia, kiedy wychodzili, zostawiajac uprzednio odpowiednio duży napiwek. Zaciągnęli się mocno świeżym powietrzem. To był zdecydowanie najlepszy prezent dla nich obojga.

Gdyby ktoś rok temu powiedział Severus'owi Snape'owi, że za kilka miesięcy będzie szczęśliwy ze wspaniałą kobietą, wyśmiałby go, a potem zaciągnął na tortury w lochach Malfoy's Manor. Teraz jednak nie był już pod władzą Voldemorta, chociaż dalej nosił Mroczny Znak. Pogodził się już z tym, że nie da się go usunąć. Może z czasem wyblaknie i będzie praktycznie niewidoczny? Nawet jeśli nie, to w razie potrzeby użyje Zaklęcia Maskującego. Póki co, nie było takiej potrzeby. Ludzie, którymi się otaczał, akceptowali go takim jakim był. I nie obchodziło ich głupie znamię na przedramieniu. Liczyło się dla nich coś więcej. Serce, które Severus tak zawzięcie skrywał pod grubą warstwą sarkazmu i obojętności, a które było tak ogromne i wrażliwe, jak żadne inne.

Nieustraszeni | Instagram | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz