Tajemnicza Skrzynia Cz. II

11 1 0
                                    

-Posłuchaj to są bandyci, jeden z nich uciekł dzisiaj z więzienia, a drugi był pomocnikiem w serii napadów 15 lat temu. Miałaś wtedy 3 lata, nie możesz tego pamiętać. Nicka wtedy złapali i skazali na 25 lat pozbawienia wolności, ale to nie były tylko napady. Podczas ich ostatniego skoku zginął właściciel sklepu jubilerskiego. Nick nigdy nie wydał Chrisa- wyrzuciła z siebie kobieta na jednym tchu.
Byłam w szoku. Ale wciąż zastanawiałam się, co w tym wszystkim robi pani Gross?
-A co pani ma z tym wspólnego? Też pomagała pani w tych napadach?- wyszeptałam niepewnie moje pytania. Nauczycielka-złodziejka, tego jeszcze nie było- pomyślałam.
-Posłuchaj Kate, to nie jest takie proste jak się wydaje. Czy chciałam, czy nie chciałam to miałam związek z tymi napadami i nie zmienię tego w żaden sposób.
-Ale..- chciałam zadać kolejne pytanie, lecz Nick wparował do pomieszczenia w którym byłyśmy.
-Słyszałem rozmowę! Ma być kurwa cisza, to nie targ..- wykrzyczał mocno zdenerwowany mężczyzna. Przestraszyłam się jego głosu, brzmiało w nim okrucieństwo. Mężczyzna wyjął z plecaka bułkę i rzucił w moją stronę, może nie jest aż taki okrutny.
-Masz. Tylko tyle załatwiłem- powiedział z udawaną troską.
-Dziękuję- wycedziłam przez zęby.
Następnie odwrócił się i wyszedł. Koło mnie nadal siedziała pani Gross, która rozwiązała mi ręce, abym mogła zjeść. Zaczęłam myśleć o mojej mamie, na pewno się martwi. A może już wezwała policję i mnie szukają? Może to tylko kwestia czasu i uwolnią mnie z niewoli tej popieprzonej trójki.
-Wie pani gdzie jest mój telefon? Chciałam napisać SMS do mamy, że śpię dzisiaj u Sky, na pewno się martwi o mnie, może nawet wezwała już policję- pomyślałam że przestraszy się tej policji i mnie wypuszczą. Jednak byłam w błędzie.
-Nie będziesz mnie policją straszyła- powiedziała gniewie- a teraz masz ten telefon i pisz do matki!- w jej głosie nie było słychać strachu. Nie spodobało jej się to, co powiedziałam, ale miałam nadzieję, że moja mama i tak wezwie policję i mnie znajdą. Bałam się, co ze mną zrobią. Przecież mogli mnie nawet.. Zabić. Znałam ich imiona- Chris i Nick, no i oczywiście moją nauczycielkę- Panią Gross. 
Gdy już miałam telefon w rękach zobaczyłam 13 nieodebranych połączeń od mamy i 20 SMS, między innymi "Gdzie ty jesteś?", "Kate, to nie są żarty!" lub błagalne "Odezwij się w końcu". Napisałam SMS "Mamo, przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale telefon mi padł. U mnie wszystko w porządku. Jestem u Sky, zostanę u niej na noc. Nie martw się. Wrócę jutro po szkole." Gdy tylko wiadomość się wysłała, kobieta wyrwała mi telefon z ręki i wyszła z pomieszczenia w którym byłyśmy. Zapomniała związać mi rąk, dzięki czemu mogłam w końcu zjeść, albo.. Rozwiązać sobie nogi i uciekać stamtąd. Oczywiście, wybrałam tą drugą opcję. Szybko rozwiązałam luźno związany sznurek z nóg i powoli wstałam. Szłam najciszej jak mogłam. Dotarłam do drzwi i zaczęłam biec. Nie wiedziałam gdzie podążam i jak wyjść z tego budynku, wiedziałam jedno: muszę uciekać! Po chwili usłyszałam za sobą krzyk Nicka "GONIĆ JĄ!!!". Zaczęłam biec jeszcze szybciej, co wcale nie było łatwe w ogromnym budynku, którego nie znałam. Zobaczyłam drzwi- moje zbawienie. Kurwa!- zaklęłam głośno, bo drzwi były zamknięte. Dalej była już tylko drabina na wyższe piętro. Szybko wdrapałam się na górę i wciągnęłam drabinę za sobą, aby nie mogli za mną iść. Na górze zobaczyłam wybitą szybę w oknie, to była moja jedyna szansa. Podeszłam do okna i skoczyłam. Upadłam na ziemię. Z budynku dobiegały mnie głosy..
-Jak mogłaś jej nie związać?!- wykrzyczał jeden z mężczyzn.
-Nie sądziłam, że może uciec- próbowała wytłumaczyć kobieta.
-Musimy ją znaleźć i załatwić- zarządził drugi mężczyzna.
Chciałam wstać i jak najszybciej oddalić się od tego strasznego budynku i moich porywaczy. Gdy próbowałam się podnieść zaczęła boleć mnie kostka, to nie mogła być prawda. Skręciłam kostkę skacząc z okna, takie rzeczy tylko mi mogą się przytrafić. Mimo bólu zaczęłam znowu biec, sama w ciemny, mroczny las. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i dokąd biegnę. Moja noga coraz bardziej bolała, więc zwolniłam. Nagle w oddali zobaczyłam światła domów. TAK! Udało mi się! Podeszłam do pierwszego domu, który był na mojej drodze. Niepewnie zapukałam do drzwi. Otworzyła mi kobieta, miałam około 40 lat. Na pierwszy rzut oka wydała mi się miła. Zaczęłam się od razu tłumaczyć, dlaczego zakłócam jej spokój.
-Tak? O co chodzi?- kobieta niepewnie zaczęła rozmowę. 
-Porwali mnie złodzieje, ledwo zdołałam im uciec. Mogę zadzwonić na policję?- wydusiłam z siebie na jednym tchu.
-Wejdź do środka- powiedziała nerwowo kobieta. Miała w oczach przerażenie.
Weszłyśmy razem do środka. Zaprowadziła mnie do salonu i podała szklankę wody. 
-A teraz opowiedz, co się stało i jak się tu znalazłaś?- była wyraźnie zdenerwowana i zaciekawiona moją historią.
Wypiłam całą podaną mi wode na raz i poprosiłam o więcej, kobieta od razu wstała i poszła w stronę kuchni, chwilę później podała mi szklankę pełną świeżej, zimnej wody, upiłam 2 łyki i zaczęłam mówić.
-Wracałam do domu przez las...- odpowiedziałam całą historię - ...i wtedy zobaczyłam światła domów i tak znalazłam się u pani.
Kobieta była przerażona moją historią. Nie powiedziała ani słowa, tylko podała mi swój telefon. 
-Mogę najpierw zadzwonić do mamy?- spytałam grzecznie Samathe, kobietę, która mi zaufała i wpuściła do domu.
-Tak oczywiście- odpowiedziała bez chwili zastanowienia.
Zadzwoniłam do mamy i opowiedziałam jej w skrócie co się stało. Moja rodzicielka poprosiła o adres Samanthy, chciała jak najszybciej mnie zobaczyć. Następnie zadzwoniłam na policję. 
-Jak się czujesz?- spytała kobieta po dłuższej chwili ciszy.
-Boli mnie kostka. Mogę prosić jeszcze o trochę wody?- spytałam niepewnie.
-Tak, już niosę- wstała i poszła napełnić moją szklankę, gdy zostałam sama rozejrzałam się po salonie. Było dużo zdjęć, była na nich z rodziną, wyglądali na szczęśliwych. 
-Proszę- powiedziała Samantha podając mi szklankę z przezroczystym płynem- przyniosę coś jeszcze- dodała po chwili. Kobieta przyniosła mi lód i ścierkę na spuchniętą od wysiłku kostkę. Byłam jej bardzo wdzięczna.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
-To na pewno policja- powiedziałam z ulgą.
Samantha poszła otworzyć drzwi. Usłyszałam jej głośny krzyk i kroki w stronę salonu, kroki nie jednej osoby, a trzech. Pomyślałam, że mnie znaleźli i to mój koniec. Byłam zła na siebie że nie poszłam do następnego domu, tylko pierwszego na mojej drodze. Miałam nadzieje że policja niedługo przyjedzie, nie myliłam się.
Pani Gross podbiegła w moją stronę. Chciałam uciekać, ale nie miałam dokąd. Kobieta złapała mnie i przystawiła nóż do gardła. Do salonu wbiegło dwóch policjantów z pistoletami wymierzonymi na nas.
-Puść ją!- wykrzyczał jeden z nich.
-Odłóżcie broń na ziemię i kopnijcie w moją stronę. Tylko powoli i bez żadnych numerów- nie poznawałam mojej nauczycielki, była zupełnie inną osobą niż tą, którą znałam ze szkoły. Ostry metal zaczął wbijać się w moje ciało. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani zrobić.
-Puść ją, albo strzelimy!- policjanci próbowali mnie ratować, jednak nie przynosiło to efektów.
-To zabijcie nas obie!- powiedziała desperacko kobieta.
-Ja chce żyć- wyszeptałam tak cichutko, że ledwo sama się usłyszałam.
Wymyśliłam plan, może nie był on najlepszy dla mnie, ale może nie musiałam bardzo ucierpieć. Puściłam oczko policjantom i pokazałam, że chce ją kopnąć w kostkę. Mężczyzna pokiwał lekko głową. Podniosłam nogę i ruszając ustami powiedziałam "trzy, dwa, jeden". Kopnęłam kobietę z całej siły i udało mi się wyrwać z jej objęcia. Usłyszałam tylko dźwięk wystrzelonej kuli z pistoletu. Upadłam raniąc się nożem. Straciłam przytomność, jednak czułam na sobie kogoś dotyk, to musiała być moja mama. Leżałam chwilę na podłodze, potem poczułam jakbym się unosiła. Czy ja umieram..?
__________________________________
Jest druga część!
Czy ostatnia? Sami się przekonacie
Zapraszam do czytania!!! ❤️

Criminal Stories 🔫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz