Rozdział 5

1.3K 26 3
                                    


Budzę się z wisielczym humorem, który nie poprawia się na widok kilkunastu toreb stojących przy drzwiach. Spoglądam na zegarek, który pokazuje dziewiątą. Przespałam całe sześć godzin, bo do trzeciej w nocy myśli buzowały w mojej głowie, nie dając mi zasnąć. Potem miałam koszmary, że zostałam porwana, więc gdy się obudziłam, to tak jakbym się nie obudziła, bo byłam naprawdę porwana.

Wstaję i zerkam do toreb, które wypełnione są przeróżnymi częściami garderoby. Bielizna, spodnie, bluzki, sukienki, buty a nawet kurtka. Kiedyś cieszyłabym się z takiego obrotu sprawy, gdyż ubrania są naprawdę ładne i w końcu która kobieta nie chciałaby dostać w prezencie tylu drogich ubrań? Myślałam, że nie ma takiej kobiety i myliłam się, bo okazuje się, że jest. Ja. Co prawda czuję ulgę, że nie będę musiała znów chodzić w pomiętych ubraniach, ale zalewa mnie fala złości, że muszę korzystać z jego... sama nie wiem, jak to nazwać. Dobroć to nie jest, bo gdyby był dobry, to by mnie nie porwał. Zadbał co prawda o moje wygody, ale nie byłoby to konieczne, gdyby nie porwanie.

Słyszę, że ktoś otwiera drzwi, w których staje Melody. W rękach trzyma tacę z jedzeniem.

-Dzień dobry, przyniosłam śniadanie. -Odzywa się z uśmiechem, jakby wczorajsza sytuacja nie miała miejsca. - Podobają się pani ubrania?

Uśmiecham się delikatnie i zakładam kosmyk włosów za ucho.

-Dzień dobry, proszę mówić mi Cassandra, lub Cass, jak pani woli. - Zaczynam niepewnie. - Chciałabym panią przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Nic nie usprawiedliwia tego, jak się wczoraj zachowałam, nie wiem, co we mnie wstąpiło, normalnie się tak nie zachowuję.

-Nic się nie stało, już o tym nie pamiętam. - Odpowiada kobieta z uśmiechem i idzie w stronę stołu.

Stawia tacę z jedzeniem i podchodzi do mnie, wyciągając rękę.

-Jestem Melody. - Ściskam jej dłoń. - Mów mi po imieniu Cassandro, będzie mi bardzo miło.

Jestem trochę zaskoczona jej serdecznym zachowaniem.

-Nie bądź zdziwiona, rozumiem twoją rozpacz, zostałaś porwana przez obcych ludzi i siedzisz zamknięta w tej sypialni. - Zaczyna a ja kiwam głową na potwierdzenie jej słów. - Jedynie czas będzie tutaj odpowiedzą, bo moje zapewnienia, że nic ci nie grozi są tylko słowami osoby, która pracuje dla twojego porywcza. Zobaczysz, że nie wszystko jest albo czarne albo białe. Wszystko się ułoży, musisz tylko spojrzeć bardziej przychylnym okiem na cała sytuację.

-Gdyby to było takie proste...

-Lucien wyraził dziś zgodę, byś opuściła sypialnię i poruszała się swobodnie po domu. - Oznajmia Melody, a ja czuję, jak serce zaczyna mi mocniej bić. - Nie ma szans na ucieczkę, cała posesja jest otoczona wielkim murem i strzeżona przez prawie tuzin ochroniarzy. Będziesz mogła wyjść na zewnątrz, skorzystać ze słońca, jest też tutaj basen i stajnia, myślę, że znajdzie się ktoś, kto pojedzie z tobą na przejażdżkę. Mamy też dużą bibliotekę wypełnioną po brzegi książkami i salę kinową, na pewno nie będziesz się tutaj nudzić.

Jej słowa mają mnie ucieszyć, ale jestem sceptycznie nastawiona do tego wszystkiego. Zamiast tego, co oferuje gospodarz, chciałabym wrócić do swojego domu, do Elisabeth. Aczkolwiek niesie się jakaś radość z tego, że nie będę musiała więcej siedzieć w zamknięciu. Może też nadarzy się jakaś okazja na ucieczkę, czego oczywiście nie mówię starszej kobiecie.

-Rozumiem, dziękuję. - Odzywam się grzecznie, bo mój nastrój znów się pogorszył. - Myślę, że najpierw wezmę prysznic, potem zjem śniadanie. Dziękuję ci bardzo Melody za wszystko i jeszcze raz szczerze cię przepraszam.

Zły wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz