Agonia

218 25 63
                                    

Po tym jak Rosjanin wrzucił albinosa do czeluści swojej piwnicy - inaczej znanej pod nazwą sali tortur - poszedł on schodami na górę i do swojej sypialni. Myślał jak naprawdę ukarać Gilberta tym zachowaniem. Jak on śmiał nawet próbować go uderzyć!? On już mu pokaże. Złamie go, zniszczy, nie okaże litości. I tak Gilbert już nie był prawdziwym państwem. Minęła jego dawna świetność... był tylko "Niemiecką Republiką Demokratyczną", tylko małym pionkiem jak wiele innych w łapach Mateczki Rosji. Ivan o tym wiedział i wykorzystywał to, ale nie tylko na Prusaku, tylko na wszystkich pod jego okupacją. Muszą w końcu wiedzieć do kogo należą w każdej godzinie, o każdej porze dnia. To ważne, by ich zmiażdżyć, aby się poddali jego woli i byli posłuszni tylko jemu. Według niego zastraszanie i gwałtowne, brutalne akcje to jedyne wyjście by ich zatrzymać przy sobie.

Natomiast Gilbert był inny spośród reszty... trudny do złamania, posiadający cięty język i gwałtowny charakter. To było dla Ivana pewne wyzwanie i było za razem pociągające. Gdyby nie to, że był on dla niego niedoszłym kochankiem, a między innymi tymczasowym obiektem rozkoszy, gdyby Ivan do niego nic nie czuł, prawdopodobnie już dawno by go udusił bądź zakatował na śmierć.

Rosjanin już postanowił. Ugnie go pod swoją wolą, używając jakichkolwiek środków. Osiągnie swój cel. Gilbert nie będzie chciał odejść...

Tymczasem wspomniany chłopak obudził się w ciemnościach, obolały i wychłodzony. W piwnicy brakowało ogrzewania, więc było cholernie zimno. Do tego było ciemno, gdyż po co komu przynajmniej okno w piwnicy - inne źródło światła niż lampa.

"Znowu to samo..." pomyślał albinos, próbując się podnieść, co poszło na marne. Padł na podłogę z okropnym piskiem pełnym bólu. Odkąd nie jest prawdziwym państwem zrobił się kruchy, zupełnie jak człowiek - mizerny i słaby, w porównaniu z istniejącymi krajami. Po tym jak padł, złapał się za nogę ze łzami w oczach, popiskując w agonii jak szczeniak. Kiedyś nawet jak go miecz przebił na wylot, był w stanie go wyciągnąć i walczyć dalej, choćby z pewnym trudem. Był w końcu sławnym krajem wojennym - Prusami - i tym się szczycił. Chłopak odetchnął głęboko, otarł łzy i ostrożnie przekręcił się na plecy, by wyciągnąć z kieszeni spodni zapalniczkę flintową, którą zawsze trzymał przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebował światła... i ten moment nastąpił. Po cmoknięciu szczęśliwego, zaufanego obiektu, kciukiem otworzył zapalniczkę, po czym ją zapalił. Jego oczom ukazały się drewniane schody, po których, jak już się domyślił, spadł. Z westchnięciem i zaciśniętymi zębami przekręcił się na brzuch, by doczołgać się do stołu, na którym stała lampa naftowa. Dokładnie pamiętał gdzie ona stała. Miał tylko nadzieję, że dosięgnie...

Ivan tymczasem poszedł do pokoju Gilberta, przypomniwszy sobie o małym pierzastym przyjacielu swego niedoszłego kochanka. Ciekawiło go czy jeszcze żyje. Wpadł do jego pokoju zamiast swojego, gdyż było mu akurat po drodze i gdy zobaczył jeszcze nieprzytomną ptaszynę leżącą pod ścianą na przeciwko łóżka, podniósł ją za skrzydełko i zaniósł do swojego biura, tuż obok jego sypialni. To było typowe biuro z czasów drugiej wojny, tylko bardziej bogato zdobione z pułkami wypełnionymi dokumentami i książkami. Za biurkiem stał fotel, a przez okno wlatywały bladozłote promienie światła. Ivan miał już przygotowaną klatkę dla stworzonka. Nie była ona bardzo pojemna, ale za to była ozdobnie zrobiona, jak klatka dla słowika. Wtedy przypomniało mu się o jego bladym diable, a raczej miał dziwne przeczucia, że coś jest nie tak... Chciał sprawdzić piwnicę, w trybie natychmiastowym. Po wsadzeniu stworzonka do klatki zamknął ją, powiesił na haczyku pod sufitem tuż przy swoim biurku i poszedł na dół po schodach, po czym do salonu, w którym była klapa prowadząca do piwnicy. Chłopak wyjął z kieszeni klucz, podchodząc do drewnianej klapy zamkniętej na kłódkę.

RusPru ( Rosja x Prusy ): Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz