Strefa 2- Violett wydaje się miła

13 3 0
                                    

Charls tylko wstał i podszedł do dużego okna, spoglądając przez nie. Po dłuższej chwili postanowił się odezwać.

-Pan Cloud poprosił mnie, abym został mężem Violett. Ale to już wiesz.

-Tak, też to słyszałam.- przyznałam mu rację.

-Mam czas do jutra na przemyślenie i podjęcie decyzji.

-Więc przyszedłeś do mnie, bo...- zaczęłam.

-Zamierzam się zgodzić.- powiedział po dłuższej chwili.

-Co?! Nawet jej nie znasz!- wykrzyknęłam zdziwiona wstając z miejsca.

-Dzięki temu ty i Aurelie będziecie miały zagwarantowaną lepszą przyszłość.

-Nie zgadzam się na to! 

-Wasze szczęście jest dla mnie najważniejsze.- powiedział poważnie patrząc mi w oczy.

-Twoje szczęście jest również bardzo ważne!

-Wybacz.- poczułam jak przytula mnie.- Odkąd rodzice zmarli zawsze dawałaś z siebie wszystko. Podczas gdy ja cały czas płakałem i myślałem co zrobić, ty dusiłaś w sobie te emocje. Wzięłaś się w garść i pomagałaś mi i Aurelie najbardziej jak mogłaś, nawet jeżeli było to ponad twoje siły.Jednak już dobrze. Już po wszystkim. Możesz już płakać. 

Poczułam jak po moich policzkach spływają wodospady łez. Wtuliłam się jeszcze bardziej w brata, głośniej szlochając.

-Od teraz wszystko będzie dobrze. Odwdzięczę się za to co robiłaś przez te wszystkie lata. Będę szczęśliwy widząc jak ty i Aurelie będziecie dorastać nie martwiąc się już czy przeżyjecie następny dzień. Jestem najstarszy, więc moim obowiązkiem jest opieka nad młodszym rodzeństwem.

Poczułam się bardzo senna. Nawet nie zauważyłam jak moje oczy zamknęły się i odeszłam w ramiona Morfeusza.



Siedziałam na ławce znajdującej się w ogrodzie. Podziwiałam białe róże, które były przede mną.

-Mogę się dosiąść?- usłyszałam miły głos. Spojrzałam na osobę, która to powiedziała. Okazała się nią Violett.

-Oczywiście, panienko Violett.- rzekłam lekko kiwając w jej stronę głową.

Fioletowooka usiadła obok mnie w ciszy.

-Pewnie uważasz mnie za samolubną.- rzekła w końcu.- W końcu mój ojciec zmusił waszego brata do ślubu ze mną.

-Nie uważam. Nie znam panienki na tyle dobrze, aby oceniać. Spotkałam panienkę ledwo wczoraj, więc wyciąganie pochopnych wniosków byłoby niesprawiedliwe.- odparłam zgodnie z prawdą zadziwiając ją. Zaśmiała się melodycznym głosem.

-Przestań z tą panienką! W końcu będziemy rodziną!- zdziwiła mnie nagłą zmianą nastroju.

-D-dobrze, pan... Violett?- powiedziałam niepewnie, na co fioletowowłosa bardziej się uśmiechnęła.

-Od teraz masz mówić do mnie siostrzyczko, lub Violett!- rozkazała.

Zaśmiałam się razem z Violett. Nie wydaje się być złą osobą, wręcz przeciwnie. Wydaje się bardzo miła. Jej oczy biją aż od dobroci. Jest też trochę nieśmiała względem nieznajomych, co mogę wywnioskować po wczorajszym spotkaniu.

Rozmawiałyśmy i się śmiałyśmy, tak jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami od lat. Nie zważałyśmy na to, która była godzina. Mimo iż było już ciemno dalej cieszyłyśmy się swoim towarzystwem.

-Zawsze marzyłam, aby mieć młodsze rodzeństwo.- przyznała.

-Od teraz masz.- uśmiechnęłam się poprawiając jej humor. 

-Masz rację!

Rzuciła mi się na szyję przytulając. Zaśmiałam się i odwzajemniłam gest.

-Panienko Violett, panienko Veronico! Szukałyśmy panienek cały dzień!- usłyszałyśmy głos jednej z pokojówek.

-Wybacz Lea. Zagadałam się z moją siostrzyczką!- powiedziała dalej mnie przytulając.




Trzy ŚwiatyWhere stories live. Discover now