Gdy kominek wybuchł zielonym płomieniem w schludnym lecz gustownie umeblowanym salonie, jeden z domowników właśnie w nim był. Spojrzał w jego stronę, czekając na niezapowiedzianego gościa. Severus Snape był częstym gościem tego domu, lecz wzburzony i rozemocjonowany Severus Snape, przez domowników nie był widziany nigdy. Narcyza, która była świadkiem tego wydarzenia zaniemówiła.
- Witaj Narcyzo, czy twój teść jest może w rezydencji?
- Witaj Severusie, masz szczęście Abraxas jest właśnie w odwiedzinach u Lucjusza.
- Muszę z nim porozmawiać, są w gabinecie?
- Nie, są w ogrodzie. Czy coś się stało Severusie? Wydajesz się... dość wstrząśnięty.
- Stało się Narcyzo, jednak w tym momencie najważniejsza jest dyskrecja. Pójdę już porozmawiać z Abraxasem. - Oddalił się sam, pozostawiając Panią domu w niemym szoku. Nie minęło wiele, zanim znalazł Lucjusza i Abraxasa chodzących po pięknym ogrodzie przyległym do rezydencji. - Witajcie! - Przywitał się, gdy do nich podchodził. - Lucjuszu, wybaczy mi brak kultury lecz czas mnie nagli. Abraxas'asie czy mógłbyś udać się ze mną teraz do mojego gabinetu w Hogwarcie? Mam tam pewien problem, który rozwiązać możesz tylko Ty.
- Severusie! Cóż się stało, że tak wzburzyło to Twoją osobę? - Zapytał Lucjusz.
- Oczywiście Severusie, mogę się z Tobą udać do Hogwartu, jeśli nie spotkam tam Dumbledore'a.
- Nie, oczywiście że nie... Jednak czas nas nagli, jeżeli mógłbym prosić o pośpiech. - Skłonił się Severus i już chciał ruszyć w stronę domostwa, gdy przerwał mu głos Lucjusza.
- Severusie! Wpadasz do mego domu, jakby sam Merlin Cię gonił i prosisz mego Ojca o podróż do Hogwartu tak nagle. Nie uważasz że należą nam się jakieś wyjaśnienia? - Zagrzmiał Lucjusz.
- Lucjuszu, nie teraz! - Zagrzmiał w odpowiedzi bas Mistrza Eliksirów. - Jeżeli chcesz wyjaśnień, najlepiej będzie jeżeli pójdziesz z nami i wyjaśni Ci to osoba, która to zamieszanie spowodowała.
- Dobrze, jednak wciąż oczekuje wyjaśnień również z twojej strony. - Zgodził się Lucjusz, widząc że prowokowanie przyjaciela w tym momencie może skończyć się dla niego po prostu źle. Spojrzał w stronę Ojca i wymienili zdziwione spojrzenia. Widzieli już Severusa w różnych stanach, jednak ten obecny wywoływał w nich niepokój. Obawiali się tego co mogli zastać w szkole, lub nawet tego co mieli wysłuchać. Gdy przenosili się kominkiem do gabinetu Snape'a, wiedzieli już, że dobrze się to dla nich nie skończy. Wychodząc w dobrze znanym mu pomieszczeniu, nie spodziewali się ujrzeć Potter'a. A już na pewno nie siedzącego sobie spokojnie na kanapie, ubranego w mugolską koszulę i sączącego herbatę. - Severusie, co jest...
- Ach... - Krzyknął Potter, gdy ich zobaczył. - Pan Abraxas Malfoy, jak się domyślam! - Powiedział spokojnie w stronę najstarszego z mężczyzn. - Panie Profesorze, sprowadził pan najlepszą osobę jaką mógłbym sobie tylko zażyczyć! - Powiedział chłopak, zwracając się do swojego nauczyciela. - Lordzie Malfoy. - Skłonił się w stronę Lucjusza, co wprowadziło go tylko w jeszcze większą konsternację. - Mam nadzieję panowie, że nie oderwaliśmy was od jakiś bardzo ważnych czynności ani zadań. Jak panowie pewnie wiedzą, nazywam się Harry Potter i muszę się przyznać, że mam do panów kilka pytań. Zwłaszcza do Pana Abraxasa. - Mówił chłopak, jakby nagle wstąpiły w niego jakieś siły niepojęte dla Severusa. Malfoy'ów jednak zszokowało to miłe i wręcz ciepłe przywitanie.
- Siadajcie, naleje nam po szklaneczce czegoś mocniejszego, a w tym czasie Pan Potter wyjaśni wam, dlaczego musiałem was tu sprowadzić. - Powiedział spokojnie już Mistrz Eliksirów i skierował się do barku.
