- Na co masz ochotę? - Zadał pytanie Matczak, który przeglądał menu.
Byliśmy w małej knajpce obok uczelni. Po skończonych zajęciach stwierdziliśmy, że nie chcę nam się chodzić po przeludnionych miejscach.
- Zdecydowanie frytki z burgerem i cola. - Stwierdziłam pewnie, a następnie na niego spojrzałam.
Machnął głową, i zwrócił całą swoją uwagę na kartkę.
- Idę zamówić. - Wstał i odszedł.Lubię takie miejsca, są spokojne, panuje tu porządek.
Nie lubię tłoku.
Nie lubię zaludnienia.
Choć uwielbiam Warszawę. Jedno z największych miast w Polsce.Nie można mieć wszystkiego.
- Myślisz, że jest tu dobre jedzenie? - Zapytał Michał, gdy siadł na swoim miejscu.
- Za chwilę się przekonamy. - Machnęłam ramionami.Cisza.
Skończyły nam się tematy?
Nie chcemy przekraczać żadnej granicy?
Coś nas blokuję?
Potrafię rozmawiać z ludźmi, ale przy nim jakoś inaczej mi to idzie.
Nie mam pojęcia jak jest to możliweMoje kontakty z ludźmi w szkole średniej były w porządku.
Potrafiłam porozumieć się z niemal każdym.
Nie szukałam konfliktów i nie miałam ich praktycznie wcale.
Te lata były spokojne oraz zwyczajne.
- To pracujesz gdzieś? - Zadał pytanie.
- Um, nie. A ty coś robisz? - Spojrzałam na niego dużymi oczami i zamrugałam parę razy.
- Szczerze mówiąc, to nic szczególnego. - Uśmiechnął się.
Nagle usłyszałam dźwięk SMS z mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni oraz spojrzałam na wyświetlacz.Mama:
Dziś gala charytatywna. Wróć wcześniej."Gala charytatywna"
Cóż, nie lubię takich wydarzeń. Nie chodzi mi o pomaganie, gdyż do tego nic nie mam.
Jest tam sporo ludzi, którzy przychodzą by zbudować pewną pozycję lub przekabacić grupkę osób.Nie nawiązuje tam kontaktów z ludźmi. Nie szukam problemów.
Mam wrażenie, że moi rodzice po prostu budują swoje pozycje.
Nie lubię, gdy to robią. Powinni być neutralni.
Powinni być do cholerny normalnymi rodzicami.
Powinnam urodzić się, i wychować na blokach.
Moje życie może polegałoby na czym lepszym.
Może wtedy zrozumiałabym jakie mam wielkie szczęście, gdyż aktualnie pieniądze mnie nie uszczęśliwają.Nie pragnę zarabiać milionów. Nigdy nie czułam takiej potrzeby.
Cieszę się, że wybrałam idealną drogę dla siebie.
Coś co sprawia mi przyjemność.
Grafika komputerowa.
Coś o co walczyłam dość długo.
Stres, nauka, poświęcenia.Opłacało się, ponieważ aktualnie odczuwam spokój, jeśli chodzi o moją przyszłość.
Nie martwię się jak kiedyś.
Po prostu żyję w harmonii.
Wreszcie się udało.
- Cholera muszę się spieszyć. - Powiedziałam. Michał machnął głową.
- Co jest? - Mruknął cicho. Jakby zawiedzony.
Interesujące.
- Głupio to zabrzmi, ale mam gale charytatywną. - Powiedziałam cicho, i przeniosłam speszony wzrok na swoje dłonie.
- Ciekawe. - Powiedział dość głośno.
Miał coś powiedzieć, lecz pan przyniósł jedzenie. - Dasz mi swój numer? - Uśmiechnęłam się szeroko. Machnęłam głową i zaczęłam dyktować liczby.Do domu wróciłam o piętnastej.
Na miejscu panowała cisza. Z resztą jak zwykle.
Było inaczej.
Ja byłam inna.Zmiany są dobre.
Wchodząc do kuchni, zauważyłam Amelkę wraz z jej rodzicami.
Czyli wspólne przygotowania.Nasi rodzice przyjaźnią się.
Znają się cholernie długo.
Może, i z tego powodu Amelka została przy mnie.
Nie obchodzi mnie to, ponieważ nie odeszła, a teraz mnie wspiera.Nasze rodziny mają pewien zwyczaj.
Spotykamy się raz w miesiącu na wspólnej kolacji.Cieszę się naszą integracją.
Jestem zadowolona, że rodzice mają ludzi na, których mogą liczyć.
To wspaniałe uczucie.Usiadłam obok przyjaciółki na krześle i posłałam jej uśmiech, jej rodzicom powiedziałam kulturalnie "Dzień dobry".
- Świetnie, że jesteś już. - Powiedział mój tata. - O siedemnastej musimy wyjechać, dlatego wydaję mi się, że powinniśmy drogie panie, zacząć się szykować.
