Loki:
Dostałaś a raczej zostałaś zmuszona być Psychologiem mordercy w Stark Tower. Twoje rzeczy są już w twoim pokoju tam. Masz tam być na długi czas, umowę masz na 5 miesięcy. Właśnie wracasz z zakupów bo musiałaś napełnić swoją lodówkę. Nikt nie wie o twoich mocach. Weszłaś do budynku i poszłaś do swojego pokoju. Zamknełaś drzwi, robotę znaczynasz jutro więc położyłaś się spać. Gdy się obudziłaś poszłaś do łazienki się ogarnąć. Ubrałaś się w krwistą bluzę do połowy uda, czarne leginsy, czarne glany przed kolano, rękawiczki bez palców. Poszłaś z Avengers przed cele Lokiego. Usiadłaś na krześle dwa metry od szyby za którą był Loki. Szatyn patrzył na ciebie . Avengers poszli.
-Nie boisz się mnie mitgartko? - spytał chłodnym tonem
-Nie mam powodu żeby się ciebie bać. - powiedziałaś obojętnie
-Zabiłem mnóstwo osób, rozwaliłem połowę miasta, chciałem przejąć kontrolę nad Midgardem, jestem Bogiem. - powiedział lekko wkurzony
-Wciąż się ciebie nie boję. Mi też się nie podoba że mnie zmuszono do tej roboty więc nie utrudniaj mi tego i chociaż trochę współpracuj bo wejdę tam i ci przywale i nie będzie Ci do śmiechu. - powiedziałaś obojętnie ale na koniec posłałaś mu wredny uśmiech
-Masz przed sobą Boga! Szacunek mi się należy! - powiedział zły i machał rękoma
-Och oczywiście, wyrazy mojego uszanowania księżniczko z innej planety. - powiedziałaś obojętnie
Ten raptownie znalazł się przy szybie i uderzył w nią pięściami ale nic innego.
-Coś jeszcze? Nie, super wracamy do sesji. Czemu zabiłeś tyłu ludzi? - spytałaś obojętnie
On się wściekł i biegał po swojej celi co było trochę komiczne. Przewrócił się o stolik i upadł,po chwili wstał i poprawił włosy.
-Nic ci się nie stało Roszpunko? - spytałaś wredne
On zaczął rozwalać rzeczy w swojej celi. Po kilku minutach leżał na podłodze z poduszką na głowie. Zrobiłaś się niewidzialna i pojawiłaś się w celi ale tylko duchem. Ciało było niewidzialne na krześle. Działa to tak że nie można cię zabić. Podeszłaś do niego i zabrałaś poduszkę. Ten spojrzał na ciebie z grymasem na twarzy.
-Jak tu weszłaś? - spytał i usiadł pod ścianą
-Mam swoje sposoby. To powiesz? - powiedziałaś obojętnie
-Nie. - powiedział obojętnie
-Czyli jak z dzieckiem. - powiedziałaś sama do siebie
Wyjełaś z kieszeni bluzy pluszowego węża. Dałaś go w kierunku szatyna.
-Powiedz mi co cię dręczy. - powiedział wąż
Ten tylko parsknął śmiechem.
-Serio midgartko? Myślisz że wyglądam się pluszakowi? Czekaj, to jest wąż. Lubie węże. - powiedział obojętnie
-Masz. A teraz mów co cię dręczy. - powiedziałaś i podrzuciłaś mu węża
Po paru minutach coś tam powiedział. Po dwóch godzinach wróciłaś do swojego ciała i się z nim pożegnałaś.
-Jutro znów przyjdę. - powiedziałaś
-Ja i Lucyna nie możemy się doczekać. - powiedział Loki
-Lucyna? - spytałaś z śmiechem
-To wąż, nazywa się Lucjusz ale w skrócie to Lucyna. - powiedział Loki
Poszłaś na korytarz. Avengers mieli otwarte usta.
-Muchy łapiecie czy co? - spytałaś obojętnie
I poszłaś do swojego pokoju
Stephen :
Dano cię do innego Sanktuarium bo niby Dr.Strange potrzebuje pomocy bo Wong sobie coś zrobił albo ma urlop. Miałaś różowe włosy bo takie są twoje naturalne. Ubrałaś się w szarą bluzę przed kolano, rękawiczki bez palców, czarne leginsy, czarne glany przed kolano. Po paru minutach byłaś w Sanktuarium. To już drugi dzień, Strange zazwyczaj jest zaczytany w książkach. Weszłaś do Sanktuarium i pierwsze co to zostałaś powalona na ziemię przez czerwone prześcieradło.
-Od kiedy to prześcieradła latają?! - spytałaś zła i poczułaś że to czerwone coś bawi się twoimi włosami
-To nie prześcieradło, to moja peleryna. I chyba podobają się jej twoje różowe włosy. - powiedział Strange
-No co ty nie powiesz. Zabieraj ten żyjący dywan najdalej ode mnie. - powiedziałaś obojętnie
-Za jaki czas się jej znudzi. - powiedział Strange i gdzieś poszedł
Byłaś wściekła.
-Odwal się ode mnie bo cię walnę wybielaczem i będziesz prześcieradłem!-powiedziałaś zła
Po paru minutach leżałaś na podłodze i czytałaś książke, to prześcieradło dalej się bawiło twoimi włosami. Do pomiestrzenia wszedł Strange.
-Minęły już 4 godziny. - powiedział Strange
-Spokojnie, niedługo się jej znudzi. - powiedziałaś sarkastycznym tonem
-Młoda, nic nie poradzę że na to. - powiedział Strange
-A ja zaraz to przerobię na prześcieradło albo ją podpale. - powiedziałaś obojętnie
-Zachowujesz się jak dziecko. - powiedział Strange
-A ty jak menel z czerwonym kocykiem. - powiedziałaś wrednie
Po chwili na twoją twarz upadła książka bo to czerwone coś ją na ciebie rzuciło.
-Zabieraj tą czerwoną szmate do podłogi bo ją Spale! - powiedziałaś zła
-Nie. - powiedział Strange
-Już was nie lubię. - powiedziałaś obojętnie
Strange wyszedł z książką a peleryna dopiero wieczorem dała Ci spokój.