- Jak powiedział już Pan Profesor, to ja jestem przyczyną dlaczego zostaliście tutaj ściągnięci. Może nie konkretnie ja, ale coś co odkryłem.
- Panie Potter, proszę mówić w czym dokładnie mielibyśmy panu pomóc, ponieważ ciężko jest mi sobie cokolwiek takiego wyobrazić. - Zaczął spokojnym głosem Abraxas, siadając po drugiej stronie kanapy, na której siedział chłopiec.
- Może zacznę od początku. - Młodzieniec, jakby się zawahał po czym jednak wziął głęboki wdech i rozpoczął swoją historię. - Jak dobrze wiecie, na moim drugim roku w Hogwarcie, Komnata Tajemnic została ponownie otwarta. Pod koniec roku szkolnego, gdy ofiar było coraz więcej, w końcu udało mi się znaleźć wejście do niej. Razem z moim przyjacielem Ronem, ruszyliśmy na pomoc jego siostrze, która jak uważaliśmy została tam porwana. Prawda jak zwykle jednak bywa, okazała się zgoła inna. Mieliśmy oczywiście problem z wtedy obecnym profesorem Obrony przed Czarną Magią, co spowodowało że musieliśmy się rozdzielić. Do głównej części Komnaty dotarłem sam... - Zielonooki spojrzał w kierunku swojego profesora, ten jednak kiwnął tylko głową, dając znak żeby kontynuował. - Spotkałem tam Toma Marvolo Riddle'a...
- Przecież... - Zaczął Abraxas, jednak widząc uniesioną dłoń Severusa, zamilkł.
- Tak jak mówiłem, spotkałem tam Toma, a właściwie część jego duszy, która była w dzienniku. Dziennik ten, jak się domyślam dostałeś Ty Abraxasie, jako pierwszy Rycerz Walpurgii, jako jego prawa ręka w pewnym czasie. - Gdy chłopak mówił to, patrzył na najstarszego Malfoy'a, jego wzrok nie wyrażał ani pogardy, ani żadnej negatywnej emocji.
- Jak to możliwe, skoro dziennik ten jest w naszej bibliotece rodowej? - Zapytał dumnie starzec. W tym momencie chłopak wyjął właśnie rzeczony dziennik ze swojej torby. Podał go mężczyźnie, nie mówiąc jednak ani słowa.
- Kontynuując, nie wiedziałem że tym co spotkałem, jest część duszy. Rozmawiałem z tym chłopakiem, próbując namówić go do pomocy w ratowaniu Ginny. Na brzegu sadzawki leżał bazyliszek, miał on jednak cały czas zamknięte oczy i rozmawiał z nami. Tak naprawdę nie wiem ile trwała nasza rozmowa... Domyślam się teraz, że była długa wystarczająco, by mogła dołączyć do nas Nagini. Bazyliszek nazwał ją Panią z prawowitym Panem wewnątrz. Wtedy, to wszystko było dla mnie zbyt zagmatwane. To że Tom próbował mnie uratować, to że bazyliszek nie atakował... Domyślam się, że gdyby nie ciągłe syczenie bazyliszka, który sprzeciwiał się Nagini, nigdy nie domyśliłbym się prawdy. To właśnie Ona rozkazała bazyliszkowi zaatakować. Broniłem się i walczyłem jak długo mogłem, większość czasu jednak spędziłem na uciekaniu... Pojawił się jednak feniks z Tiarą Przydziału, a z jej wnętrza udało mi się wyjąć miecz. W ostatecznym akcie desperacji pozwoliłem przebić się kłem bazyliszka od ramienia od biodra, by móc wbić w niego miecz i go pokonać. Jak możecie się domyślić, umierałem. - Ten moment chłopak wybrał by wstać i zacząć rozpinać koszulę. Lucjusz wyciągnął różdżkę, jakby spodziewał się ataku. Siedzący jednak dużo bliżej Abraxas, dojrzał bliznę jako pierwszy. Obwieścił to wciągnięciem powietrza jeszcze głośniej, niż wcześniej uczynił to Severus. Jego oczy rozszerzyły się wręcz nieludzko, lecz jego dłoń jakby samoistnie podążyła by dotknąć tego piętna.
- Umarłeś... - Wyszeptał, zatrzymując dłoń milimetry przed ciałem chłopaka. - Śmierć wzięła Cię już jako swojego...
YOU ARE READING
Tom Riddle - ofiara ciemności
FanfictionCo by było gdyby Riddle, tak naprawdę był ofiarą? Co by się stało, gdyby Potter dowiedział się co spowodowało szaleństwo Toma? Jak potoczyłaby się historia, którą znamy, gdyby postanowił go uratować? Jak zareagowałby Dumbledore, gdyby poznał prawdę...