Rozdział 9

46 4 0
                                    

– Jesteś moja i nie oddam cię nikomu.[...] Po kres swych dni. – słysząc to w głowie moja odpowiedź na jego słowa była dość oczywista jak dla mnie
- To najpierw musisz mnie do tego przekonać, bo byle kogo sobie nie wezmę.
Po tym zasnęłam o dziwo, ta noc minęła mi przerażająco szybko. Rano obudziłam się trochę nie wyspana, co nie umknęło uwadze moim rodzicom jak i bratu.
-Ej młoda wszystko gra?- zapytał brat, który siedzi przy stole
- Tak po prostu miałam w nocy dziwny sen...- odparłam wymyślając wszystko na bieżąco, tak żeby załatwić sobie wolność od idiotycznego syna łowcy i pokazać że nie muszą bawić się w swatki.
- Opowiesz go?- zapytała mama, trzymając kubek kawy w ręce, na co przytaknęłam.
- Była w szkole i nagle Harry zaczął mnie gonić, wołając że jeszcze będę go błagać o to by zwrócił na mnie uwagę. Kiedy mnie dopadł przycisnął mnie do ściany – mówiąc to mówiłam najbardziej rozpaczliwym głosem jakim umiałam- Już zaczął mi dyszeć w ucho, gdy nagle usłyszałam ryk. Szkoła i Harry zniknął, a przede mną stała postać, ale widziałam tylko jej zarys. W końcu powiedziała ,,Jesteś moja i nie oddam cię nikomu! Znajdę cię, obiecuje...", potem się obudziłam...- mówiłam coraz spokojniej.
-Ros wiesz co to znaczy?- zapytała mama, pokręciłam przecząco głową, na co kontynuowała- Kiedy skończyłaś 18 lat twój przeznaczony cię wyczuł i pragnie cię odnaleźć...
- Oj mamuśka gdyby to jeden- mówiłam w myślach
-... czyż to nie cudowne?- zapytała, ale po chwili dodała zmieszana – Ale co my teraz powiemy ojcu Harrego?
-Szkoda w sumie, bo Harry to mój kumpel i chciałem go mieć w rodzinie- słysząc słowa mojego brata, pojęłam jedno, że ludzie wśród których się wychowałam nie są moją prawdziwą rodziną, gdyż kierują się innymi wartościami niż ja.
- Zaproszę ich na dzisiejszą kolacje i porozmawiamy o tym – zaproponował ojciec, na co się reszta zgodziła.
Po jakiś 15 minutach ja i Adam jechaliśmy jego autem do szkoły. Mając chwilę do namysłu z każdą chwilą coraz bardziej pojmowałam, że naprawdę jestem adoptowana. No bo tak na logikę moi rodzice to ludzie, brat tak samo, tylko ja odmieniec. Eh... moje życie po ukończeniu osiemnastego roku życia staje się coraz to bardziej zakręcone niż było to przedtem...
Nagle ktoś szturchnął mnie w ramie, był to Adam byliśmy pod szkołą. Coś do mnie mówił, ale nie zwracałam na niego uwagi tylko wyszłam z auta i szłam do szkoły. Do długiej przerwy było spokojnie, ale niestety na niej życie było znów smutne. Stałam właśnie pod klasą, na moje nieszczęście podszedł do mnie Harry.
- Cześć kochanie, słyszałem od ojca że wpadamy dzisiaj do was na kolacje. Ubierz się jakoś seksownie, a może pozwolę ci się zabrać na zwiedzanie, np. twojego pokoju- przy tym ostatnim nachylił mi się do ucha.
- Weź bo zaraz zwrócę moje drugie śniadanie- mówiła brzydząc się jego osobą, naprawdę nie wiem co ci wszyscy ludzie w nim widzą...
-Oj kochanie, zabawna jesteś- zaśmiał się udawanie
- Ile dziewczyn w ten sposób nazywasz?- zapytałam z kamienną twarzą, a jego zatkało- Ja rozumiem, że trudno zapamiętać imiona wszystkich zaliczonych panienek, ale odpuść sobie te podchody ze mną. Bo jestem chyba jedyną osobą w twoim otoczeniu, która widzi cię tego prawdziwego. Tego który rzuca się na to co się rusza, a reszta jest na to ślepa. Nie zemną te numery- chłopaka zatkało, a ja z triumfalnym uśmiechem weszłam do klasy.
Kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek w dniu dzisiejszym, szybko zabrałam potrzebne rzeczy z szafki i ruszyłam na plac przed szkołą. Był ta mój brat stojący obok auta, ale niestety na sąsiednim miejscu parkingowym był ktoś kogo wole unikać (tak to znowu Harry ...ugh..). Zeszłam po schodach i zaczęłam iść w kierunku domu, ale pieszo. Kiedy mijałam Adama słyszałam tylko pytanie ,,Gdzie idziesz?" na co odparłam ,,Do domu, PIESZO". W ten oto sposób idę już od jakiś 10 minut. Jako, że dzisiaj szczęście się mnie bardzo trzyma to zatrzymało się obok mnie auto, a kierowca był nie kto inny jak sam Harry.
-Podrzucę cię wsiadaj – mówił z tym swoim cwanym uśmiechem, ale szłam dalej.- Kochanie, wiem że marzysz o tym aby jechać ze mną w jednym aucie tylko ty i ja.- w odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec.- Oj będę cie musiał za to ukarać, ale to później. To nic do zobaczenia kochanie.

Przypadek niezwykły! [Zawieszone]Where stories live. Discover now