Cześć! Mam na imię Ania i mam 14 lat.
Mieszkam w małej i pięknej na swój sposób miejscowości. Od małego interesuje się końmi. Zawsze kochałam je bardziej nawet niż psy czy kot. Chciała bym opowiedzieć wam historię z mojego życia. A więc nie przedłużając zaczynajmy.-Puk! Puk!- usłyszałam głośne pukanie. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Izę w bryczesach, sztybletach i trzymającą kask.
- A ty co taka wystrojona
- Jadę do stajni. I przyszłam się zapytać czy jedziesz ze mną.
Byłam zdziwiona i za razem szczęśliwa.
- Chcesz mnie zabrać?!
- No, a dlaczego nie.
-No nie wiem. Ale nawet jeśli bym chciała jechać to zbytnio nie moge.
-Dlaczego niby?
- Jestem sama w domu.
-To dzwoń do rodziców i jedziemy.
- No ok.
Chwyciłam telefon do ręki i.......
Okazało się, że jest rozładowany.
- No i co teraz?
- Znasz numer mamy albo taty na pamięć?
- Yyyyyy.... he he he .
- Czyli nie znasz.
- Można tak powiedzieć.
- Boszszszsz.... A masz gdzieś ten numery zapisane.
- Nie wiem. Mam w telefonie.
- A na jakiejś kartce?
- Wiem!! Mam w zeszycie kontaktów.
- To dawaj.
- Ale nwm gdzie jest.
Gdy Iza wparowała do mojego mieszkania zrobiła tam galimatias.
Szukałyść nawet w koszu na papier
- Mam!!!!!
- Gdzie był?!
- W plecaku
Myślałam, że Iza wyjdzie z siebie.
Dałam jej numer i zadzwoniłam do mamy.
- Mamusiu.
- Co chcesz?
- Mogę jechać z Izą do stajni?
- Możesz jak tato pozwoli
- Oki. Papa
- Pa
Oczywiście następny telefon był do taty
- Tatuś...
- Hym
- Mogę jechać z Izą do stajni?
- Aaa... jedź. Ale zapytaj mamy.
- Pytałam. Powiedziała, że moge.
- Okej to jedż
- To pa
- Pa
Gdy odłożyłam telefon byłam w niebo wzięta. Piszczałyśmy z radości. Iza powiedziała, że mam się ubrać jakoś luźno w getry i w jakieś sportowe, wygodne buty. Zrobiłam to co mi kazała. Poszłyśmy do garażu Po mój rower. Jak na złość miałam sflaczałe opony. Postanowiłyśmy nie czekać i poszukać pompki. Gdy ją znalazłyśmy napompowałyśmy opony i pojechałyśmy. Do stajni miałyśmy
1,5 km. Na miejscu byłyśmy ok. 10 min potem. Byłam uradowana i podekscytowana, jak dziecko gdy dostanie kinder jajko.
Było tam tyle zwierząt, że nie byłam w stanie ich policzyć. Między innymi były tak: sarny, daniele, bociany, żurawie i był on. Piękny gniady wałaszek z karą grzywą. Jego oczy świeciły jak kryształki na koronie.
- Izka. Jak on się nazywa?
- O to jest Herkules
- Piękny jest
- Wiem. A jaki szybki. Jeszcze jest Humor jego brat, ale właśnie ma jazdę.
Poszłyśmy w stronę ujeżdżalni by popatrzeć jak trwa lekcja.
- Hej Magda!- krzyknęła Izabela
- Część Iza. Ty na jazdę?
Nie. Przyjechałam popatrzeć z Kolerzanką.
- Możecie osiodłać Karusa?
- Pewnie
Poszłyśmy w stronę stajni
- Izka
- Co?
- To tu są trzy konie? Ale jakoś nie widzę tego trzeciego.
- Hehehe. Nie to nie tak. Karus to przezwisko Herkules.
- A Humor też ma przezwosko
- Tak. Humor to Humo.
- Podobnie
- No. Dobra nie gadamy tylko pracujemy.
Wziełyśmy uwiąz i poszłyśmy po Herkulesa. Iza przyczepiła uwiąz do kantaru i zaprowadziła Karusa do osiodlarni.
- Pomożesz mi? Czy się boisz?
- Z chęcią pomogę
Iza czyściła konia, a ja jej podawałam sprzęt.
- Myślałam, że siodło jest lżejsze
- Co robiłaś? Myślałaś?
- Dobra Weś.
Gdy osiodłałyśmy Herkulesa i wprowadziłyśmy go na ujeżdżalnie poszłyśmy nakarmić daniele.
Wziełyśmy marchewki i poszłyśmy.
Po nakarmieniu, a raczej wrzuceniu marchewek do zagrody wruciłyśmy do ujeżdżalni. Była tam nasz koleżanką z bloków Ola.
- Hejka
- Hej
- Byłyście u Danieli?
- No
- Spoko,
- A czego pytasz?
- Bo miałam iść je karmić, ale mi się nie chciało.
- Aha hehe
Usiadłyśmy na ławeczce i gadałyśmy bo była jeszcze jakaś jazda.
- Ej, dziewczyny? Mogę się tu zapisać na jazdę?
- Na a czego nie .
- No nie wiem. Trochę się boję zapytać.
- Czekaj chwilę.
Ola wstała i poszła w kierunku Magdy
- Magda. Będzie mogła Ania wejść pod koniec jazdy na konia, na chwilę
- Spoko. Tylko to jeszcze chwila
- No spoko.
Gdy Ola wróciła, ja siedziałam jak wmurowana. Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony byłam zadowana, a z drugiej wystraszona.
- To co Ania wskakujesz?
- No chyba tak
- Chcesz wejść ze stołka czy ze strzemiona?
- Wolę ze stołka.
Gdy weszłam na Herkules byłam pewna, że go pokochałam. Jego sierść była bardzo przyjemna i gładka. Grzywa delikatnie rozwiewała się na wietrze, tak jak moje włosy. To było najlepsze doświadczenie w moim życiu.
Miałam wrażenie, że jestem księżniczką, a Herkules to mój biały rumak.
- Jeśli mogę zapytać?
- Tak
- Mogła bym się umówić na jazdę?
- Pewnie. Sobota pasuje?
- Oczywiście!
Byłam w niebo wzięta, a gdy razem z Izą opuszczałyśmy stajnie emocje buzowały we mnie jak szalone. Ten dzień zapamiętam do końca mojego życia.**************
Hej! Cześć! Czołem!
Mam nadzieję, że ten krutki rozdział wam się podobał i przymkniecie oko na błędy w pisowni i ortografi.
Pozdrawiam czytelników
atasze34
CZYTASZ
Zakochana w Herkulesie
Short Story🐴🏇Opowieść o losach Anny, którą od małego kocha konie i postanawia spełnić swoje mażenie o jeździe konnej.🏇🐴 ( Historia oparta na faktach )