1

17 3 1
                                    

"Drrrrnn" obudził mnie dzwonek, którego nienawidze między innymi za to, że muszę wstać z ciepłego łóżka i iść do jakiejś głupiej szkoły.

Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo ciężko. Kartkówka z matematyki i fizyki, sprawdzian z historii i pytanie z biologii odbierały mi wszelkie motywacje na co do przeżycia najbliższych 7 godzin.

Pomyślałam że muszę jednak jakoś przetrwać więc wstałam i udałam się w stronę łazienki. Po drodze spotkałam moją mamę która już była niemal gotowa do wyjścia, pakowała już ostatnie pliki kartek i wyraźnie się śpieszyła więc rzuciłam jej tylko szybkie "cześć", którego nawet nie usłyszała, ponieważ nie odpowidziała, a raczej by mnie nie zignorowała. Bez względu na wszystko zawsze próbowała znaleźć dla mnie czas jednak nie wychodziło jej to zabardzo. Czasem myśłałam nawet, że rodzice mnie nie kochają, czułam że traktują mnie tylko jak dziecko któremu  trzeba dać jedzenie i bezpieczeństwo.

Kiedy wyszłam z łazienki zorientowałam się, że za niecałe 30 minut mam autobus do szkoły więc szybko chwyciłam przygotowane wczoraj ubrania i stworzyłam stylizację na dziś. Moja fryzura wyglądała jak jeden wielki chaos. Spięłam włosy na górze w niedbałego koka i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam chleb i masło oraz szynkę, ponieważ na coś lepszego nie miałam czasu. Przez pośpiech upuściłam szynkę zamykając lodówkę i nim zdążyłam się obejrzeć mój kot-Garfield już próbował rozerwać folię w którą była zapakowana.

Garfield to psotnik, ale nie da się go nie kochać. Lubi się przytulać i uwielbia być głaskany. Jego ulubione  miejsce w naszym domu to niewielki skórzany fotel na cienkich drewnianych nogach. Mama często się złości, ponieważ ten fotel wygląda jakby przetrwał II wojnę światową, ale wtedy Garfield patrzy na nią pięknymi czarnymi oczami i mięknie jej serce.

Szybko smarowałam chleb masłem i dopiero po chwili zorientowalam się, że robię to nożem przeznaczonym do krojenia bułek.

Głęboko wzdychnęłam i przeszlam do dalszej części robienia kanapki.
Co prawda nie wyglądała zaapetycznie, w niektórych miejscach miała grube płaty masła, a w innych wogóle,na to 2 plastry szynki niemalże rzucone i przykryte drugą kromką.

Spakowałam śniadanie do śniadaniówki, wzięłam plecak i dosłownie wyleciałam z domu.

Szłam żwawym krokiem, zapinając przy tym guziki katany, w pewnej chwili straciłam równowagę i gwaltownie przeszłam na 2 stronę chodnika wpadając w jakąś kobietę.

-Przepraszam-czułam, że cała poczerwieniałam, zakryłam ręką twarz i zaoferowałam pomoc kobiecie.

-Nic się nie stało, lepiej idź bo zgaduję że śpieszysz się do szkoły.

-Tak, dowidzenia

-Wtedy obróciłam się i zobaczyłam mój autobus który  właśnie odjeżdżał z przystanku.

Byłam załamana.

Danny. To mój jedyny ratunek. Moja mama byla już w pracy, a tata oddał samochód do naprawy, ponieważ coś lekko tłumiło, maja obsesję na tym punkcie. Autobus odjechał, szkoła 5 kilometrów z tąd i 30 minut do rozpoczęcia lekcji. Szybkim ruchem wyjęłam telefon z kieszeni w spodniach i wybrałam numer "Danek" .
Chłopak nigdy nie przestanie mnie zdumiewać tym, że odbiera dosłownie 3 sekundy po połączeniu.

-Danny ratuj! Odjechał mi autobus moi rodzice w pracy i stoje przed przystankiem czekając na zbawienie. Nie jedziesz przypadkiem przez Wiśniową?

-Haahah- zaśmiał się co nie ukrywam lekko mnie zdenerwowało-będę do 5 minut.

Całe szczęście.

I był dokładnie po 5 minutach. Czasem dobrze mieć przyjaciół.

Po 10 minutach byłam już w szkole.

 Niewierze W MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz