Patrzyłem w te błagające o litość oczy. Ostatnio polubiłem ten widok. Ludzie oczekują że maślane oczka coś im dadzą. Że zabójca zlituje się nad ofiarą.
Tak naprawdę ich los już od dawna jest przesądzony.
Mordercy w planie nie mają litości. Litość jest dla osób które mają serce.
Ja je straciłem.
I teraz zabieram je innym.
Co jest w tym złego?
Zostałem okradziony.
Więc okradam innych.
Wziąłem pistolet do ręki.
Jeszcze raz spojrzałem na dzieciaka. Był cały zapłakany. Jeszcze nie pogodził się ze śmiercią? Ehh, ci nastolatkowie, czekają aż jakiś superbohater ich uratuje. Na tym świecie nie ma bohaterów.
O sprawiedliwość trzeba walczyć, a ja walczę o swoją.
Po chwili cała podłoga była we krwi.
Nic tak nie poprawia humoru jak krew winnego.
Patrzyłem jak chłopak się wykrwawia.
Usiadłem przy nim i spojrzałem mu w oczy. Uwielbiam patrzeć jak ofiara traci nadzieję. To jest takie satysfakcjonujące.
Dotknąłem jego policzka. Próbował coś powiedzieć, ale bez skutecznie.
Po chwili bezwładnie jego głowa upadła na podłogę.
- Cóż, poszło szybciej niż myślałem - spojrzałem na różową lalkę znajdującą się na starej komodzie - Ehh, teraz czas to posprzątać. Chyba powinienem zatrudnić kogoś do brudnej roboty...
_______
Napadła mnie dziwna chęć dodania tego do moich one-shotów. Miałam w planie zrobić z tego ff, ale stwierdziłam, że przerobię to na króciutki tekst.