Rozdział 2

9.9K 161 2
                                    


Moje ciało potrzebowało snu. Gdy tylko uniosłam powieki wróciła szara rzeczywistość wróciła. Niechętnie uniosłam się I oparłam o zagłówek. Wtedy moje samopoczucie jeszcze bardziej się zepsuło. W fotelu siedział szatyn uważnie mi się przyglądając

-na stoliku masz leki. Gosposia przygotowala Ci zupę . Zjedz coś będzie Ci lepiej.  Jego wzrok mimo odległości pali moją skórę. Patrzyłam na niego ale unikałam jego oczu.

- Nic od Ciebie nie chce. Spoglądam w stronę okien - Moja odpowiedź ewidentnie nie przypadła mu do gustu. Grymas złości pojawił się na jego opalonej twarzy.

- mam dla Ciebie radę- chrząknął - współpracuj a będzie nam łatwiej. I nie spotka Cię nic złego.- Mężczyzna podchodzi do mnie I lekko się schyla.

- odkąd się pojawiłeś cały czas spotyka mnie coś złego będzie łatwiej jak mnie wypuścisz! Uderzam pięściami w jego tors. Choć wiem, że pewnie nawet go to nie ruszy. Ale potrzebowałam tego.
Mężczyzna szybko chwyta moje nadgarstki i przyciska do łóżka. Jego wzrok aż kipi złością.

- nie chce zrobić Ci krzywdy. A nie będę się hamować jeśli będę musiał Cię ukarać. Więc bądź posłuszna dopóki jestem miły. Nie testuj mojej cierpliwości - Spogląda w moje oczy a po chwili puszcza mnie i wraca na swoje miejsce  - zjedz tą pierdoloną zupę zanim sam ją Ci wleje do gardła

Uświadamiam sobie, że nie mam wyjścia i momo że móĵ żołądek związany jest w supeł powoli zaczynam jeść czuję cały czas wzrok szatyna który mnie obserwuje. Po chwili jego usta znów się otwierają

-mój ojciec chce z Tobą pomówić będzie tu za 15 minut. Nie sprzeciwiaj mu się. On nie upomina tylko odrazu kara. Nie jest taki cierpliwy i miły jak ja więc uwazaj co robisz i mówisz bo może to źle się skończyć.-Mówi poważnie nie odkrywając wzroku odemnie.

- wątpię, że istnieje ktoś gorszy niż Ty. Pokazałeś swoją dobra stronę  szczególnie strzelając do kobiet i zabijając drugiego człowieka.- Popijam tabletke
Szatyn wstaje i podchodzi do okna rozgląda się.
-w porównaniu z nim mam swoje zasady i granice, których on nie posiada. Nie lubię krzywdzić kobiet jeśli nie mam do tego powodu  A pozatym nie powinnaś odpowiadać za błędy brata. I to nie ja do Ciebie strzelałem. A zabicie tego śmiecia było przysługą dla tego świata - Jego szerokie barki napinają się. Skoro nie on to kto to był?

-wypuść mnie proszę chce wrócić do domu chce żeby ten pierdolony koszmar się skończył .-  Do moich oczu poraz kolejny napływają łzy. Wiem, że nie mam z nim szans więc zostaję mi tylko proszenie i liczenie na cud.Na moje słowa szatyn podchodzi do mnie i spogląda w oczy

-To nie moje przedstawienie więc nie ja o tym decyduje  . W szafie masz rzeczy przebierz się. - nieznajomy  wychodzi zostawiając mnie samą. Powoli wstaje I otwieram szafę ubieram czarną bluzę i tego samego koloru leginsy. Nie sądziłam, że ubieranie może zająć tyle czasu i być tak bolesne.

Wróciłam na łóżko. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić. Liczyłam tylko na to, że Luke i Liam szukają mnie i niedługo wrócę do domu.

Po kilku minutach poraz kolejny otwierają się drzwi w pokoju pojawia się trójka mężczyzn znajomy mi już szatyn starszy mężczyzna którego pierwszy raz widzę i brunet. Na widok brunetka przypomina mi się sytuacja z lasu. Tak to był on to on mnie postrzelił!! Mimo, że widziałam go jak przez mgłę byłam pewna, ze to on.Na skutek tej myśli po moim ciele przeszły dreszcze. Starszy mężczyzna wyprosił szatyna i bruneta.. Wtedy moje serce prawie utknęło mi w gardle.

-a więc teraz możemy porozmawiać. Oznajmił stanowczo. A mnie poraz kolejny przeszły nieprzyjemne prądy - słyszałem, że zadajesz dużo pytań a ja chętnie udzielę Ci odpowiedzi

Devil's preyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz