*26*

585 10 1
                                    

Perspektywa Leo

Zobaczyłem jak Alex straciła równowagę i leciała w dół, więc szybko ją złapałem. Krzyczałem, żeby na mnie spojrzała, lecz ta zmaknęła oczy. Zemdlała. Była strasznie blada. Nie myśląc długo wziąłem ją w stylu panny młodej i zaprowadziłem do auta. Zapiąłem jej pasy i ruszyłem z piskiem opon do szpitala. Nie zwracałem uwagi na światła i znaki drogowe. Najwazniejsza była Alex. Zaparkowałem pod szpitalem, wziąłem ukochaną na ręce i szybko wbiegłem do szpitala. 

- Pomóżcie mi! Potrzebuję pomocy! - jakaś pielęgniarka podbiegła do mnie i zapytała co się stało. 

- Byliśmy na randce, kiedy nagle zemdlała. Niech jej pani pomoże, ona ma raka. - pielegniarka szybko pobiegła po lekarza, a druga kazała mi zanieść ja na łożko. Poszedłem za pielegniarką i położyłem Alex na łóżku szpitalnym. Podbiegło do niej dużo osób pracujących w szpitalu. Pielegniarka kazała mi wyjśc i zadzwonić do jej rodziców. Wziąłem trzęsionymi się rękoma telefon i wybrałem numer do matki dziewczyny. Opowiedziałem co sie stało i w jakim szpitalu jesteśmy. Siedziałem na krzesełku i czekałem na mamę Alex. Po dziesięciu minutach zobaczyłem ją wbiegającą przez szklane drzwi. Podbiegła do recepcji i zaczęła wypytywać pielegniarkę o stan jej córki, ale nikt nie chciał nic mówić. Kiedy mnie zobaczyła, szybkim krokiem podeszła do mnie. Widzałem łzy w oczach pani Lee.

- Jak to sie mogło stać? Przecież już było tak dobrze. Mówiła mi, że dobrze się czuła... - powiedziała przez płacz. Sam miałem łzy w oczach, jednak powstrzymywałem się, aby nie pęknąć.  

- Nie wiem prosze pani. - podeszłem do niej i ją przytuliłem. Kobieta zaczeła mocniej płakac, a ja próbowałem ją uspokoić, sam ledwo powstrzymując łzy. 

Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy na jakieś wieści od lekarza. W między czasie zadzwoniłem do Melanii i powiedziałem, żeby przyjechała do szpitala. Gdy przyjechała była równiez cała we łzach . Powiedziałem jej, że jeszcze nic nie jest wiadomo. Tak więc, we trójkę siedzieliśmy w szpitalnej poczekalni. Po jakichś dwóch godzinach z sali wyszedł lekarz.  

- Panstwo są rodziną Alexandry Lee? - jej matka szybko wstała a za nią ja wraz z Mel. 

- Ja jestem jej matką, co z nią? - zapytała ze spokojem. Przełknąłem głośno ślinę, widząc jak lekarz wdycha. 

- Przykro mi, ale pani córka nie przeżyje do rana. Rak zaatakował najważniejsze narządy i nic nie można zrobić. - widziałem jak pani Lee zaczyna płakać, Mel usiadła i schowała twarz w dłoniach a ja? Ja chyba zapomniałem jak sie oddycha. To niemożliwe. To nie może się tak skonczyć, nie mogę jej stracić! Nie, kiedy dowiedziałem się, że odwzajemnia moje uczucia! Dlaczego ten wszechświat jest taki samolubny i zabiera osoby, które powinny żyć jak najdłużej?! 

Pani Lee zapytała się lekarza czy możemy się  pożegnać z Alex. Pozwolił nam ale pojedynczo. Najpierw weszła jej mama, oczywiście wychodząc płakała, potem weszła Mel. Usłyszałem jej krzyk. Na samym końcu wszedłem ja. Bałem sie i to jak cholera. 

- Czy ty też masz zamiar płakać nad mym łożem? - zażartowała. Poczułem łzę na policzku, ale uśmiechnąłem się delikatnie.

- Nawet na skraju śmierci umiesz sobie żartować. - powiedziałem i podeszłem do niej. Złapałem jej dłoń i złączyłem nasze palce. 

-To, że umieram nie znaczy, że nie mogę być sobą. - zaśmialiśmy sie cicho. 

- Ten świat jest chory. Powinien zabrać jakiegoś pedofila albo mordercę... Ale nie ciebie. - powiedzałem i całując jej dłoń.

- Świat zawsze był chory, tylko my tego nie dostrzegaliśmy. - uśmiechnęła się blado. 

-Kocham cię Alex. Nie chcę żyć bez ciebie teraz, kiedy ty też mnie kochasz. Nie w momencie, w któym się tego dowiedziałem. - łzy spływały po moich policzkach. Jedna po drugiej.

- Leo kochanie, obiecaj mi coś. - spojrzałem na nią. 

- Gdy umrę nie zamykaj się w sobie. Znajdź nową miłość i ją pokochał tak mocno jak mnie a może i nawet mocniej. 

- A-ale... -gula stanęła mi w gradlę. Zacząłem się jąkać, przez co nie potrafiłem wymówić ani jednego słowa. 

- Bez żadnego ale. Obiecaj. Proszę. - trzymała się przy swoim. 

- Spróbuję. - powiedziałem cicho. 

- Nie Leo masz mi to obiecać. Obiecaj mi proszę, że kiedy się zakochasz i ta miłość będzie odwzajemniona, to nie uciekniesz. Proszę. - Dziewczyna miała łzy w oczach. 

- Dobrze obiecuję ci. - pocałowałem ją ostatni raz. Uśmiechneła sie do mnie.

- Zawołaj prosze jeszcze mame i Mel. Chcę im coś powiedzieć. 

Poszedłem szybko po panią Lee i Mel.  Weszły przodem do sali, a ja wszedłem parę minut później. W sali była cisza. słyszałem jak kobiety płaczą.  Poszedłem bliżej i zobaczyłem Alex, któa miała zamknięte oczy. Maszyna, która pokazywała prostą linię. Odeszła, a wraz z nią moja miłość.

Miłość od pierwszej wiadomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz