Epilog. Pogrzebane nadzieje

623 50 17
                                    

1992
STANLEY — NARRACJA PIERWSZOOSOBOWA

— Kocham Cię.
— A ja Ciebie, pacanie.
Bill zaśmiał się cicho w odpowiedzi. Jednak we mnie serce się krajało. Nie mogłem uwierzyć, że jest szansa, że już nigdy nie zobaczę tego uśmiechu.
— Nie poddawaj się, Stan, jesteś silny, rozumiesz? Nie masz się poddawać, tylko walczyć. Jak nie dla siebie, to dla mnie.
— Dobrze.
— Obiecujesz, że się nie poddasz?
— Obiecuję - mam nadzieję, że nie rzucam słów na wiatr.
Bill pocałował mnie ponownie, potem przytulił, a we mnie coraz bardziej cisnęły się łzy. Mój ojciec wyszedł z domu i wsiadł do auta bez słowa.
— Do zobaczenia, Stanley.
— Do zobaczenia, Frajerzy - gdy im odpowiedziałem ojciec zatrąbił, co oznaczało, że już czas. Rozejrzałem się po każdym i zatrzymałem wzrok na Billu — mojej miłości. Spuściłem wzrok i poszedłem do samochodu. I to koniec, odjechałem. Z każdym kilometrem tęskniłem jeszcze bardziej, boję się, że sobie nie poradzę. Nie będę miał żadnych znajomych... Ale trudno. Oparłem głowę o szybę, przymknąłem oczy, a po chwili zasnąłem. Wszystko od nowa.

2016
STANLEY — NARRACJA TRZECIOOSOBOWA

Po rozmowie z żoną — Patricią, Stanley usiadł na kanapie i rozsypał swoje puzzle, które w ostatnim czasie lubił układać. Żyło mu się dobrze, bowiem żył chwilą, a nie tym co było lub co będzie. Chociaż czasami zdarzało mu się pomyśleć o jego przyjaciołach z dzieciństwa.
Stanley zmarszczył brwi — nie ma jednego puzzla, przez co nie może skończyć układanki.
Nachylił się pod stół, a tam znalazł brakującą część. W międzyczasie zadzwonił do niego jakiś numer, wstał. Wzrok od razu przeniósł na telefon, który zaczął dzwonić. Zmarszczył lekko brwi, odebrał.

— Stanley Uris przy telefonie.
— Tu Mike.
— Słucham?
— Mike Hanlon. Z Derry.
Nie wyglądał na zadowolonego. Jednak mimo wszystko musiał odpowiedzieć — skoro już odebrał.
— Mike! Wybacz, racja, hej. N-nie wiedziałem dla-dlaczego...um... ile już minęło? - prychnął zestresowany.
— Dużo czasu. 24 lata (zanim ktoś zacznie mówić, że 27 lat, to tak, prawda, ale liczę tu jako lata w opowiadaniu). 
Stanley wstał i odszedł trochę dalej.
— To wróciło, czyż nie? - pojawiła mu się guła w gardle, która zaczynała utrudniać mówienie — Dlatego do mnie dzwonisz.
— Znowu się zaczyna, Stan. Złe rzeczy się dzieją...
— Dzwoniłeś do innych? Mam na myśli... co jeśli oni nie przyjdą?
— Złożyliśmy obietnicę, że przyjedziemy, gdy To się pojawi.
— Uh, tak, muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy–
— Nie mamy dużo czasu. Napiszę ci wszystko. Do zobaczenia Stan.
Mike rozłączył się, a Stan miał wrażenie jakby jego cały świat i szczęście się zawaliło. Momentalnie całe dzieciństwo w Derry mu się przypomniało. Wziął kilka głębokich wdechów i poszedł do swojego gabinetu. Wyrzucił wszystkie dokumenty, papiery i kartki w poszukiwaniu pewnej rzeczy. Po kilku minutach szukania znalazł ją — listy, które pisał ze swoim ukochanym — Billem.
Przeczytał je jeszcze raz, po czym popłakał się. Zakończyli swój związek już wiele lat temu, kilkanaście miesięcy po jego wyprowadzce. „To nie wypali". To powiedział mu Bill. A Stan wierzył, po raz pierwszy to on wierzył, a ktoś nie. Uris chwycił za długopis i wziął 6 kartek.
Zdecydował się na pewien nieodwracalny krok.

Poszedł do łazienki, gdzie do wanny zaczął napuszczać wody. Podszedł do okna i otworzył je. Chłodny powiew powietrza trochę go rozbudził.

— Gawron - powiedział Stanley widząc ptaka nieopodal niego. Rozejrzał się jeszcze po całym widocznym mu terenie, uśmiechnął się słabo ze łzami w oczach próbując zapamiętać to jako ostatnią chwilę. Zamknął okno i gdy zobaczył, ze wody jest już wystarczająco, zakręcił kurek. Rozebrał się i wszedł do wanny ostrożnie. Oparł o nią głowę i patrzył bez jakichkolwiek emocji w sufit.

almost | stenbrough Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz