Gdy słońce sukcesywnie skłaniało się ku zachodowi, a na niebie chmury gdzieniegdzie przybierały pomarańczową barwę, dwuskrzydłowe drzwi wejściowe w barze Tequila otworzyły się z impetem w towarzystwie subtelnego dźwięku dzwonka informującego o przybyciu nowego klienta. Zza nich wyłonił się brązowowłosy mężczyzna w zapiętej na ostatni guzik, krwistoczerwonej koszuli, czarnych dżinsach z częściowo spranego denimu oraz trampkach za kostkę marki Big Star. Komponowało się to w niewątpliwie komfortową, aczkolwiek jednocześnie wystarczająco elegancką całość.
Na widok wchodzącego do lokalu bruneta smukła kobieta stojąca za barem przesunęła dłonią lenonki z czerwonymi szkłami na sam czubek nosa i przechyliła głowę tak, aby mieć możliwie najkorzystniejsze ujęcie na mężczyznę. Niezwłocznie trąciła łokciem sterczącego obok niej zgarbionego Adriana Goldsteina — jej współpracownika — żeby ten zwrócił uwagę na właśnie mijającego bar faceta.
— Widzisz go? — zapytała, na co Adrian skinął nieznacznie głową. — Znam ten typ. — Ściągnęła z nosa okulary i wskazała nimi mężczyznę, gdy tylko była pewna, że ten tego gestu nie zauważy. — Koleś próbuje wyglądać na twardego, udaje takiego tough guy, jakby to Billie Eilish ujęła, a w rzeczywistości to zwykły mięczak.
— Nie będę wnikać, skąd dysponujesz taką wiedzą, Cee. — Omiótł ją karcącym spojrzeniem, w między czasie polerując białym ręcznikiem szklankę do whisky.
— Przepraszam? — Obróciła się twarzą do barmana tak gwałtownie, że zamachnęła przy okazji swoim wysoko upiętym kucykiem, i uniosła lewą brew w górę w akcie oburzenia. — Nie trzeba być jakiś geniuszem, żeby zauważać takie rzeczy. — stwierdziła otwarcie. — Jeśli tak łatwo przychodzi ci ocenianie mnie, to sam spójrz i się przekonaj, Eddie. — Okulary wróciły na jej smukły nos. Chwilę potem z ust kobiety wyłonił się spory, różowy balon powstały z gumy Orbit For Kids.
— No co? — zapytał bardziej retorycznie Adrian, zirytowany w jego opinii dziecinnym zachowaniem Cecylii. — Koleś daje swojemu przyjacielowi — wnioskując po torebce — prezent urodzinowy. Nawet wygląda zwyczajnie. Co w tym takiego wyjątkowego? — podniósł głos, odłożył zamaszystym ruchem wypucowaną przez siebie szklankę i tym razem to on spojrzał w twarz Cee. — Z której strony można się w tym doszukiwać oznak mięczakowości, co?
Po co on go bronił? Bez wątpienia sam Adrian nie byłby w stanie odpowiedzieć na to pytanie, lecz było coś w postawie i tonie głosu Cecylii, co zmobilizowało go do stanięcia w obronie mężczyzny. A może to nie było w zupełności związane z samym zachowaniem kobiety?
— Na pewno mu ten prezent ktoś wybrał. Taka decyzja przerosłaby go. — podzieliła się swoimi spekulacjami w dość obcesowej formie.
— Skąd to możesz wiedzieć? — Zmarszczył brwi, następnie na jego twarzy zawitała mina pokazująca zmieszanie przemieszane z irytacją. Dlaczego się tak uniósł?
— Eddie. — zaczęła poważnie — Kobieca intuicja. — wysylabizowała jedno z haseł, które dla dwójki sygnalizowały kategoryczne obcięcie rozmowy, jeśliby ta zboczyła na niewłaściwe tory. Kolejno zaśmiała się pod nosem w charakterze oczyszczenia napiętej atmosfery.
— Ok, ok. Czaję. — Sam podłapał od brunetki trochę tego rozluźnienia nastroju, ale dalej potrzebował chwili na ochłonięcie. — A teraz praca wzywa, moja droga. — zauważył, że jeden z klientów dziarsko nadciągał do baru. — Ale spokojnie, ja się nim zajmę. — zadeklarował się Adrian.
— Bierz go tygrysie. — zażartowała, oddając szatynowi stanowisko przy kasie, oburzony Adrian w odpowiedzi przewrócił wymownie oczami.
CZYTASZ
bromance
RomanceAdrian Goldstein, wiecznie zamyślony introwertyk, poznaje swoją bratnią duszę w niecodziennych okolicznościach. Ich znajomość prędko nabiera rozpędu, a więź niespodziewanie rozwija się w innym kierunku, niżby tego chcieli. Stopniowo staje się czymś...