W stronę swiatła

90 12 10
                                    

Pov. Edd

Siedziałem na lekcji, i czekałem aż areszcie zadzwoni dzwonek. To już była ostatnia lekcja, ale wydawało się jakby trwała dwa razy dłużej.

Wreszcie usłyszałem tak upragniony przeze mnie w tym momencie dźwięk.
Jak poparzony z klasy. I pobiegłem do szpitala, do mojego kochanego Matta.

Gdy wszedłem do sali, w której leżał mój rudasek, zobaczyłem że stoi przy swoim łóżku, i patrzy się na mnie.

M- Hej Edd.
E- Matt. Wiedziałem, że wszystko będzie ok. Wiedziałem, że się obudzisz.
M- Dawno cię nie widziałem kochanie.

Rzuciłem się na niego, i mocno go przytuliłem, a on mnie.
Byłem wtedy najszczęśliwszy na świecie.

Matt chwycił mnie za rękę, i wybiegliśmy ze szpitala.
Nie przejmowałem się niczym. Byłem z moją miłością u boku.

Poszliśmy nas rzekę, na mały mostek, spacerowaliśmy po całym mieście, śmialiśmy się razem. Poszliśmy na lody, sprzedawca dziwnie się na mnie patrzył, ale to nie ważne.

Nagle zadzwonił mój telefon. To był lekarz prowadzący Matta, dałem mu mój numer, żeby mnie informował, o stanie rudaska. Jego rodzice się zgodzili, abym był informowany, pomimo tajemnicy lekarskiej.

E- Halo?
Dr- Dzień dobry.  Czy mógłby pan przyjechać do szpitala?
E- Oczywiście, zaraz tam wrócimy.
Dr- My?
E- No tak ja i... i Matt
Dr- Ale... proszę przyjechać.

To było dziwne. Ale ok.

E- Matt wracamy do szpitala.
M- OK.

Gdy już wróciliśmy do szpitala i poszliśmy do sali,w której leżał wcześniej Matt, byli tam jego rodzice, oni... płakali?

E- O co chodziło panie doktorze?
Dr- To dla nas wszystkoch trudna chwila...
E- Ale o co chodzi?
Dr- Matt... on ... on odszedł.
E- Ale p... Przecież on jest tutaj.

W tym momencie spojrzałem na rudego chłopaka obok mnie. On tylko mnie przytulił i wyszedł z sali.
Wybiegłem z sali, ale jego już tam nie było.

Dr- Czy wszystko z panem w pożądku?
E- Matt... wróć do mnie proszę.

Powiedziałem pod nosem, i się rozpłakałem.
Przecież spędziłem z nim cały dzień. Jak to... go nie ma? On nie umarł. To nie możliwe.

Pov. Narrator

Edd wyszedł przygnębiony ze szpitala, poszedł w kierunku swojego domu.

Ale tam nie dotarł.

Zatrzymał się na wiadukcie kolejowym, patrzył się w nicość.
Słychać było tylko nadjeżdżającego pociągi.

E- Matt idę do ciebie.

I w tym momencie pochylił się do przodu, i wypadł przez barierkę.
Prosto pod pociąg. Można było usłyszeć huk i trombienie pociągu.

****

(386 słów)

Tak postanowiłem zakończyć to opowiadanie. Dziękuję za uwagę.

PS. Płakałem pisząc to, ale czasami lubię dramaty. OK?

Fałszywe przebudzenie [Matt x Edd]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz