Pijmy razem tu, aż po deski grób
My, dwaj strzelcy wolni, zaklęci w kompanów
Skazani na siebie, żyjemy jak w niebie
Gdy gorycz przyjemna, odbiera nam rozum
Cóż za kuriozum, iż po dniach tych wojaży
Miast w objęciach niewiasty, snujemy powieści
W głowie się nasze męstwo nie mieści,
na powrót odwagę swą ważę
Jak słowa wobec Wiedźmina, co potwory jednym cięciem wybija
Wypijmy dziś bracie, niech inni zazdroszczą
Nasz duet sławią, w potrzebie ugoszczą
Bo nasza dwójka, bard Wiedźmina sławi
Niecodzienny to widok, przyznajcie sami
Jeden wyrzutek, bardowi zawdzięcza, coś więcej niż ostrze oręża
Razem niepokonani, wypijmy dziś za nich
Być może wrócą, by czynić coś wielkiego
Wypijmy za obu, nie tylko jednego
- Jak ci się podoba przyjacielu? - Zapytał uśmiechnięty Jaskier. Beztrosko umościł sobie miejsce przy dębowym stole i z nogami ku górze, założonymi jedna na drugą, podśpiewywał niefrasobliwe słowa wymyślonej na poczekaniu pieśni. Jego podchmielony ton roznosił się po pomieszczeniu, a rozbiegane spojrzenie goniło odbijające się po ścianach gospody płomyki światła, co rusz wracając na sylwetkę rozluźnionego Wiedźmina. Wielki kawałek mięsiwa powoli obracał się nad rożnem, a spływający tłuszcz skwierczał, spotykając się z chciwymi płomieniami ognia. Aromat świeżo pieczonego chleba i słodu z ich prawie opróżnionych kufli, uciekał przez otwarte okna, roznosząc błogi zapach w dalekie zakątki. Dodatkowo przez całą ich gamę przebijał się jeszcze nikły ton lawendy. To ze świeczek. Dostał takie cudeńka od Matyldy, swojej ostatniej kochanki. Uwielbiał jej anielski głos, którym czytała mu swoje wiersze.
Gdy miał sposobność, by napić się z Geraltem i tworzyć, czuł, że rodzi się w nim miłość do pięknych rzeczy, powstałych dzięki ludzkiej wrażliwości. Zostawali sami, alkohol czynił Wiedźmina bardziej ludzkim, a on zapominał o ostatnich obietnicach, by więcej do takich sytuacji nie dopuszczać. Wskakiwał na głęboką wodę, zanurzał się po czubek głowy i głuchł na odgłosy świata. Był tylko jego śpiew, wtrącane komentarze Geralta oraz ich nieodłączne, pijackie przekomarzanie, za którym tęsknił najbardziej. Sprzeczali się bez przerwy, lecz tylko w atmosferze błogiego pijaństwa, zwyczajne kłótnie przeradzały się w przyjacielską wymianę złośliwości, nie walkę z wiatrakami w postaci barier, które ustawił wokół siebie zabójca potworów.
Dzisiaj wyjątkowo rozpustnie podeszli do tematu picia. Udało się zdobyć ostatni element układanki, dotyczący tajemniczego zaginięcia syna nowigradzkiego szlachcica i oprócz satysfakcji z przywiezienia chłopca do domu, zostali sowicie nagrodzeni.
Rola "pomocnika" jakoś nie mogła zniknąć z życia barda, bo zawsze, gdy spotykali się przypadkiem czy umyślnie, to kłopoty oraz wyjątkowo sowicie nagradzane zlecenia, same wpadały w wiedźmińskie ręce. A Jaskier znał miasto, ludzkie zwyczaje, ważne osobistości i istotne lokacje. Kiedy spotykał Geralta, czuł się po prostu potrzebny, a bardziej niż na część pieniędzy czekał na takie wieczory jak ten.
CZYTASZ
Coś więcej| Geralt x Jaskier
Fanfiction|Zakończone| ,,Teraz to ja uratuję ciebie,, U Jaskra zjawia się ranny Geralt, a bard jest zmotywowany, by zrobić wszystko, aby go uratować, nawet jeśli wiązałoby się to z pewną dozą heroizmu. ________________ Art z okładki należy do Márcie Montei...