Obudziłam się w tajemniczym pomieszczeniu. Wszystko w środku było czerwone. Nagle do pokoju wszedł hajzer.
- Gdzie jestem? co się dzieje? - spytałam.
- Jesteś w naszym tajnym bunkrze.
- Waszym? Twoim i czyim jeszcze?
- Madzi, roberta, okrasy i michela.
- Czemu tu jestem?
- Dowiesz się w krótce. A teraz ubierz się w jakieś normalne ubrania. Nie będziesz tutaj chodzić w takich szmatach!
Gdy to powiedział, rzucił mi jakieś ubrania. Ale byłam skuta więc nie mogłam ich ubrać. Poczekałam dziesięć minut i do pokoju weszła gejzer.
- Czemu jeszcze nie ubrałaś się tak jak chciał Filip! - krzyknęła.
- Jestem skuta i nie mogę!
- Jak to nie możesz?
- No a jak mam się ubrać ze skutymi rękami!
- Pokażę ci! - gdy to powiedziała wzięła jakieś kajdanki z szafki (nie wiem skąd się tam wzieły) i skuła sobie ręce. Wyjęła buzią ubrania z szafki i przebrała się za pomocą nóg i ust. Potem przebrała się z powrotem w to w czym była wcześniej.
- Teraz ty! - krzyknęła i kazała mi się ubrać w ubrania.
Spróbowałam i choć było ciężko dałam radę. Dostałam od hajzera czerwonego crop topa z papryczką i napisem TEAM ROBERT i czerwone stringi, krótką czarną spódniczkę oraz jakieś obcasy. Magda zaprowadziła mnie do jakiejś innej sali. Czekał tam cały team o którym wcześniej mówił filip-Makłowicz, michel, hajzer i okrasa.
- Co tak długo? - zapytał Moran. - skute dzieci z masterszefa szybciej się przebierały w te swoje fartuszki niż ty. Wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stole.
- Wstań! - krzyknął hajzer. Wstałałam więc.
- Możecie mi powiedzieć o co tu chodzi? Co się dzieje?
- Jesteś w naszym tajnym bunkrze tak jak już mówiliśmy. Zbieramy tutaj dzieci z potencjałem. - odpowiedział Michel.
- Z potencjałem DO CZEGO?
- Do występów!
- Jakich?
- Przeróżnych. Teatralnych i innych.
- A co myślą moi rodzice?
- Madzia do nich zadzwoniła i powiedziała że jest twoją ciocią i że zabrała cię do jej domu.
- Ok
- A teraz jedz!
Hajzer przyniósł mały deserowy talerz (jestem dobra w rozpoznawaniu talerzy przez kółko gastronomiczne!), a na nim dwa liście sałaty.
- Po pierwsze: dlaczego tylko tyle? A po drugie: Jak mam jeść skuta?
Wszyscy pokręcili głowami na moją głupotę.
- Jedzenia jest mało bo musisz być chuda.
- A nie jestem?!
- Nie! A co do tego drugiego to chyba możesz zjeść sałatę bez użycia rąk, prawda? To nie trudne.
Spróbowałam i faktycznie nie było! Zjadłam szybko dwa liście i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
- Teraz czas na próbę generalną! - wykrzyczała gejzer.
- Ale dopiero co tu przyszłam! Nie znam nawet swojej roli. - Byłam bardzo zdesperowana.
- To nie trudne! - powiedział okrasa i uderzył mnie rękawicą kuchenną.
Następnie michel złapał mnie za moją czerwoną skutą rękę i zaprowadził do sali teatralnej (czy jakakolwiek to była sala). Siedziało tam dużo dziewczyn, kobiet, chłopaków i mężczyzn.
- Dobra więc co będę musiała robić na tym występie?
- Niewiele!
Wszyscy wokół mnie poprzebierani byli w różne wymyślne stroje, ja wyglądałam najbiedniej z nich.
- Wyglądasz jak bezdomny! - zawołał chłopak przebrany za marchew.
- Gdzie ty widziałeś bezdomnego w stringach?! - krzyknęłam.
Chłopak mocno się wkurzył i rzucił we mnie talerzem, jednak ja złapałam go buzią (ponieważ nie mogłam rękami) i rozbiłam go o ziemię.
Nagle zapaliły się światła i okazało się, że cały występ miał widownię. Rozległy się oklaski.
- Brawo! Brawo! Nie spodziewałam się takiej mocy u 15 latki! - wykrzyknęła Maryla Rodowicz.
- Maryla! Co ty tutaj robisz?
- Oglądam przedstawienie. Team Roberta zaproponował mi sojusz i teraz uzyskali dodatkowe życie, a ja wspaniałą rozrywkę!
- Rozumiem...
Zaczęła grać muzyka i wszyscy wokół mnie zaprezentowali układ taneczny. Nie wiedziałam do końca co zrobić więc powtarzałam to co oni dopóki nie przyszedł czas na ułożenie wieży z ludzi.
Hajzer zaczął patrzeć się na mnie podejrzliwie i zaczęłam się bać. Wszyscy położyli się już na sobie, a ja weszłam na samą górę. Niestety nie utrzymałam się i konstrukcja się zawaliła...
CZYTASZ
Uprowadzona przez Makłowicza
RandomZuzia ma 15 lat i mieszka w Gdyni. Pewnego razu poszła do restauracji coś zjeść. Wtedy stała się niesłychana dla niej rzecz.