- Masz rację powinniśmy. - Zaśmiała się Pani Gosia.- Gdzieś ty była? - Zapytała Amelka, gdy razem usiadłyśmy przy stoliku, na ogromnej sali. Była pięknie przystrojona.
Ludzie są tu idealni.
Za dużo tych ideałów. Nie lubię tu być.
Zbyt dużo rzeczy jest sztucznych. - Kończysz dziś zajęcia o wiele wcześniej.
- Znajomy zaprosił mnie na obiad. - Machnęłam ramionami.
Przyjaciółka otworzyła szeroko oczy i wyszczerzyła się.
- Znajomy? - Machnęła brwiami. Aha.
- Tak, znajomy z kierunku Melka.
- Jasne. A właśnie doszły do mnie informację, że ma być Pan Matczak z rodziną! Kuźwa Mata tu będzie! - Powiedziała troszeczkę głośniej niż powinna.Ale poczekaj. Matczak, Mata...
O co tu chodzi?
Znam jedną osobę o tym nazwisku.
I cóż, coś mi tu nie gra.- Melka kto to tak właściwe ten Mata? - Zadałam zdziwiona pytanie.
-Raper idiotko, który stoi pięć metrów za tobą, wraz z rodzicami. - Uśmiechnęła się szeroko.
Odwróciłam szybko głowę, i ujrzałam kogoś kogo nigdy bym się tu nie spodziewała, ktoś kto "zajmuje się niczym szczególnym", ktoś kto jest najwyraźniej znanym muzykiem oraz bananowym dzieciakiem.
Dlaczego nie sprawdziłam tego gościa?
Nie jestem zawiedziona, bardziej zdziwiona."Nie oceniaj książki po okładce".
Zrozumiałam.
Jeszcze moja przyjaciółka ma fioła na jego punkcie.
Pomyśleć, że miałam iść z nią na jego koncert.
Ta sytuacja jest dziwna.
Wiedział, że się tu pojawię.
Wtedy mnie rozszyfrował...Odwróciłam się w szybkim tempie i spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Melka to on. - Mruknęłam. Przyjaciółka spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- No on. Myślałam, że nie słuchasz takiej muzyki.
- Nie o to, do cholerny chodzi. To ten sam człowiek, z którym zjadłam obiad i jest ze mną na grafice! - Uniosłam się.
- O cholera! Co?! - Zwariowała. - To dlatego tu idzie. Otworzyłam buzię z wrażenia, i dziwnie na nią spojrzałam.
Nie może tu podejść. Nie może...Nie musiałam długo czekać by poczuć obecność mężczyzny przy moim prawym ramieniu.
Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się.
Muszę zachowywać się naturalnie.
- Widziałem jak się przyglądałaś, więc jestem.
- Rozpoznałam znajomą twarz. - Westchnęłam. - To jest Amelka, przyjaciółka. - Michał spojrzał na nią, podał jej rękę. Wydaję mi się, że chciał się przedstawić, lecz Amelka uniemożliwiła mu to.
- Wiem kim jesteś, lubię twoją muzykę Mata. - Uderzyłabym się w twarz, ale wiem, że tutaj byłoby to nie na miejscu.
- Dzięki. - Uśmiechnął się.
- Czyli wiedziałaś? - Zwrócił się do mnie.
- Nie, tak właściwe dowiedziałam się dwie minuty temu. - Zrobiłam głupi wyraz twarzy i spojrzałam na swoje paznokcie, które okazały się ciekawsze niż otoczenie.
- Totalnie utożsamiam się z twoimi kawałkami. - Palnęła przyjaciółka.
- Dawaj piątkę. - Wystawił otwartą dłoń w jej kierunku.
- Wraz z Nadią będziemy na twoim koncercie.
- O to świetnie, Nadia usłyszy dobrą muzykę i rozluźni się. - Uśmiechnął się do mnie.
- Dobrą muzykę? - Zapytałam.
- Zdecydowanie. - Mruknął. Nagle za Michałem stanęli jego uśmiechnięci rodzice. Jego tata złapał syna za ramię i spojrzał na nas.
Uśmiechnęłam się szeroko wraz z Amelką.
- Synu, widzę, że poznałeś piękne kobiety.
- To Nadia. - Wskazał na mnie. - Chodzimy razem na studia.
- Dzień dobry. - Odezwałam się.
- A to Amelka, przyjaciółka Nadii.
CZYTASZ
VITALISME || Mata [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionUlice Warszawy są puste, choć nie brakuję tu dusz. To miasto nie zatrzymuje czasu, Przyśpiesza je. Tik-tak - Jestem coraz bliżej. Niby czego? Dorosłości... Tik-tak - Jest coraz ciężej. Kto mówił, że będzie łatwo? Ty... "Ty" - tak właściwie ki...