Mój kochany brat Sam wyjechał do domu ponad miesiąc temu. Od jego wyjazdu zaczęłam czuć się coraz gorzej, dlaczego? Dwa razy zemdlałam na treningu i teraz leżę w pokoju szpitalnym. Mój tata jak tylko dowiedział się o mojej "chorobie" pędził ze swojego wyjazdu na złamanie karku. Okazało się to tylko dość poważnym zmęczeniem.
-Czy ty do cholery zwariowałaś? Tak się przemęczać! Lilliah- tata krzyczy na mnie na co skulam się i zakopuje pod szpitalnym kocem
-Nie mów na mnie Lilliah, Lily to moje prawdziwe imię.- odpowiadam cicho na co tata wzdycha.
-Rozumiem, że nie lubisz być tak nazywanan ale to twoje prawdziwe imię, złotko- tata cmoka mnie w czoło.
-Nie prawda, nie nazywaj mnie tak.- jęczę- mama mnie tak kiedyś nazywała.
-Jutro zostaniesz wypisana i jedziesz do swojego mieszkania. Gosposia Anne będzie Cię pilnować. Wiesz o tym, że mało brakowało a wpadłabyś w cholerną anoreksję! Wprowadzisz mnie do grobu. Och i zapomniałbym dodać, że twój brat znalazł tu pracę i będziesz od teraz mieszkała z nim- wygłosił mowę godną króla Anglii kurde.
-No coź, kurwa.- taki tam dodatek tatuśku
-Masz jakieś objawy po za słabnięciem?- pyta lekarz kilka minut później gdy mój tata "drzemie" sobie w fotelu.
-Hmm... Ostatnio mam dziwine zaburzenia gadania ze sobą? To też się liczy?
-Sądze, że to z przemęczenia. Myśli samobójcze?- przygląda mi się jak jakieś psychopatce.
bo nią jesteś.
-Nie, raczej złe sny i nie mogę po nich zasnąć.
-Jak często się zdarzają?-zapa a później dodaje- jest to jeden i taki sam czy...
-taki sam, codziennie- przerywam mu
-Rozumiem- notuje w notesie.
Gdy wyszedł, tata usiadł koło mnie i uśmiechnął się wesoło. Co za zmiana humoru, tatuśku... jezu.
-Mama przyjedzie tu za pare godzin- UGH, tylko jej tu brakowało
-Nie-jęczę - nie wpuszczaj tu osoby, która wymęczy mnie a na końcu wbije gwódź do mojej trumny.
I ten moment kiedy drzwi się otwierają się do środka wchodzi najpierw lekarz i piskliwy głosik mojej matki a zaraz sama ona. JEZU. Podchodzi do mnie i przytuliła a następnie ogłosiła, że zaraz wezmę prysznic i pomoże mi pielęgniarka a później zabiera mnie do domu. Posłyłam tacie błagające spojrzenie na co ten uśmiecha się pokrzepiająco.
Dwie godziny później siedze w moim mieszkaniu. Tak, w moim. Tato ubłagał mame, żeby wrócili do domu a mną zaopiekuje się Anne. Anne, to starsza kobieta około 50 lat, uśmiechnięta i zawsze zadowolona z życia. Oczywiście tato by umarł gdyby nie załatwił mi ochroniarza. Nazywa się Justin i ma 27 lat. Jejku.
Wieczorem przyjechała Eva z Niallem oraz resztą (czyt. Liam, Louis, Taylor, Zayn, Perrie, Sophie)-Co to za zgromadzenie- do salonu wparowuje Anne- Och, przepraszam panno Lilliah.- mówi i wychodzi. Niall patrzy na mnie i zaczyna się śmiać.
-Co cię śmieszy do cholery?- pytam
-Lilliah?- zachłysnął się
-Masz z tym problem?- odpowiadam
-Nie, ale ja i Eve, musimy wam coś ogłosić- niebieskooki wstaje
-Jesteśmy w związku i mamy zamiar wziąć ślub zaraz po skończeniu studiów.- załamuje się, co?!
Wszyscy zaczynają klaskać, a co mi tam, też zaklaskam. Gdy wszyscy zażyczyli szczęścia ja chowam się w rogu kanapy, Zayn bardzo intensywnie mi się przypatruje a ja mam ochotę się rozpłakać.
-Musimy za to wypić- śmieje się Sophia
-Uh, nie mam żadnego wina ani nawet szampana, jestem tu pierwszy dzień i nie ma tu żadnych moich trunków- wszyscy zaczynają się śmiać.- no co?- śmieję się z nimi
-To chociaż soku?- śmieje się Zayn na co wstaję i podążam do kuchni a mulat wędruje za mną-Lily, zaczekaj.
-Hmm?- odwracam się do niego.- coś się stało?
-Ty mi powiedz.
-Sądze, że jest w porządku- uśmiecham się przyjaźnie
-Lubisz go- stwierdza czarnowłosy- chciałabyś z nim być.
-Coś Ci się pomyliło- szepczę- po prostu jeszcze nie doszłam do siebie po szpitalu
Wróciliśmy do salonu z kilkoma szklankami i sokiem pomarańczowym. Doniosłam jeszcze ciastka, które upiekła Anne. Gdy siedzimy i tak sobie rozmawiamy przychodzi Justin.
-Lills przyszedł niejaki Michael i jakieś dwie dziewczyny. Wpuścić je?- podskakuję z radości i z piskiem biegnę do drzwi na co reszta patrzy na mnie jak na wariatkę. Pierwszemu w ramiona wpadam chłopakowi.
-Michael- piszczę i przytulam się do jego ciała.- tęskniłam!
Gdy witam się z dziewczynami Alice i Ashley umieram z niedowierzania. Nie wiedziałam ich kilka miesięcy.
-Twój tata, powiedział nam, że wyszłaś ze szpitala, w porządku skarbie??- pyta Mi.
-Jak zawsze- śmieję się.- Wchodzcie, nie przedstawiłam was: to moi przyjaciele z collegu a to moi przyjaciele ze szkoły średniej.- Niall rzuca Michaelowi cięte spojrzenie na co chłopak przyciąga mnie do swojego ciała i wystawia mu środkowy palec tak żeby nie widział.
-Biorą ślub- szepczę do Mi.- z tą dziewczyną co siedzi koło niego.
-To my trochę poudajemy, księżniczko.- na co się śmieję
CZYTASZ
DOPE - You are my drug
FanficDOPE- opowiadanie NIE jest tłumaczeniem. Opowiadanie jest wytworem mojej wyobraźni, zabraniane kopiowanie fragmentów lub całokształtu opowiadania. One Direction nie jest tu znane. Nie wszystko w tym opowiadaniu jest prawdą tak jak to, że Niall posia...